Ojciec Jan Grande-Majewski był zakonnikiem zakonu
bonifratrów we Wrocławiu. Zajmował się ziołolecznictwem według starej,
tradycyjnej szkoły petersburskiej.
Przy niesieniu pomocy zielarskiej zwracał pacjentom uwagę na sposób żywienia i pielęgnowania własnego organizmu. W swoim życiu spotykał się z różnymi specjalistami w dziedzinie sztuki zdrowego żywienia i posiadł tajniki tej wiedzy podróżując po Ukrainie, Mongolii i dalekim Tybecie.
Przy niesieniu pomocy zielarskiej zwracał pacjentom uwagę na sposób żywienia i pielęgnowania własnego organizmu. W swoim życiu spotykał się z różnymi specjalistami w dziedzinie sztuki zdrowego żywienia i posiadł tajniki tej wiedzy podróżując po Ukrainie, Mongolii i dalekim Tybecie.
Autorem poradnika jest Ojciec Jan Grande Majewski
zakonnik zakonu bonifratrów we Wrocławiu. Zajmował się ziołolecznictwem w/g
starej, tradycyjnej szkoły petersburskiej, leczył ciała i dusze. Pod drzwiami
jego gabinetu w klasztorze bonifratrów we Wrocławiu zawsze czekała kolejka
ludzi. Chorych, ale też ciekawych słynnego zakonnika i jego porad zdrowotnych,
przepisów.
Opowiadanie o sposobie żywienia i pielęgnowania organizmu
ludzkiego spisano w Łodzi w 1990 r. w streszczeniu z taśmy magnetofonowej,
drukowano w „Wieczorze Wybrzeża”.
Pan Bóg stworzył nas z wapna i krzemu
Stan naszego zdrowia podkreśla się w starej szkole
niekonwencjonalnej medycyny uzależniony jest od stanu naszego Żywienia. Dlatego
kiedy przychodzi pacjent, pytam: co jada, jak jada, ile jada, kiedy jada i
„wyprostowuję jego drogi jedzenia, Żeby mógł zregenerować organizm.
Dlaczego tak postępuję? Dlatego, że Przedwieczny, gdy
zaczął w swoim wspaniałym okresie stwórczym zastanawiać się jak stworzyć naturę
ludzką wziął najpierw trochę wapna, domieszał krzemu, żelaza, kobaltu, magnezu,
cynku i zbudował rusztowanie w rodzaju wielkiego krzyża. z wapna i krzemu
przede wszystkim, a reszty dodał po troszku, aby krzyż wzmocnić.
Na jego czubku osadził puszkę na komputerowy mózg, a na
tym wszystkim porozwieszał 9 fabryk przemiany materii. Wszystko to pięknie
pospinał, poobklejał mięśniami, pozaszywał żyłami, nakrył długim, 180 km,
systemem nerwowym. W środku między fabrykami przemiany materii zawiesił ogromne
zakłady farmaceutyczne. Zapalił 2 żarówki w komputerze. Tchnął swoja energię w
to ożywione ciało, pokryte delikatną, aksamitną, bardzo unerwioną skórą, dał
blask żarówkom.
Przez chwileczkę był zaskoczony, nie wiedząc, jak to
będzie dalej. W końcu powiedział idź, zbieraj, szukaj, aby to mogło się palić,
żeby to mogło wydawać energię dobieraj to, z czego sam jesteś zbudowany. I
przez miliony lat (bo prawdopodobnie żyjemy przeszło 450 milionów lat) ten
człowiek tak dobierał pożywienie, by było w nim to, co jest potrzebne do
regeneracji i do wzrostu organizmu.
W tej chwili najwyżsi i najmądrzejsi uczeni, potwierdzają
dawne wiadomości, mówiąc, że w organizmie nie może zabraknąć niczego, ani o
jotę z tego, z czego organizm był zbudowany na początku. Jeżeli w naszym
organizmie z powodu nietypowego życia, pośpiechu, jadania nieodpowiednich
potraw, narastających form napięć nerwowych, wyczerpie się odporność nerwowa to
znaczy, że nie dbaliśmy o to, by w naszym organizmie była odpowiednia ilość:
fosforu, bardzo ważnej witaminy B1. Znaczy to, że zabrakło odpowiedniej ilości
selenu, jodu i cynku.
Jeśli nie zwrócimy uwagi na to, co mamy w garnku, nie ma
mowy, abyśmy kiedykolwiek wrócili do normalnego samopoczucia.
Bywa, że człowiek zwala wszystko na przedwczesną
sklerozę, brak pamięci, brak koncentracji nie wiadomo, co się z nim dzieje,
wieczne znużenie, nocna bezsenność, pobolewanie głowy, łamanie w kościach
kompletna ruina. Okazuje się, że zabrakło w garnku witaminy B1.
Na pobolewanie głowy lub bezsenność przez trzy dni używać
witaminę B1 trzy razy dziennie po trzy tabletki. Ale żeby ją w naturalny sposób
gromadzić trzeba koniecznie dostarczyć organizmowi dużej ilości drożdży i
różnych jarzyn.
Utrata odporności na zmęczenie wiązać się może z brakiem
w garnku fasoli i grochu bo w nich jest masa: magnezu, kobaltu, żelaza,
fosforu, błonnika, białka roślinnego, żółtego fosforu przeciw stanom
reumatycznym, kamicy nerkowej i wątrobowej. Zastanawiamy się, że 100 lat temu
nikt nie znał choroby, którą teraz nazywamy zawałem…
Ale 100 lat temu, nikt nie słyszał o kranie w ścianie, o
wodzie ze wspólnej studni, do której sypie się masę chloru, który zupełnie
niszczy krzem. A jak wspomniałem na początku Pan Bóg z krzemu zmieszanego
z wapnem zbudował nasze kości, zęby, usztywnił dziąsła i nawet włosy. Teraz zaś
mamy wodę rozmiękczoną, zupełnie bez krzemu. Nie mamy krzemu również w
pożywieniu, bo właściwie i ziemia jest już z niego wyjałowiona. Łodygi roślin
są wiotkie. Nie dostarczając organizmowi krzemu, zapadamy w końcu na chorobę
nazywaną zawałem, mamy krwawiące dziąsła, wypadające włosy, łamiące się
paznokcie, kruche kości i ogólnie jesteśmy zmęczeni. Przy byle wysiłku pocimy
się niesamowicie.
Zastanawiamy się, jak to było, że nasze prababki rodziły
po dziesięcioro dzieci, 10 godzin chodziły w słońcu po polu z sierpem i żadna
nie chorowała na żylaki, na hemoroidy, nie miała kłopotu z wylewem krwi do mózgu.
A pradziadek nic nie wiedział o kłopotach z krążeniem w nogach i żadnego zawał
nie powalił? Bo oni jedli często kaszę gryczaną, która dostarczała ogromnych
ilości krzemu.
Kasza gryczana posiada 60 proc. krzemu, stąd nie chce jej
zjeść żaden robaczek ani mysz polna. W byle jakich warunkach nie ulega
zanieczyszczeniu właśnie z powodu dużej ilości krzemu. Tego krzemu bardzo łatwo
przyjmowanego i wchłanianego przez nasz organizm. W kaszy gryczanej są całe
pokłady rutyny, od której zależą nasze arterie, wszystkie żyły, tętnice.
Dlatego z kaszy gryczanej robią w tej chwili (Herbapol) tabletki wenescyn
przeciw Żylakom, hemoroidom i innego rodzaju kłopotom krążeniowym. Na Zachodzie
robią weneruton. Robią kropelki przeciw miażdżycy rutison. Robią też rutinoscorbion
zmieszany z dziką różą. A w garnku kaszy gryczanej nie uświadczysz…
Kamienie nerkowe i wątroba dawniej nic o nich nie
wiedziano. Dlaczego? Ponieważ na jesieni gosposia przygotowywała 2 worki fasoli
na zimę. Kto jada fasolę w życiu nie cierpi na migrenę, nie ma problemów z
jakimkolwiek łamaniem w kościach, z bezsennością i nie zachoruje na kamicę
nerkową i wątrobową. Nigdy nie zachoruje na zapalenie pęcherza, ani nie będzie
miał problemów z dną, tzn. z odkładaniem się mocznika między tkanką stawową
a mięśniami. A fasola jest jakoś bardzo rzadko w kuchni obecna, raz na dwa
tygodnie, raz na miesiąc. Przy fasoli wytwarzają się gazy aby tego uniknąć,
trzeba do gotowania dosypać dużo kminku. Fasolę gotuje się bez mięsa w zupełnie
oddzielnym garnku, w tej samej wodzie, w której była namoczona już z kminkiem.
Gotować ją bez soli. Niech sobie stoi jako półfabrykat. Potem można ją użyć do
ugotowanej zwykłej zupy jarzynowej z dodatkiem łyżki masła, roztartym ząbkiem
czosnku i odrobiną majeranku. Idealna rzecz.
Od czasu do czasu możemy sobie nawet pozwolić na cięższą
potrawę: podsmażyć na oleju
trochę resztek z mięsa, trochę cebulki lekko podrumienionej, wlać jakiegoś przecieru (pomidorowego) i dodać te ugotowana fasolę, trochę jeszcze przyprószyć kminkiem i pieprzem. I mamy fasolkę po bretońsku po łyżce. Bardzo łatwo i prędko.
trochę resztek z mięsa, trochę cebulki lekko podrumienionej, wlać jakiegoś przecieru (pomidorowego) i dodać te ugotowana fasolę, trochę jeszcze przyprószyć kminkiem i pieprzem. I mamy fasolkę po bretońsku po łyżce. Bardzo łatwo i prędko.
Można fasolę zmielić na maszynce, dodać tartej bułki, do
tego przyrumienionej cebulki, masła, trochę pieprzu, troszeczkę mielonego
gotowanego mięsa, dwa przetarte jajka wymieszać mamy doskonały farsz, którym
możemy nadziać pierożki. Palce lizać! Co za przysmak! A mamy tam: magnez,
żelazo, kobalt, fosfor, błonnik, białko roślinne. Przeciwdziała antykamicy
nerkowej i wątrobowej, migrenie, zapaleniu narządów moczowych.
Groch żółty czasami, nie wiadomo dlaczego, na poligonach służy jako podstawowa potrawa. I okazuje się, Że nawet ciamajdowaty chłopak, który poszedł do wojska, raptem nabiera tam energii życiowej. Wraca mu rozum do głowy, robi kilka dyplomów, a po powrocie do domu jest tak pełen siły, że dom by rozwalił. Niestety, po trzech miesiącach bez grochówki w domu, okazuje się, że robi się z niego znowu ciamajda życiowa.
Groch żółty czasami, nie wiadomo dlaczego, na poligonach służy jako podstawowa potrawa. I okazuje się, Że nawet ciamajdowaty chłopak, który poszedł do wojska, raptem nabiera tam energii życiowej. Wraca mu rozum do głowy, robi kilka dyplomów, a po powrocie do domu jest tak pełen siły, że dom by rozwalił. Niestety, po trzech miesiącach bez grochówki w domu, okazuje się, że robi się z niego znowu ciamajda życiowa.
Wróćmy znowu 100 lat wstecz do czasów, kiedy jeszcze nie
było ani kombajnów, ani żadnych maszyn na polu pracujących i pradziadek z kosą
wychodził o 3 rano na pole. A prababka nagotowała garnek grochu, drugi garnek
kapusty, mięsa zmieszała to wszystko razem i zaniosła na pole. Wszyscy się
najedli i kosili jak obecne kombajny.
Kto jada groch regularnie raz w tygodniu, to do 100 lat nic nie będzie wiedział
o reumatyzmie. To już jest udowodnione. Ale znowu do grochu: kminek i masło. I
ma być tak ugotowany jak fasola stoi w garnku. Kiedy potrzeba dodać do
ziemniaczanki z posiekaną chudą kiełbasą, jeszcze troszkę majeranku, tymianku i
mamy łatwo strawną, wspaniałą grochówkę.
Dzieciństwo spędziłem w Azji, bo byłem sybirakiem 7 lat,
mieszkałem na pograniczu mongolskich stepów Kirgizji. Poznałem herbatę… Jak
Polakowi podano szklankę, to tubylcy mieli święty spokój, bo język mu
skołowaciał i 3 godziny nic nie mówił. W Azji zwyczajowo na stole stoi duży
samowar, na samowarze duży imbryk, a w tym imbryku wrze bez przerwy esencja
herbaciana. I tak jest dobrze. A u nas, Polaków, jak się herbata gotuje, to
uważamy, Że straciła rzekomo wszystkie wartości. Tymczasem ona dopiero powyżej
100 st. C zaczyna być lekarstwem. Wyparzają się w niej garbniki wit. B1, B6
działające przeciw otyłości. Wyparza się puryna i rutyna, która uelastycznia
naczynia krwionośne. Herbata posiada jeszcze masę garbników, które zastępują na
Wschodzie jodynę. Narody Azji nie znają jodyny. Rany zalewają esencją
herbacianą i owijają gałgankiem z płatkami herbacianymi. Po dwóch dniach
obrzęku nie ma i po tygodniu się goi.
Na kobiece problemy, jakiekolwiek by były, ze śluzówkami
najlepsza jest esencja herbaciana, przechowywana w srebrnym dzbanuszku, bo w
srebrze nie rozwijają się żadne bakterie jednokomórkowe. Robić płukanki,
podmywania i nie będzie żadnych problemów. Esencja herbaciana działa dwa razy
lepiej niż wywar z kory dębu do przemywania ran, do pielęgnowania odleżyn, do
różnego rodzaju kłopotów ze śluzowymi błonami.
Herbata zabezpiecza przed chorobami krążenia, serca, niewydolnością mózgu, wszelkiego rodzaju kłopotami z zapaleniem śluzówki na tle ataku szczepów wirusowych.
Herbata zabezpiecza przed chorobami krążenia, serca, niewydolnością mózgu, wszelkiego rodzaju kłopotami z zapaleniem śluzówki na tle ataku szczepów wirusowych.
Pijąc mocną herbatę Azjaci nie chorują nigdy na grypy i
nie podlegają napromieniowaniu nawet bomby atomowej. Stwierdzono to w Japonii i
po wybuchu czarnobylskim.
Pod drzwiami jego gabinetu w klasztorze bonifratrów we
Wrocławiu zawsze czekała kolejka ludzi. Chorych, ale też ciekawych słynnego
zakonnika i jego porad zdrowotnych, przepisów kulinarnych i tego, co sądził o
współczesnym życiu i jego szalonym tempie.
Był orędownikiem powrotu do tradycji, dbałości o
rodzinę.W czasie jednego z wywiadów, narzekał, że współczesne Polki nie
rozumieją i nie doceniają znaczenia wspólnych posiłków, ważnych i dla zdrowia,
i dla budowy więzi rodzinnych. Był przeciwnikiem półproduktów i gotowego
jedzenia ze sklepu. W głowie mu się nie mieściło, że tak wiele gospodyń kupuje
dzisiaj pierogi, zamiast robić je samemu.
Jajka – lek przeciw miażdżycy
Wracamy do konstrukcji jaką Pan Bóg wybudował: nasza
czaszka to jest puszka na mózg, w niej dwa miejsca na osadzenie żarówek, oczu,
oraz nosa do wciągania dużych ilości tlenu z powietrza i wydychania.
Ale najważniejszy jest młyn, w którym Pan Bóg uszeregował
zęby: najpierw siekacze, potem koła młyńskie, aby wszystko porządnie zemleć,
językiem, taką łopatą delikatna ruchomą poprzewracać. Spod języka wypływa
ślina, jak z dwóch studzienek z pepsyną i po wymieszaniu wszystkiego taką rurą
wpada do wielkiej betoniarki naszego żołądka, który jest strasznie unerwiony,
trzy razy bardziej niż nasza twarz.
Zanim ktoś zauważy, żeśmy się zdenerwowali, to już
żołądek ze złości stracił kolor różowy, zrobił się biały jak prześcieradło i
skurczył się o 2/3. Niech tylko przez chwilę będzie pusty, to się tak skurczy,
że wytwarza się w nim pompa ssąca, która wysysa z woreczka żółciowego żółć, a
żołądek, wbrew swojemu przeznaczeniu, wessie ja do środka.
Tymczasem żółci nie może być w żołądku ani jednej kropli.
A tu ze 2 łyżki żółci wlało się do środka. I tragedia człowiek nie wie, co ma
ze sobą zrobić, bo jak coś zje, wszystko zalane żółcią uniemożliwia pracę
śluzową żołądka. żołądek to wypycha do kiszek. Kiszki podrażnione żółcią i nie
zmielonymi porządnie kawałkami strawy, wyrzucają to jak najprędzej do
ostatecznej fabryki przemiany do grubej, potężnej siwej kichy i ta dopiero jak
się zirytuje, nie chce wcale pracować.
Wszystko tam zaczyna się odkładać, temperatura wzrasta.
Zaczyna się proces gnilny, a powinien trawienny. A biedne małe robotniki,
czerwone krwinki, których nam Pan Bóg podarował przeciętnie aż 4,5 mln zamiast
wyszukać z pożywienia w cienkim i grubym jelicie i w wątrobie, to co nam jest
potrzebne, aby zanieść to w wielkich workach na plecach tam gdzie potrzeba nic
nie mogą złapać, same są poparzone żółcią, kurczą się i zaczyna się rozpacz.
Człowiek zamiast tyć, chudnie, traci siły i ma zaparcia.
Dlatego abyśmy byli zdrowi, należy jadać przynajmniej 6 razy dziennie. To nie
musi być za każdym razem zasiadanie za stół, wystarczy między normalnymi
posiłkami jakiś sucharek, suche paluszki, kawałek sera żółtego itp. 2-3 kęsy
czegoś aby ten znerwicowany żołądek cały czas był zajęty trawieniem. Wtedy nie
będzie miał czasu na skurczenie się, na zasysanie żółci.
Ludzie, którzy często jadają, nie tyją, to już jest
udowodnione. Ci, którzy często jadają o połowę mniej są mniej narażeni na
otyłość niż ci, którzy jadają rzadko a dużo.
Wrzody żołądka powstają wtedy, gdy
żołądek nie umie bronić się przed nadmiarem żółci. Bo jak się żółć dostanie do
żołądka wytwarza się wówczas taki dziki, dziwny gaz bezzapachowy, odbija się i
czujemy jakieś aż podpieranie pod serce. Wtedy żółć wytrawia śluzówkę. Gdy
przychodzi do mnie pacjent, to ja prócz ziółek i wszystkich zaleceń, piszę na
recepcie bezwarunkowo jadać 8 razy dziennie i pić często mleko.
Mleko potrafi oczyścić żołądek z narzucanej żółci i
zneutralizować nadmiar kwasu solnego. Jeżeli mamy z żółcią porządek, nie mamy nerwicy
żołądka. Ale jeśli jadamy często wywary z mięsa, gdzie jest masa kwasów
tłuszczowych nasyconych, które bardzo łatwo łączą się z cukrem rafinowanym i
produkują bezpośrednio, już w torbie żołądka, cholesterol to wtedy mamy
problemy z zarzucaniem cholesterolu do wszystkich naszych naczyń krwionośnych i
pozostawiania go w dużej ilości w naszej wątrobie.
Do usunięcia cholesterolu z organizmu koniecznie
potrzebna jest duża dawka wapna. Musimy je spożywać bez przerwy. Nasz system
kostny posiada przeciętnie 16 kg wapna, a bardzo łatwo je tracimy na korzyść
serca. Serce, jeżeli nie dostanie wapna z mlekiem, z serem, to ukradnie sobie
wapno z kości. Nie może pracować bez soli wapna rozpuszczonych w krwioobiegu.
Jak samochód nie pociągnie bez oleju napędowego, tak samo serce nie pociągnie
bez litra mleka na dobę. I mamy na starsze lata problemy z kośćmi,
zwyrodnieniami kostnymi i reumatycznymi sprawami, mamy słabnące
serce,przedwczesną starość, zmęczenie ogólne, spowodowane brakiem szacunku dla
mleka i przetworów mlecznych.
Wracam znowu do Syberii obserwowałem tam Mongołów i
Kirgizów, u których panował jeszcze „wiek XIX”. Oni mieli rzeczywiście więcej
lat niż Mojżesz. To nie przesada, 90 proc. Ludzi starych przekraczało 110, 115
lat i byli zupełnie sprawni. Tam 70 lat, to dopiero wiek średni. Ale oni nie
znają oranżady, wina, cukru, (do naszych czasów o cukrze nic nie wiedzieli).
Piją po 5 litrów mleka przeciętnie albo ajran takie specjalne mleko azjatyckie
przerobione ze zwykłego mleka.
Kwas mlekowy w tym ajranie jest antytoksyną dostarcza
bardzo dużej ilości wapna do krwioobiegu. Dlatego serce ma pełną możliwość
spalania wapna. Nie męczy się, nie nakazuje małym krwinkom czerwonym, aby
kradły wapno z kości. Przeciwnie, nadmiar wapna transportowany przez czerwone krwinki
idzie jako forma regenerującego budulca do kości. Przy tym jeszcze piją czysta
wodę z krzemem.
Tam, w ziemi krzemu jest dużo. Wszystko razem usuwa z
organizmu wszelkie formy gnilne bakterii, a część wapna w postaci nadmiaru tego
wypitego mleka, wyrzuca z masami kałowymi cholesterol. Jeżeli chcemy komuś
obniżyć cholesterol, powinniśmy w pierwszym rzędzie podawać mu duże ilości
kwaśnego kefiru. Cholesterol spadnie w ciągu paru tygodni do zupełnej normy i
jeszcze zostaną usunięte miękkie złogi wapna, które już poosiadały na naszych
tętnicach, żyłach i na zastawkach.
Jeżeli prowadzimy oszczędne w mleko i sery żywienie, to
nigdzie więcej organizm wapna nie znajdzie… Troszeczkę jest tego w jarzynach,
ale w bardzo nikłej ilości. I z biegiem lat mamy kości odwapnione do tego
stopnia, że są dziurawe jak stary pumeks. Serce sobie nie podaruje, pracować
bez wapna nie może, dlatego że musi jednak bez przerwy tę krew transportować
nie może pozwolić sobie na luksus zasłabnięcia, bo wtedy kaput! Serce
współpracuje z mózgiem, musi jakoś sobie radzić.
Mózg nakazuje jakimiś, tajemniczymi dla nas, bioprądami,
czerwonym krwinkom, by jak małe mrówki, płynęły do kości, z kości wydziobywały
miękkie wapno i niosły do serca. Po drodze gubią wapno na zastawkach żylnych i
tętniczych. Krwinki, te które ratują serce, są przyczyną miażdżycy typu
wapniowego. Nazywają się wapniakami. Tracimy pamięć, mamy zimne nogi, bolące
pięty, czasem pękające, odciski na nogach, zaczynamy źle się czuć, bolą nas
ramiona. Wiadomo, zaczyna się odwapnienie kości. Kark boli, gdy kręcimy głową
na lewo, na prawo chrupie, trzeszczy. Wszystko zaczyna się psuć.
Konieczne jest wapno bez tego Żyć nie można. Mleko nie
wszystkie organizmy przyjmują w normalny sposób. Są takie choroby, w których
mleko może zaszkodzić, np. chorym na trzustkę. Trzustka nie znosi słodkiego
mleka i wtedy trzeba pić kwaśne, najlepiej gdyby to był kefir. Bo kefir to nie
jest zwykłe mleko. To jest mleko takie nietypowe. Nazywa się kefir, bo
francuski uczony nazwiskiem Kefir, był w Tybecie w XIX wieku i tam u Mongołów
podpatrzył, jak oni zeskrobywali dziwny śluz ze ściany jaskini, dodawali to do
mleka, które bardzo się zsiadało. Miało taki specyficzny smak. Zauważył, Że po
tym mleku bardzo dobrze się czuje jego przewód pokarmowy. Przyjechał do Francji
zbadał to bliżej pod mikroskopami i okazało się, Że to nie śluz, ale rodzaj
grzyba skalnego. Grzybki Kefira zakwaszając mleko, polują na bakterie. Ponieważ
odżywiają się bakteriami gnilnymi, polując, oczyszczają mleko z wszelkich
brudów.
Druga sprawa rozwijając się w tym mleku wytwarzają
mlekowy kwas chemiczny odwrotnie złożony, który tak potrafi oczyścić nasz
organizm, Że nawet trupi jad rakowy usuwają. Jeżeli ktoś choruje na raka i pije
3 razy dziennie kefir po pełnej szklance, to ma o połowę toksyn rakowych mniej
w swoim krwioobiegu. Tak bardzo ważna to substancja.
A gdy grzybki Kefira wypijemy z mlekiem, to robią one w
naszym żołądku, w kiszkach, to co robiły w garnku mleka polują na wszystkie
bakterie dla nas niepotrzebne wymordują je tak dokładnie, że nie pozostanie ani
jedna paskudna bakteria, która przyniosłaby nam szkodę. Dlatego w każdym domu
powinien być specjalny garnek do zakwaszania kefiru. Wczorajszym kefirem
jutrzejszy. Mleko trzeba gotować na wolnym ogniu pół godziny, Żeby sobie trochę
odparowało, ale w ciemnym garnku (i żeby mleko nigdy nie stało na słońcu). Do
tego ugotowanego, już chłodnego mleka wlać dwa litry kefiru (na 80 osób),
przykryć pokrywką, postawić w ciepłym miejscu i na drugi dzień, na wieczór
kasza gryczana, nawet ze skwarkami i do tego po szklance kefiru. Nie ma żadnego
problemu trawiennego wszyscy będą zdrowi.
Jeżeli mamy osłabiony system nerwowy a nie potrafimy go
sobie poprzez dobrą kuchnię, naturalnym i dobrym wyżywieniem doprowadzić do
porządku to jesteśmy niecierpliwi, mamy skaczące ciśnienie, czasem apatia
przychodzi, wstajemy rano z niechęcią i bez przerwy, mimo woli, zarabiamy na
kłopotliwą sytuację rozliczeń z Panem Bogiem. Ale gdy najemy się dwa razy w
tygodniu grochu, kaszy gryczanej, raz w tygodniu fasolówki, popijemy codziennie
litrem mleka, zjemy 5 dkg sera, główkę cebuli, to nie ma na nas siły.
Starość nie przychodzi, kości nas nie bolą. Kładziemy się
spać kiedy trzeba, wstajemy, kiedy trzeba. żeby nam nawet ktoś nadepnął na
palec, to się śmiejemy, zamiast kląć. I żebyśmy nawet nie chcieli, to do nieba
pójdziemy. Znam tysiące wypadków, że ludzie przez całe lata nie jedli tych
podstawowych starosłowiańskich potraw. Po wizycie u mnie, nie mieli w
pierwszej chwili zaufania czy będą mogli tak się zacząć odżywiać. Ale w końcu
próbują. Po trzech miesiącach przyjeżdżają z radością, wyniki doskonałe.
Proszę księdza! 20 lat fasoli i grochu nie jadłem, teraz
wszystko jem, doskonale się czuję, tak siły nabrałem… Szczególnie kobiety
matki. Kiedy wyrówna jej siły jadłospis domowy, okazuje się, że dzieci w szkole
zaczynają mieć zamiast dwójek trójki, piątki, a ona zauważa, że włosy zaczynają
odrastać, paznokcie sztywnieją, zęby przestają się ruszać. Cały organizm się
regeneruje. Niech to będą potrawy proste, ale wartościowe, które niosą
organizmowi to, co trzeba dać. Na kamienie wątrobowe trzeba jadać przez całą
zimę czarną rzodkiew, która równocześnie zabezpiecza przed chorobą wątroby,
przed grypą, kaszlem, katarem, a przy okazji zapewnia nam piękną gładką skórę.
Niedobrze jest, gdy w jadłospisie jest dużo
cukru, konfitur, leguminek, dżemów itp. To wszystko musi z kuchni zniknąć.
Jajka są lekarstwem przeciw miażdżycy, wbrew wszystkiemu,
co się o jajkach mówi. Można zjadać 6 jajek na dzień i obniżyć jajkami
miażdżyce i poziom cholesterolu. Ale jak do jajek dodamy łyżeczkę cukru
momentalnie rośnie cholesterol. Białko proste w jajkach daje człowiekowi
ogromne siły, a żółtko zawiera w sobie ogromne stężenie wszystkich
mikroelementów, biopierwiastków i witamin.
Nie ma nic idealniejszego w sposobie odżywiania organizmu
jak żółtko, bo w nim jest to, co rozwijające się z białka kurczątko musi zjeść,
żeby mogło żyć i rosnąć. Jajko zawiera w sobie drogocenną substancję lecytynę
zapobiegającą miażdżycy. Ale jajka nie można łączyć z dodatkowymi tłuszczami
nasyconymi, nie można jajka smażyć na maśle i nie można do jajek dodawać cukru.
Poza tym można je jadać zupełnie śmiało. Tylko w tym dniu gdy mamy jajka np. na
śniadanie czy na kolację, to powinna być do tego kawa zbożowa z mlekiem, albo
herbata (herbaty na wieczór się nie pija) i bez cukru, zupełnie wtedy ten
posiłek bez cukru. A jak będzie cukier, to już nie jajka.
Młodym osobom, owszem, jajka nie grożą, można je sobie
zjeść, bo tam jeszcze ta gospodarka jest jako taka. Ale już po trzydziestce
trzeba się chronić od cholesterolu. Zresztą ostatnio było kilka wypadków, Że
dzieci 11-letnie miały miażdżycę i to taką miażdżycę zaawansowaną z
cholesterolem powyżej 300mg%. To była tragedia. Ale to, niestety, przekarmienie
cukierkami i rosołkami.
Błogosławione ziemniaki po Żydowsku
Placki ziemniaczane można nawet w lipcu upiec z
zeszłorocznych ziemniaków. 2 jajka ubić porządnie, do tego wlać pół litra
przegotowanego mleka, do tego wtarkować 2 duże główki cebuli, dobrze wymieszać.
Jak ktoś chce miękkie placki, to wsypać troszeczkę proszku do pieczenia i w to
wszystko wtarkować dopiero 5 dużych ziemniaków (skrobia nigdy nie poczernieje w
mleku), smażyć na oleju.
Jajko też ma inną strukturę, jeśli jest najpierw rozbite
z mlekiem… Wychodzą placki jasno żółte w odcieniu różowym, jak z młodych
ziemniaków. Takie placki są łatwo strawne. Jeśli zostaną na dzień następny, to
wtedy robi się zupę pomidorową, zamiast ryżu dodaje się pokrojone w paseczki
placki ziemniaczane. Idealna, smaczna zupa z doskonałymi flaczkami.
Ziemniaki są błogosławieństwem dla nas w Europie, ale nie
przesadzajmy z nimi. One nie mogą być rano, wieczór i w południe. Gdybyśmy
ziemniaki przyrządzali tak, jak przyrządzają to żydówki, to byśmy mieli z nich
10 pożytków więcej. Nie wiadomo skąd Mojżesz przed wiekami wiedział, że to, ci
siedzi w ziemi, choć nieczyste, jest bardzo bogate w życiodajne siły. I
nakazał, że wszystko co rośnie w ziemi, przed przygotowaniem ma być doskonale
wyszorowane i wymyte. I żeby żydówka była najbrudniejszą i żeby w domu wody
nawet nie miała, to ona nigdy nie będzie obierała ziemniaków tak, jak Polka.
U nas przyniosą ziemniaki z piwnicy brudne, po których
koty chodziły, ślimaki i inne… zanieczyszczenia… Przyniosą, obierają, połowę
wyrzucą z łupinami i wytytłane, wybrudzone wrzucą do wody i teraz 5 razy to się
myje, niektóre miejsca dociera, bo jeszcze są brudne. (A przecież ziemniak jest
bardzo porowaty, prawie jak gąbka). I w końcu te biedne, nieszczęśliwe resztki
wrzuca się do garnka, wlewa wody do pełna, sypie sól, przykrywa pokrywką,
a jak się zaczyna gotować, zdejmuje się pokrywkę, bo to chlapie na kuchni,
śmierdzi, no i w końcu jak już ugotowane, to się wylewa to co drogocenne do
zlewu, a tę bezwartościową skrobie utłucze, niekiedy doda się trochę śmietany i
wszystkim brzuchy chcą popękać. Żydówka, jak przyniesie z piwnicy ziemniaki, to
najpierw je porządnie wyszczotkuje, wymyje pod bieżącą wodą, jak nie ma
bieżącej wody, to 3 razy wymywa w nowej wodzie i te czyściutkie ziemniaki
obiera tak cieniutko, Że skórka jest przeźroczysta. Nie wiadomo skąd to wiedzą.
Okazuje się, że tuż pod naskórkiem ziemniaka są całe
pokłady magnezu, kobaltu, Żelaza, tych najcięższych, biopierwiastków, których
nam ciągle brakuje. Obiera, w jednej wodzie przepłukuje, wrzuci do czystego
„koszernego” garnka, tylko do ziemniaków przeznaczonego. Pół garnka tylko
ziemniaków, ile osób w domu, tyle główek cebuli przekroi na 4 i włoży na
wierzch, wsypie ździebełeczko kminku, włoży dużą łyżkę masła, wleje 2 szklanki
mleka, doleje wrzącej wody. Bo u żydówki jest jeszcze specjalny garnek na wodę.
Nigdy brudną wodą „niekoszerną” nie zaleje żadnej potrawy.
Duży specjalny garnek stoi na kuchni, w którym bez
przerwy gotuje się woda. Wszystko co jest niepotrzebne wyparuje z parą, a
żelazo i różne paskudztwa z rur osiądą na ściankach i woda jest i miękka i
czysta. I tą wodą zaleje ziemniaki, tylko też do połowy garnka, bo pół garnka
musi być pary, i nie soli. Przykrywa pokrywką i to się na dobrym ogniu prędko
gotuje. Stwierdzi, że miękkie, posoli, chwileczkę jeszcze się pogotuje.
Przygotuje czysty gliniany garnek, wyleje do niego ten wywar z ziemniaków.
Ziemniaki wysypie na półmisek już są z masłem, z kminkiem, z mlekiem, z cebulą
zapach niesamowity posypie tylko zielonym posiekanym szczypiorkiem. I nie
trzeba już niczym przyprawiać. Są wyśmienite, nawet bez mięsa się je zje.
A do tego wywaru doleje 2/3 zimnego mleka, posieka
rzeżuchę lub szczypiorek i ponalewa do kubków do picia, zamiast pomyjnego
polskiego kompotu z rozbełtanego dżemu. To jest zdrowie. To są ważne rzeczy,
ważne i wartościowe. Gdybyśmy zwrócili uwagę na to, co my jemy i jak my jemy i
ile powinniśmy zjeść, to w naszych warunkach, tych teraźniejszych, nawet
najgorszych i ekonomicznie i psychicznie, moglibyśmy 120 lat Żyć, bo na tyle
mamy zakodowane w Europie nasze siły żywotne, bez znajomości słowa lekarz.
W ziółkach też mamy: witaminy, mikroelementy, garbniki,
biopierwiastki. Ziółka w części uzupełniają to, czego nam w organizmie zabrakło.
Dlatego bardzo dużo ludzi pije zioła i doskonale się czuje. A kiedy przestaną
pić, a nie poprawią sobie jadłospisu, to oczywiście po 2-3 miesiącach rozklei
się wszystko i znowu przyjeżdżają. I znowu proszę księdza, tak dobrze było, jak
piłam ziółka a gdy zapytam:
A kiedy pani jadła fasolówkę?
Ojej! Ze 3 tygodnie temu.
A grochówkę?
Może ze dwa miesiące temu no, nie mogę, bo wzdyma,
później takie gazy są.
A kakao, kiedy pani piła?
Ojej, to na kamienie szkodzi. I okazuje się, że
dzisiaj wypiła 3 kawy, wypaliła papierosy. I ona chce być zdrowa!Tak samo jest
z młodzieżą. Jest bardzo nieregularnie odżywiana. Takie byle co, aby tylko ten
żołądek czymś oszukać. To jest tragedia. Dlatego mamy tyle raków przewodu
pokarmowego i tragedii z systemem nerwowym. Przede wszystkim musimy pilnować
systemu nerwowego, bo od niego zależy żołądek, jelita i wchłanianie. Bo jak jest
wszystko znerwicowane, to nie ma wchłaniania.
Także ziemniaki są wspaniałą rzeczą, ale muszą być
rzeczywiście bardzo umiejętnie i porządnie przygotowane.Wszystko powinno być
gotowane pod przykryciem, nie bez przykrycia. Dlatego powinniśmy mieć duże
garnki, wykorzystane tylko do połowy. Nigdy nie można gotować w małym garnku.
Ucieka wit. B1, ta, której my wszyscy mamy ciągły niedostatek, bo tej witaminy,
tak jak wit. C organizm nie kumuluje. Nic na zapas nie składa. Jeżeli zabraknie
wit. B1, to wtedy mamy to samo prawie podobne zmiany, jak z powodu braku
magnezu, ale wtedy nawet i magnez o połowę lżej wytrąca się z organizmu i
ucieka narasta taka nerwica, że nie możemy się pozbierać.
Dlatego wszystkie garnki muszą być przykryte pokrywką i
mają się tak gotować, żeby z nich nic nie uciekało. Dlatego powinno być pół
garnka objętości i pół garnka na parę. I jeszcze jedno.
Trzeba zlikwidować
wszelkie aluminium w kuchni okropnie niszczy kości i śluzówki.
Wszystkie
przyprawy są bardzo drogocennym lekarstwem. Gdyby pieprz był szkodliwy, wszyscy
Węgrzy wymarliby na pieprznicę. Tymczasem żaden z nich nie ma wrzodów żołądka.
Tak samo angielskie ziele jest silnym lekiem
żółciotwórczym i zapobiega chorobom trzustki.Majeranek, tymianek to są zioła
lecznicze, które zapobiegają zatrzymywaniu soków trawiennych i żółci w woreczku
żółciowym.Gałka muszkatołowa ziółko porządnie żółciotwórcze, żółciopędne.
W ciastach wyszukanych, w mazurkach na przykład, dodaje
się troszeczkę gałki muszkatołowej, aby nie były ciężko strawne. Im więcej w
kuchni przypraw, tym mniej kłopotów w żołądku. Nawet proste zupy nie mogą być
zupełnie bez przypraw. Pieprz, wszędzie musi być, jest bakteriobójczy.
Natomiast ocet uchowaj Boże, siódme nieszczęście.
Cytryna jest błogosławieństwem, ale nie dla zębów, bo się
rozlezą tak, że połamią się nawet na bułce. Nigdy nie można dopuścić do tego,
żeby ktoś gryzł cytrynę. Okropność. Sok owszem, dodany do wszystkiego, ale tak
żeby nie oddziaływał na szkliwo zębów, bo normalnie w ciągu 2 minut rozpuszcza
szkliwo. Jeszcze raz wracam do cukru. Na Zachodzie, szczególnie w Stanach
Zjednoczonych cukier zapisano już do księgi niebezpiecznych potraw, na drugim
miejscu po narkotykach. Przyjął też nazwę „białej śmierci”. Azjaci, którzy nie
znają cukru, żyją 120-150 lat.
Glukoza odżywia tkankę nerwową. I jest obecna w cukrze.
Ale mimo wszystko cukier jest trucizną. Glukoza jest składnikiem roślin i
różnych innych substancji odżywczych i jak do niej dodamy łyżeczkę miodu (na
dobę), to już wystarczy na dzienną dawkę energii. A cukier zanim zostanie
przetrawiony, przechodzi w organizmie 4-krotną formę przeobrażenia i rozkładu
chemicznego. W pierwszej wersji łączy się z solami tłuszczów nasyconych i
produkuje ogromne kryształy cholesterolu to jest pierwsza jego substancja.
Druga jest przyczyną powstawania kamicy nerkowej. Natomiast miód przechodzi w
bezpośrednią formę przeobrażania i od razu łączy się w energię. Cukierki,
podobnie jak cukier, raczej szkodzą. Sacharyna bardzo wysusza śluzówkę, raczej
nie należy jej używać.
Nadkwasota pozorna, nie zawsze jest nadkwasotą. 90 proc.
ludzi, którzy maja nadkwasotę przewodu pokarmowego, maja zgagi. I wyobrażają
sobie, że to jest nadkwasota, bo piecze, bo to, bo tamto, odbija się. A okazuje
się, że to jest stała niedokwasota z powodu niedokwaszenia przewodu
pokarmowego… Są nietypowe odbijania się…Na wzdęcia wpływają pokarmy, gdzie jest
dużo fosforu bardzo nam potrzebnego.
Nasz system nerwowy składa się ze 180-km długiej, bardzo
delikatnej niteczki, która w różny sposób pozwijana wychodzi z komputera
mózgowego aż 1800 zwojów nerwowych i przechodzi przez cały kręgosłup aż do
kości ogonowej. I poza kością ogonową zostaje zakończona delikatną miotełeczką,
którą nazywają teraz korzonkami nerwowymi. I między każdym kręgiem rozgałęzia
się opasując cały nasz organizm. System nerwowy składa się w 80 proc. z
fosforu. Tego fosforu nieustannie dużo potrzebujemy. Jeżeli nieumiejętnie ten
fosfor przygotujemy, to w pierwszym rzędzie rozdymają się od niego jelita. I
żeby to zneutralizować, trzeba podawać kminek i pić kwaśne mleko. Fosfor
znajduje się w nasionach strączkowych, w rybach, w serach, w mleku.
Chora wątroba lub trzustka, w pierwszym rzędzie uczula
się na mleko. Mleko też jest przyczyną wzdęć i nawet biegunkowatych stolców.
Ludzie, którzy mają tendencje do wzdęć, powinni sobie aplikować kminek jako
normalny dodatek do potrawy. Po obiedzie, 1 łyżeczkę kminku, popić letnią wodą.
Żółte sery owszem, można jeść, tylko nasze żółte sery są za młode i są
strasznie zakaźne, mają dużo bakterii gnilnych. Stąd nasz przewód pokarmowy
musi wewnątrz stoczyć wielką walkę, aby zneutralizować nietypowe tło
bakteryjne. Dlatego, jeżeli w domu jest kefir, to nie ma problemu z żółtym
serem.
Jeżeli kefiru nie pijemy, to lepiej Żółtego sera nie jadać.
Natomiast bardzo zdrowe są sery topione: zgliwiałe sery
topione z kminkiem, z dodatkiem trochę świeżego masła, domowej roboty. Te kupne
są bardzo zanieczyszczone bakteriami. Aby sprawdzić, czy mleko jest
zanieczyszczone trzeba go zakwasić grzybkami kefiru, bo tam, gdzie jest
zanieczyszczenie chemiczne, grzybki się nie rozwijają. Po prostu, mleko zburzy
się i ucieknie z garnka. Kefir jest mlekiem czystym, dlatego, że grzybki
wyniszczają bakterie, bo się nimi odżywiają.
Cebula leczy żylaki
Ludzie, którzy jadają czosnek i cebulę w większych
ilościach, mają w swoim krwioobiegu detromecynę, stężoną nawet. Organizm
produkuje antybiotyki własne, które są tak silnymi środkami bakteriobójczymi,
że ludzie odżywiający się w ten sposób nie chorują. Bakterie nie mają do nich
przystępu. Eteryczne olejki cebuli są zbawienne jeszcze pod jednym względem,
nie tylko dlatego, że rozpuszczają krwiobieg, cebula dostarcza również siarki i
te eteryczne olejki cebuli mają zbawienny wpływ na naszą śluzówkę. Jeśli u
kogoś wypadłby jakiś nietypowy katar, czy stwierdzi, nie daj Boże, u kogoś
zapalenie zatok, to poradzić można następująco:Utrzeć na tarce do ziemniaków 2
duże cebule, wrzucić do wysokiej koktajlowej szklanki, owinąć jej brzeg
wianuszkiem z waty, tak, aby je uszczelnić, by gaz nie wszedł do oczu, tylko do
nosa i głęboko oddychać przez około 20 minut. Taką inhalację przeprowadzać
przez kilka dni.
Wtedy nie mamy ani jednego gronkowca w zatokach, ani
kataralnego, ani w oskrzelikach, ani w oskrzelach, ze względu na to, że
wszystkie szczepy gronkowców i złocistych i zieleniejących i różne paciorkowce,
odporne nawet na antybiotyki, nie opierają się eterycznym olejkom cebuli
przesyconym siarką. I to ratuje organizm ludzki.Krojenie cebuli też jest zdrowe
jeśli ktoś ma zapalenie spojówek na tle gronkowcowym to jednego dnia ucierać
chrzan na tarce, a drugiego dnia ucierać 2-3 główki cebuli i porządnie
popłakać. Za tydzień wypłacze chorobę z siebie. I po kłopocie.
Najgorsze nieszczęście w naszych kuchniach, to jest
rosół. Na rosole można gotować tylko trzy zupy: pomidorową, ogórkową i kwaśny
kapuśniak krakowski.
Resztę, wszystkie rosoły mają iść do zlewu. żadna inna
zupa nie nadaje się do jedzenia, jeżeli chcemy przedłużyć sobie życie.
Nie
wbrew nakazom Przedwiecznego, ale zgodnie z rozsądkiem. żebyśmy do 90 lat mieli
sprawne nogi i głowę, pamięć i wszystkie nasze arterie o to powinniśmy dbać już
od młodości.
Owszem, starość może być miła i sympatyczna, jeżeli my sami nie
jesteśmy sobie trucizną i dla otoczenia nie jesteśmy trucizną wtedy starość
jest pełna mądrości, doświadczenia i nawet młode pokolenie ją szanuje. Ale żeby
sobie zasłużyć na starość, nie możemy sobie dogadzać rosołkami i cukrem.
Powinniśmy pić mleko, jadać sery i cebulę.
Cebula to jedyna substancja na świecie, która nie
dopuszcza do zakrzepów krwi. Żebyśmy już nawet mieli w żyłach zakrzepy, to przy
częstym zjadaniu cebuli, te zakrzepy z biegiem czasu rozpuszczają się,
całkowicie zwalniają napięcia żylne. Cebula w żadnej postaci nie traci wartości
leczniczych, z wyjątkiem jednej tylko smażenia cebuli na smalcu bez pokrywki.
Na oleju, pod pokrywką pełna duża patelnia, a nawet duży garnek zalana olejem,
posolona, uduszona na złoty kolor jest lekarstwem. Posiekana drobniutko i
ugotowana w zupach jest lekarstwem. U nas taka moda, że jak się cebulę ugotuje w
zupie, to się wyrzuca. A to nie trzeba wyrzucać, tylko zjeść.
Do jadłospisu
trzeba wprowadzić dużo cebuli surowej na Żylaki, na wyrównanie krążenia.Marchew
na Wschodzie marchwią leczą nieżyt jelit, biegunki, wszelkiego rodzaju stany
zapalne, ślepotę i przedwczesne zmarszczki.Gotuje się pół kg marchwi w wodzie
lekko osolonej i dodaje łyżkę masła.
Tak przyrządzone śniadanie zjadać na: wrzody żołądka,
grubego jelita, inne problemy. Zauważono, że przy usilnym kurowaniu przewodu
pokarmowego marchwią, ludzie tracili zmarszczki na buzi. I to w 90 proc.
pokrywa się z prawdą. A u nas jak się ugotuje trzy marchwie w wielkim garnku
rosołu, to dla oszczędności wyciąga się, aby potem dodać do sałatki. Po co to
dodawać do sałatki, jak można wziąć tyle marchwi, ile osób do posiłku
potarkować na grubej tarce i wrzucić tę marchew do zupy niech się rozgotuje jak
płatki marchwiane, niech też cebuli będzie tyle ile talerzy na stole, też
drobno posiekanej, rozgotowanej. A tam, gdzie już koniecznie musi być mięso w
zupach, niech też będzie kminek.
Kminek jest kopalnią żelaza, a poza tym całkowicie hamuje
niepotrzebną nadgorliwość jelit i przy tym powstawanie nadmiaru gazów…
Jeżeli z
powodu dużej dawki fosforu zbierają się gazy to łatwo wówczas odchodzą z
organizmu i nie ma wzdęć. Osoby starsze lub znerwicowane, mające złe trawienie
powinny zażywać po obiedzie łyżeczkę zmielonego kminku i popić letnią wodą.
Wtedy nie będzie wzdęcia, ani zaparcia, ani Żadnych problemów z trawieniem.
Na
20 dkg kminku dodać 3 dkg jałowca i to zmielić w młynku do kawy.
Cebula, a ściślej sok cebulowy, do tego stopnia potrafi
rozrzedzić krew, że zagęszczona, zaślimaczona krew u ludzi, którzy mało
korzystają ze świeżego powietrza, są niedotlenieni, lub mają miażdżycę typu
cholesterolowego, gęstą krew, zagęszczoną lipidami potrafi tę krew doprowadzić
do substancji rzadkiej jak woda z kranu i w dodatku do koloru jasnoczerwonego.
Można to zaobserwować czasem przy pobieraniu krwi do strzykawki. Krew powinna
zaraz sama uciekać do strzykawki jak tylko się wepchnie igłę momentalnie
wypierać tłok i być jasnoróżowa. Taka krew jest zdrowa. Natomiast krew ciemna,
brązowawa, gęsta wiadomo, jest zatłuszczona, krwinki są niedotlenione,
organizm ma za mało wit. C, za mało żelaza. Trzeba zabrać się do jadania potraw
bogatych w te substancje.
Można zrobić doświadczenie po zabiciu np. kury nakapać
trochę świeżej krwi na spodeczek ona łatwo się zetnie, zrobi się brązowa i na
to pokropić 2-3 krople soku cebulowego. Momentalnie ta krew zacznie się robić
jasnoróżowa, rozrzedzi się i jeszcze się zauważa, Że prawie pulsuje, prawie
robi się żywa. Jeżeli ktoś ma chora wątrobę, zapalenie jelit itp. jest
rzeczywiście chory, to surowa cebula szkodzi. Ale cebula gotowana, smażona,
duszona na oleju nigdy nie zaszkodziła jeszcze nikomu.
Smażenie? Owszem, można smażyć dużo rzeczy, ale zawsze na
oleju. Nigdy natomiast na maśle, bo to jest tragedia. Jeść można tylko świeże
masło. Masła można jeść bardzo dużo, podobnie jak jajek, bez zagrożenia
miażdżycą i cholesterolem, jeżeli do masła dodamy czosnku. Kilka drobno
roztartych ząbków czosnku z solą wymieszać z masłem i smarować chleb czy bułkę.
Pasuje ser do tego. Dżem nie.
Jeżeli w waszym jadłospisie nie będzie cukru naturalnego
i rosołów, a będzie zwyżka wapna w postaci mleka i serów, to będzie
błogosławieństwo nad waszym domem. A jeśli dodacie do tego jeszcze groch,
fasolę, grykę, czarną rzodkiew, dużo cebuli, marchwi, wspaniałej pietruszki to
i starości nie będzie. Nie wiadomo, gdzie się podziały obrzęki nóg na starsze
lata człowiek o 5 kg jest lżejszy. Pietruszka jest środkiem silnie moczopędnym,
przeciwzapalnym, bardzo bogatym w żelazo i najbogatszym w wit. C.
Jeżeli gotuje się zupę i ona koniecznie musi być na
mięsie, to niech będzie w niej drobno posiekana pietruszka. Wszystkie warzywa powinno
się właściwie tarkować na tarce od buraków, żeby wychodziły wiórki. Nigdy w
kawałkach nie wrzucać i nigdy nie przechowywać na 3-4 dzień do sałatki. Sałatki
nie są zdrowe i uważam, że sałatek nie powinno się robić tych z gotowanych
jarzyn z majonezem. Surówki tak.
Majonez jest bardzo zdrowy, nawet ci, którzy mają ciężką
miażdżycę, mogą smarować nim chleb. Majonez posiada tłuszcze nienasycone,
posiada jajko, które w tych tłuszczach nienasyconych przestało zagrażać
miażdżycą.
Oprócz cebuli i pietruszki, trzeba zwrócić uwagę na
rzodkiewki wiosną i na czarną rzodkiew w zimie. Są one kopalnią magnezu.
Magnez
jest bardzo ważnym składnikiem naszego systemu nerwowego, nie bezpośrednio
jednak, tylko w powiązaniu.
Na bazie magnezu pracuje kora nadnercza wydzielając
adrenalinę hormon działający przeciwko zmęczeniu, pilnujący właściwego poziomu
ciśnienia, zapobiegający naszemu rannemu zmęczeniu, wieczornemu ożywianiu się.
Jeżeli mamy odpowiedni poziom magnezu, to normalnie między 5 a 6 rano, ten
hormon zostaje wstrzykiwany przez kory nadnercza do naszego 5,5 litra krwi.
Budzimy się bardzo chętnie, niecierpliwie leżymy w łóżku, wstajemy prędko,
czujemy się doskonale.
Natomiast, jeśli zabraknie magnezu z powodu braku
szacunku dla kakao, a przede wszystkim dla rzodkiewek i dla ciemnozielonych
jarzyn, to wtedy zaczyna się dziwadło.
Coraz częściej stwierdzamy, że pod
wieczór napada na nas chęć do życia, coś mamy jeszcze do zrobienia, do
przeczytania, do przekładania, chodzenia, kręcenia się, mamy ciągle napięcie
takie, byśmy Panu Bogu jeszcze radośnie 5 psalmów odśpiewali. A rano tragedia.
Do południa człowiek na kredyt żyje, 3 kawy pije i po kawie, po dwóch
godzinach, czujemy się, jak po ćwiartce wódki.Kawa jest drogocenna, jeżeli się
ją pije z ekspresu, albo kiedy ktoś umie tak kawę przyrządzić, aby do niej nie
trafił węgiel ze zmielonej kawy. Kawa sama zawiera czystą kofeinę i ta kofeina
rozszerza naczynia krwionośne. Najpierw rozrzedza trochę krwioobieg, pobudza do
życia, podnosi ciśnienie, zapobiega zmęczeniu. Oczywiście na dwie godziny. Po
dwóch godzinach przez nerki 14 razy krwiobieg przeszedł i oczyścił się,
wszystko się wysiusiało i po kofeinie znaku nie ma i trucizny w organizmie nie
ma. Ale jak my po polsku kawę pijemy, sypiąc do szklanki, zalewamy wodą,
mieszamy, to ten węgiel bez przerwy się unosi ten najdrobniejszy miałki węgiel.
Gdy to wypijemy, to porowata śluzówka żołądka jest podrażniona zmielonymi
mikronami węgla, on się wżera coraz głębiej w śluzówkę. A śluzówka pęcznieje,
broni się przeciw jego obecności i wydziela ogromną ilość kwasów trawiennych o
przewadze kwasu solnego. I ten kwas solny nie może być z organizmu inaczej
usunięty, tylko przez użycie całego magnezu, jaki mamy w krwiobiegu.Ucieczka
magnezu do odkwaszania krwi powoduje zastój w wydzielaniu adrenaliny. I wtedy,
kiedy brakuje adrenaliny, to mało, że na kredyt żyjemy z rana, ale mamy niskie
ciśnienie do południa, napadowe bóle głowy, mroczki przed oczami, jak się
schylimy, mrowienie w nogach jak dłużej siedzimy, jesteśmy nerwowo
niecierpliwi, rozklekotani, nie wiemy po co przyszliśmy, gdzie klucze leżą, co
mamy załatwić, trzeba notes przy sobie nosić! Dlatego zamiast kawy radziłbym
popijać bardzo mocną esencję z herbaty przegotowanej, rano przy śniadaniu. Kto
czuje się trochę źle, trochę słabiej, ma słabsze krążenie, czy niższe ciśnienie
to pół szklanki esencji i pół szklanki przegotowanego mleka.
Zamiast cukiernicy, radziłbym bardzo, by stała na stole
miseczka z miodem. Miód nie jest dla naszego organizmu szkodliwą substancją
bardzo nas wzmacnia i bardzo poprawia samopoczucie. Nie może być jednak
przedawkowany nie może go być więcej jak duża łyżka czubata na dobę. Ale musi
być najmniej łyżeczka, bo kora mózgowa potrzebuje glukozy, żeby się mózg nie
męczył. Lepiej miodu nie wkładać do gorącego płynu. Najlepiej herbatę robić z
mlekiem taką mocną i taką pić bez cukru, a chleb posmarować sobie masłem i
miodem i na wierzch położyć kawałek sera. Teraz w sklepach nasz polski
miód jest w 100 proc. dobry. I zamiast 5 kg cukru lepiej kupić 1 kg miodu to
będzie 2 razy więcej pożytku. Oczywiście, jak się piecze na święta jakieś
ciasto, tort czy coś innego się robi, wiadomo, miodu tam nie damy, z wyjątkiem
porządnego piernika. To z tego cukru nie będzie tragedii, ale żeby tego nie
było na co dzień.
Cukier dla 20, 25-latków jest dopuszczalny z powodu ich
ogromnego ruchu bardzo szybko się spala. Do tego wszystkiego, co młodzież jada,
trzeba dodać dużą dawkę powietrza i ruchu na świeżym powietrzu, a z drugiej
strony dużo mleka. Bo to są organizmy, które kończą cykl budowy. Jeśli w pewnym
okresie, nawet przy dobrej względnie kuchni, zabraknie dla intensywnego
dokończenia budowy organizmu budulca, podówczas te organizmy zaczynają raptem
słabnąć, przede wszystkim wysiadają nerwowo.
Błogosławieństwem dla młodzieży jest, oprócz dużej dawki
mleka i jarzyn, także kasza gryczana, groch, fasola, wszelkie wydania kapusty.
Codziennie powinna stać na stole miska dobrej, takiej ukraińskiej kapusty
surówki 2 kg posiekanej cebuli, posolonej, ręką wyduszonej, żeby zmiękła. Nigdy
nie można cebuli surowej nie zmiękczonej zjadać, bo ta surówka będzie zawierała
błonnik nie zniszczony, bardzo ciężko strawny. Cebulę trzeba zawsze posolić i
ręką wygnieść, żeby ona zupełnie zmiękła. Wymieszać to z kwaśną kapustą. Broń
Boże, kapusty nie piec. Jeżeli jest bardzo kwaśna i chcemy ją przyrządzić jako
gotowaną, to musimy w drugim garnku ugotować 5 do10 dużych marchwi (bez soli)
włożyć do kapuśniaku i za 15 minut mamy kapuśniak bezkwasowy, a marchew posiada
doskonały winny smak. I do takie posiekanej, zmiękczonej cebuli dodajemy kwaśna
kapustę, wsypujemy garść cukru, wymieszamy, potarkujemy ze 4 do 6 jabłek,
dolejemy z pół litra oleju, wymieszamy porządnie i niech to stoi na stole, aby
każdy jadł.
A dla tych, którzy zębów nie mają to
zemleć przez maszynkę do mięsa i jest bardzo smaczna papka, którą można jeść
łyżeczką. Doskonale wyposaża organizm w ogromną ilość żelaza, działa silnie
odświeżająco na krwiobieg, zapobiega wrzodom żołądka i dwunastnicy oraz
wszelkiego rodzaju stanom zapalnym żylakowatym, silnie wzmacnia krwinki
czerwone. Jest lekarstwem nawet przeciw rakowi.
Biała kapusta również 2 duże główki kapusty
posiekać, posolić, wygnieść rękami aż chrzęści. Do tego 2 kg cebuli, posiekać,
posolić, wygnieść. Razem wymieszać ze śmietaną. Kapusta surowa biała silnie
działa przeciw wzdęciom, a my ciągle mówimy, Że kapusta nas rozdyma. A ona
wcale nas nie rozdyma, jeżeli jest przyszykowana w surówce. Ale jeżeli ją
ugotujemy na mięsie, nie dodamy tam kminku, albo, nie daj Boże, zrobimy bigos z
kapusty…Najgorsza trucizna w polskiej kuchni to jest: rosół, kotlet schabowy i
bigos. Hindusowi dać bigos do zjedzenia, to 3 lata będzie na kroplówce, a rosół
polski jakby zjadł ktoś z podbiegunowego koła, to chyba dwa lata miałby
biegunkę.Kasza jęczmienna Jęczmień posiada w sobie substancje regenerujące,
dostarcza bardzo dużo wit. B2 – zapobiega zajadom, chorobom skórnym, a przede
wszystkim, klej z jęczmienia regeneruje naszą śluzówkę okostną, nie trzeszczą
stawy ani łokcie, ani kości w kolanach.
Chrzan – ma bardzo silne
właściwości bakteriobójcze, jest środkiem żółciotwórczym, antyreumatycznym,
przeciwgośćcowym, przeciw zapaleniu nerek, pęcherza, moczowodów. Reguluje także
trawienie pod względem usuwania z organizmu zagrożenia odkładania się lipidów,
tłuszczy. Dlatego robimy chrzan z buraczkami. Jeszcze poradzę, aby buraczków
nigdy nie zmarnować przez gotowanie barszczu, bo i ten barszcz trzeba jeszcze
przyprawiać itd.
Raz w tygodniu upiec 10–20 lub więcej
– wg potrzeby – buraków w piekarniku, tak jak się piecze jabłka. Umyć buraki i
na polewanej blasze, (nie na blaszanej!) włożyć do piekarnika. I niech się
upieką. Tak upieczone niech stoją sobie w misce w chłodnym miejscu. Trzeba
zrobić barszcz, zdjąć skórkę z buraków, ile potrzeba, potarkować na grubej
tarce, wrzucić do gotowanej zimnej wody, dodać kilka ząbków czosnku roztartego
z solą, kwasku cytrynowego, cukru, 2–3 łyżki oleju, parę ziarnek rozbitego
kminku. Wszystko wymieszać i jest wspaniały barszcz. Do tego gorące frytki,
albo ugotowane pyrki.
Jeżeli, nie daj Boże, ma ktoś
zapalenie jelit, utrudnione opróżnianie, nietypowe wzdęcia lub zaparcie – na to
te pieczone buraki są bardzo dobrym lekarstwem. Potarkować buraki na drobnej
tarce, dodać łyżeczkę mielonego kminku, łyżeczkę oleju, troszkę soli, wymieszać
i na czczo zjeść 10 łyżek.
Po trzech, czterech dniach wyjdzie
wszystko z burakami, Że znaku nie będzie.
Zapalenie grubego jelita można także
zlikwidować. Nerwica – jak żołądek się skurczy, wessie żółć do środka i żółć
zaleje żołądek, a później do żołądka wpada potrawa, to żołądek nie jest zdolny
jej rozetrzeć i nie przygotowaną, zalaną żółcią, papkę trawienną
przetransportuje do jelit – a jelita poparzone żółcią nie trawią – wypchną
wszystko do grubego jelita i w grubym jelicie odbywa się wówczas proces gnilny.
A człowiek ma podwyższoną temperaturę. I wtedy, przy tej podwyższonej
temperaturze, po prostu wysysa się płyn,żeby jelito nie zastygło, nie
zesztywniało. To właśnie jest nerwica żołądka.
Zaparcia są zawsze nerwicą żołądka,
która z biegiem lat, nie leczona, kończy się… rakiem odbytu. Lekarstwem na
takie kłopoty, są to pieczone buraki z kminkiem, z olejem, zdziebełkiem soli i
to trzeba zjadać na czczo.
Jarzyny, kapusta – są bardzo bogate w błonnik. Nigdy
nie należy przecierać grochu i fasoli przez sito czy durszlak, bo skórki na
fasoli i na grochu są czystym błonnikiem, który w jelicie grubym powoduje
powstawanie specjalnego tła bakteryjnego, pomagającego trawić i jako balasty
błonnika nierozkładanego, jednocześnie wydrapują z jelita wszystkie substancje
i wynoszą na zewnątrz. I dlatego powinniśmy jadać dużo surówek.
Właściwie jabłek nie powinno się
obierać, A starsi ludzie, powinni tak prowadzić sobie kuchnię, Żeby codziennie
miała każda starsza osoba 2 pieczone jabłka, bez względu na porę roku. nie
wolno wyrzucać skórki. Bo jak zaobserwowałem – wydrążą sobie to co miękkie, a
resztę wyrzucają. Dlatego się piecze jabłko, żeby je zjeść razem z łupiną, bo
łupina jest w jabłku najdrogocenniejsza. Nie samo jabłko, bo jabłko posiada bardzo
mało witamin. Ale zawiera pektynę drogocenną dla organizmu, a pektyny chronią
nas przed zatruciami, przed złym trawieniem, przed zapaleniem jelit, przed
zapaleniem przewodu pokarmowego. To jest drogocenna rzecz.
Na maśle i na margarynie nie można smażyć.
Margaryna pochodzi właściwie z oleju, ale nie znosi temperatury wyższej jak
100–120 st. i już od razu się pali. Olej natomiast wytrzymuje temperaturę do
350 st. i nie pali się. Na smalcu można smażyć, bo smalec wytrzymuje
temperaturę aż do 500 st. i dlatego kiedyś wszystkie placki smażono na smalcu.
Łój jest błogosławieństwem dla organizmu. Jest dobry przeciw miażdżycy. Placki
ziemniaczane na łoju są najzdrowsze. Łój wołowy, żółty, ten gruby łój trzeba
kupować – jak widzicie – w sklepach i na łoju ziemniaki robić – bardzo zdrowe.
Ziemniaki po Żydowsku: na dno garnka lub
rondla położyć kilka liści surowej kapusty, kilka marchwi posiekanych, na to
nałożyć warstwę posiekanej w kostkę surowej wołowiny i też troszeczkę łoju, na
to warstwę surowych ziemniaków, tylko już bez marchwi i bez kapusty, dalej
warstwa mięsa, warstwa ziemniaków, warstwa cebuli, warstwa mięsa, warstwa
ziemniaków i cebuli, posypać po wierzchu pieprzem, dać 2 listki bobkowe, wlać
do tego ze 2– 3 kubeczki wody i wstawić do piekarnika na godzinę. Oczywiście
przykryte pokrywką.
Pomidory są szkodliwe tylko w
przypadku, jeśli ktoś ma wrzody żołądka. W żadnym innym przypadku nie są
szkodliwe. Jest w nich potas, zapobiegają kurczom w nogach, zmęczeniu i
kurczeniu się mięśnia sercowego, migotaniu przedsionków, tak, że nad pomidor
lekarstwa lepszego się nie znajdzie, ani na serce, ani na mięśnie. Poza tym
ostry sok pomidorowy potrafi pomagać trawić. Tam, gdzie jest bezsoczność
żołądka, złe trawienie, to trzeba przyrządzić sobie sok pomidorowy na ostro z
surową cebulką, nawet dopuszczalna jest łyżeczka octu do tego. Na trawienie.
Pomidor jest złośliwy, jeżeli u kogoś się
rozwija, nie daj Boże, rak.
Papryka jest błogosławieństwem dla organizmu. Żaden
typ papryki nie jest szkodliwy.
Do Jugosławii jeździłem prawie co roku, a tam
nie ma dnia, jak się nie zjada w rodzinie półtora do dwóch kilogramów papryki.
Jeżeli się nie znosi zapachu papryki, tzn., że organizm coś tam ma do niej,
jakieś pretensje.
Gruźlica jelit – może być leczona z bardzo dobrym skutkiem
piołunem, który jest także na bezsoczność żołądka bardzo dobry.
Śledzie to jest
kopalnia selenu, jodu, cynku i fosforu – czterech dla nas najdrogocenniejszych,
niezbędnych składników. Ryby mają fosfor, jod, cynk, ale nie mają selenu.
Cebula rozrzedza krew, a selen daje
rozum.Selen hamuje starzenie się organizmu, daje całkowitą odporność na
choroby, również na choroby zakaźne, zapobiega przemęczeniu. I dlatego selen
jest nam bardzo potrzebny jako niezbędna substancja składowa. Mamy taki duży gruczoł,
na który niewielu lekarzy – nawet przy badaniu – zwraca uwagę. Nikt się nim nie
przejmuje, a to jest jeden z najważniejszych gruczołów, wisi 3 cm od tarczycy,
dwoma płatami kładzie się na serce z obu stron. Nazywa się grasica. I ta
grasica wydziela hormon przeciw zmęczeniu, przeciw starzeniu się, przeciw
spadkowi intelektu, zapobiegając wszelkim chorobom, nawet rakowi.
Selen w 100 proc. blokuje raka. Tego
selenu prawie w pożywieniu nie mamy. Bo gdybyśmy jedli kaszę jaglaną, gdybyśmy
jedli mamałygę z kukurydzy, no to byłoby z tym selenem jeszcze jako tako. Ale
że nie mamy ani kaszy jaglanej, ani kukurydzianej, to powinniśmy chociaż na te
śledzie lecieć.
Śledzie z cebulką, z olejem, to mamy selen , jod, fosfor, cynk,
z cebuli siarkę, w oleju wit. A i B, i biotynę, wit. H, która wszystkie drogi
oddechowe leczy, łącznie ze strunami głosowymi. Jeżeli ktoś ma jakiś wstręt, bo
czasami bywa tak, że ktoś ma wstręt do zapachu śledzia, to można je po
Mojżeszowemu zrobić. Tak samo jak po polsku, tylko zalać gorącym olejem. Zanim
olej ostygnie, to struktura zapachowa i śledzi i cebuli zupełnie zmieni się.
Delikatna forma konserwowa, zupełnie dla nas niespotykana, bardzo smaczna,
apetyczna. I mięso śledzi wtedy o wiele łatwiej od ości odchodzi, bo gorący
olej je rozmiękczył. Potrawy smażone są niezdrowe?
Wszystko będzie zdrowe, jeżeli w tym
czasie, kiedy jecie takie wieprzowe boczki, wypijecie więcej kwaśnego
kefiru.Proszę pierwszy kefir kupić w sklepie, tak ze 2–3 litry (na ok. 8 osób).
Przetrzymać go przez 12 godzin w domu, tak żeby grzybki kefiru dobrze się
rozwinęły i później już do zwykłego, chudego, przegotowanego mleka wlać i niech
to przez 24 godziny stoi w ciepłym miejscu, aż skiśnie i się zetnie. Potem to
trzeba wytrzepać porządnie. Wczorajszym kefirem już jutrzejszy można zakwaszać.
Sproszkowane mleko jest bardzo
drogocenne do gotowania wszelkich zup, do picia kawy zbożowej z mlekiem, ale
nic więcej z tego nie można zrobić. Cukrzyce wszelkiego rodzaju są wynikiem
wadliwego odżywiania i przeciążenia trzustki (rosoły przede wszystkim, cukier
naturalny, a poza tym nieregularne jedzenie). Człowiek powinien jadać
regularnie. Znerwicowany człowiek nie powinien pozostawiać możliwości do
odkładania się tłuszczów. Nie powinien jadać nadmiernie. Kiedy rośniemy,
powinniśmy jadać dużo, ale już po 23 roku życia, jak skończy się okres
rozwojowy u dziewcząt, a po 25 u mężczyzny, to człowiek powinien jadać o 1/3
mniej.
Nie jedz ogórków po czterdziestce! Żeby nie być cukrzykiem na przyszłość, trzeba jadać często, a po trochu. Wtedy nie ma skłonności do tycia. Nie można zostawić znerwicowanego żołądka pustym, bo jak on się zasysa i wysysa żółć z woreczka żółciowego, to tym bardziej drażni trzustkę. Bo woreczek żółciowy jest przyrośnięty do opuszki dwunastnicy takim twardym kablem, a sam leży aż 13 cm dalej. A do opuszki dwunastnicy jest bezpośrednio przyrośnięta taka mała kijanka, 12–dekagramowa trzustka i przewód jej podłączony jest do brodawki watera, w tym miejscu, gdzie przewód żółciowy. Jak następuje ssanie, to ssanie opróżnia woreczek żółciowy i wątrobie właściwie szkody nie przynosi, bo tylko woreczek żółciowy opróżnia i wysysa z niego wszystko.
Nie jedz ogórków po czterdziestce! Żeby nie być cukrzykiem na przyszłość, trzeba jadać często, a po trochu. Wtedy nie ma skłonności do tycia. Nie można zostawić znerwicowanego żołądka pustym, bo jak on się zasysa i wysysa żółć z woreczka żółciowego, to tym bardziej drażni trzustkę. Bo woreczek żółciowy jest przyrośnięty do opuszki dwunastnicy takim twardym kablem, a sam leży aż 13 cm dalej. A do opuszki dwunastnicy jest bezpośrednio przyrośnięta taka mała kijanka, 12–dekagramowa trzustka i przewód jej podłączony jest do brodawki watera, w tym miejscu, gdzie przewód żółciowy. Jak następuje ssanie, to ssanie opróżnia woreczek żółciowy i wątrobie właściwie szkody nie przynosi, bo tylko woreczek żółciowy opróżnia i wysysa z niego wszystko.
Ale to ssanie jest tak silne, że wysysa na zewnątrz
położony bardzo delikatny przewód trzustkowy. Bo trzustka oprócz żółci, musi
wydzielać do organizmu sok, który rozmydla tłuszcze. Bez soku trzustkowego,
tłuszcze są zupełnie niestrawne, zlepiają jelita. Natomiast sok trzustkowy
zachowuje się w jelitach tak jak „Ludwik” do zmywania naczyń. Rozmydla zupełnie
tłuszcze, które my zjadamy. I jak żołądek wypycha przerobioną gęstą papkę
trawienną, to wtedy ten tłuszcz, znamionko, które nazywa się brudawka, zżera, drażni,
ono się rozsuwa leciutko i wtedy w naturalny sposób ścieka żółć i ścieka
kropelkami sok trzustkowy i to przepływa do cienkich jelit. A w cienkich
jelitach wymieszane, rozbełtane zupełnie rozmydla tłuszcz na neutralna
substancję, z domieszką żółci. I ten tłuszcz w dalszej drodze jest trawiony.
To jest bardzo ważne. Jeżeli natomiast jemy dużo rosołów,
pieczone mięsa, szczególnie te polskie kotlety schabowe (uchowaj Boże), to
wtedy trzustka nie nadąża wydzielać tyle co trzeba soku, albo jeżeli jest narażona
na to ssanie, wpada w stan zapalny, bo jej przewód jest nadszarpywany. Wtedy
trzustka traci równowagę wytwarzania hormonów i zaczyna coraz mniej produkować
insuliny. I wtedy zaczyna się skłonność do złej przemiany cukru. Atakuje
przeważnie ludzi tęgich.
Wszystkie kotlety z każdego mięsa, trzeba ubić na
stolnicy, aby się rozlatywały, nawet kury nie powinno się inaczej przyrządzać –
miękkie kawałki kury ubić porządnie na stolnicy, młotkiem metalowym (nie
drewnianym), utytłać w gruboziarnistej mące, później dopiero w ubitym jajku i
usmażyć na oleju tak, jak kartoflane placki na złoty, piękny kolor, który się
nawet nie da rady przypalić i na talerzu dopiero posypać pieprzem i solą i
położyć na to dwie łyżki uduszonej na oleju cebuli.
Kotlety schabowe należy najpierw obtaczać w jajku,
później w bułce, znowu w jajku i znowu w bułce i smażyć na tłuszczu wieprzowym.
Albo np. mięso wołowe duszone – najpierw opiec po wierzchu na oleju, potem
przełożyć do rondla, nasypać dużo jarzyn i niech mięso się tak podusi. Sosy –
posiekać drobno mięso, lub nawet jeden kawałek większy, usmażyć na różowo, tak
porządnie na różowo, Żeby było przypieczone i do już usmażonego mięsa wlać
gorącej wody. Zrobi się z tego naturalny kolor. Rozrobić na mleku mąkę i wlać
do sosu. Taki sos jest pachnący i smaczny.
Wszystkie zasmażki są tragiczne dla organizmu. Wymagają
wielokrotnie więcej sił trawiennych jak zwykła potrawa. Bo nie spala się i
zamienia się w taką samą substancję zakwaszającą przewód pokarmowy jak mielona
kawa. Jak ten węgiel z kawy. Nie można spalonego jadać. Skórka od chleba – jest
bardzo zdrowa, drogocenna – wszystkie witaminy, jakie tylko są w zbożu, są w
skórkach od chleba. Poza tym radziłbym, chociaż co drugi dzień jadać na kolację
płatki owsiane gotowane pół na pół z otrębami pszennymi i z mlekiem.
To drogocenna substancja odżywcza.
Płatki owsiane są kopalnią magnezu i selenu. A otręby to
cała kupa witaminy B kompleks i błonnik, który wydrapuje nam kiszki i
oczyszcza. Można nawet dosypywać garść otrębów do ciasta makaronowego domowej
roboty. Ciasto momentalnie odkleja się od rąk i stolnicy, pachnie pszenicą.
Dynia – jest kopalnią cynku, soli mineralnych. Cynk zabezpiecza przed
wszystkimi chorobami związanymi z niepłodnością ludzką, u kobiet z rakami
piersi i narządów kobiecych, u mężczyzn gruczołem krokowym, z wypadaniem
włosów, z krwawieniem dziąseł, zwiotczeniem skóry,wrzodami – to wszystko od
dyni zależy.
Młodym małżonkom zawsze zalecam dodawać ją do
wszystkiego. A na zimę jest idealny dżem z dyni pól na pół z jabłkami. Posiekać
dynię i jabłka, wrzucić do przegotowanego syropu, nawet cukrzanego, z
goździkami i smażyć na wolnym ogniu po godzinie przez 3 dni. I mamy idealny
dżem. A kto zjada pestki z dyni, to 100 lat nic nie wie o starości.
Ryż – jak najbardziej jest
zdrowy, ale jest zasadotwórczy, odkwasza przewód pokarmowy. Nie powinniśmy
szukać bardzo krystalicznego ryżu, Żeby nie był bardzo wypolerowany, bo ten nie
ma wartości odżywczych. Natomiast ryż prosty, zwykły ma bardzo dużo witaminy B1
i B2, silnie działa przeciw zmęczeniu mięśni i przeciw wyczerpaniu nerwowemu.
Jeśli ktoś lubi ryż, to znaczy, Że organizm go potrzebuje. Od ryżu piękna cera
się robi, to już z góry wiadomo.
Ogórki – mają tylko sole
mineralne. Ogórkami bardzo dobrze płukać nerki. W okresie zielonych ogórków, w
każdym domu powinno się wziąć kilka ogórków codziennie, przepuścić przez
sokowirówkę i ci, którzy mają kłopoty z nerkami, z pęcherzami, z oddawaniem
moczu, to dwa razy dziennie wypić szklankę soku ogórkowego, niczym nieprzyprawionego.
Można dodać, w trakcie przepuszczania przez sokowirówkę, kilka ździebełek
koperku.
Osoby po czterdziestym roku życia nie powinny
jeść świeżych ogórków. Bo już wtedy zgryz nie jest odpowiedni, aby to rozmielić
porządnie, a żołądek jest już trochę osłabiony, żeby go dobrze rozetrzeć. I
następuje niestrawność ogórkowa. Ogórek jest bardzo ciężko strawny. Dlatego
ogórki dla starszych ludzi powinno się na zwykłej tarce od ziemniaków rozcierać
na miazgę i mieszać ze śmietaną z przyprawami, dużo jarzynek do tego, dużo szczypiorku,
dużo koperku i to jest doskonała potrawa. Nawet najbardziej chory człowiek zje
i nie będzie miał naruszonego systemu trawiennego.
Natomiast drogocenne są ogórki małosolne i ogórki kwaśne,
kiszone, tylko nieprzesolone. Nigdy nie można ogórków kwasić solą jodowa białą.
Zawsze trzeba kupować sól czarną, albo z Włodawy, tę z żelazem, wtedy
ogórki są ciemne, twarde i nie pleśnieją. A po soli jodowej, białej, są jak
stare papucie, pleśnieją prędko i są nic niewarte.
Cukinia jest dobra.
Bardzo zdrowe jest picie po obiedzie. Ale my bardzo źle jemy. My mamy taki
jakiś nietypowy zwyczaj żywieniowy, że jemy najpierw zupę. Powinno się jeść
najpierw to, co jest gęste. Jadać wszystkie drugie dania, jadać wszystkie suche
desery, a na koniec jeść zupę. A po zupie wypić kompot. Bo mamy spłukać to
wszystko i tam rozcieńczyć. Tymczasem my nalejemy do żołądka wody, a później w
to chlup, kawałki wpadają. „Betoniarka”. Zawroty głowy – to już jest niedobrze,
bo to są zaczopowane naczynia krwionośne w mózgu, gdzieś w jakichś miejscach
wapnem. Wapnem kradzionym przez serce. Koniecznie używać wit. B1 w tabletkach.
Czosnek jest
drogocenny, ale nie można przekraczać 2 ząbków na dobę, bo rozdyma bardzo
kanały wątrobowe, jest silnie bakteriobójczy, zapobiega sklerotyzacji , uszczelnia
naczynia krwionośne, ale tak rozdyma wątrobę, że człowiek tchu nie może złapać.
Niektóre organizmy są przyzwyczajone, to mogą sobie pozwolić na luksus.
Pan Bóg już tak nas złożył doskonale, że jak byśmy
rozłożyli siebie na czynniki pierwsze, to patrząc na nasze organy wewnętrzne
bylibyśmy „przerażeni” doskonałością mądrości Przedwiecznego. Na ich sprawność,
na ich formę współpracy ze sobą, bo tam przecież bez żadnych inżynierów, bez
Żadnych form nakazowych i kontroli, to wszystko jest tak ze sobą zsynchronizowane,
że pracuje lepiej jak mrówki w swoim mrowisku.
A ten komputer mózgowy, który Przedwieczny ożywił swoją
własna formą tchnienia, w który jeszcze wpoił rozsądek i sumienie, którego
żadnemu innemu stworzeniu nie podarował tylko człowiekowi, to już wprawia nas w
zdumienie tak wielkie, że niepotrzebna nam wtedy żadna księga wielkiej
uczoności o Przedwiecznej mądrości. Nawet już kwiatów nie musimy oglądać przez
szkło powiększające, tych najcudowniejszych kwiatków, którymi są kwiatuszki
wrzosu.
Okazuje się, że są dziesięciokrotnie piękniejsze od
najpiękniejszych lilii. Ale trzeba przez dużą lupę patrzeć na to. I tak dopiero
Przedwiecznego na dnie tego wrzosowego kwiatuszka znaleźć. To jest piękna
rzecz. Ale jakbyśmy też i sami siebie w anatomiczny sposób rozłożywszy na
czynniki pierwsze obejrzeli, no to już geniusz Przedwiecznego jest tak wielki,
Że Żadna mądrość starobiblijnych uczonych w Piśmie nie potrafi tego Geniuszu
nam wyłożyć.
Na Żylaki– 3 razy w tygodniu
kasza gryczana i tabletki wenescin – z gryki i z kasztanowca. Stopy palą – to
już jest miażdżyca tętnic podkolanowych – trzeba się bronić: nie palić
papierosów, nie jeść cukru, nie jeść rosołów i zacząć rozcierać sobie pod
kolanami nogi spirytusem kamforowym. Żeby udrożnić delikatne naczynia krwionośne,
które już nie dostarczają tak dokładnie krwi do stóp, jak to potrzebne jest.
Moczenie w szałwii nic nie pomoże, lepiej moczyć nogi w zwykłej sodzie do
picia.
Na odciski zwykła cebula. Dużą
główkę cebuli przeciąć wzdłuż, położyć na kuchni, żeby się upiekła jak do
rosołu się przypieka, wystudzić. Nogi wymoczyć w ciepłej wodzie z sodą do
picia. Wziąć jeden płatek cebuli upieczonej, wsypać ździebełko cukru pudru,
położyć na odcisk i przybandażować tę maseczkę. Zmieniać co 8 godzin, przez 3
dni. I tak pięknie rozmiękczymy odcisk, że można momentalnie nałożyć
najciaśniejszy but i iść nawet na bal i już się nie czuje, że odcisk jest na
nodze. Ale po trzech dniach swędzenie nie da się wytrzymać i trzeba znowu
wymoczyć w ciepłej wodzie z sodą nogi i odcisk odejdzie od zdrowego ciała i
tkanki nie naruszy. Jeżeli bywa odcisk stary i duży, kurację powtórzyć.
Reumatyzm– jeśli chcemy
leczyć, to przede wszystkim grochem, bo posiada tyle działań antyreumatycznych,
że na poligonie właśnie chroni chłopców od zmęczenia, od pocenia się, od
choroby przemęczeniowej kostnej. Groch gotuje się z kminkiem, na sucho i
później dodaje się do każdej zupy 2–3 łyżki grochu. Z kminkiem i z masłem.
Wpada kolano jedno w drugie – bo mu brak maziówki. A jak brak maziówki, to
trzeba 3 razy w tygodniu używać zwykłej galarety.
Wzrok się pogarsza?
Przemywać oczy esencją herbacianą i brać wit. A+B i wzrok poprawia się sam.
Przemywać esencją, ale można na wieczór robić okłady na 20–30 minut. Przy
zapaleniu spojówek też robić okłady z esencji herbacianej, a poza tym brać wit.
A+B w kapsułkach, albo 3 duże gotowane marchwie codziennie zjeść z masłem. Na
łamanie w kościach trzeba pić dużo mleka i dużo herbaty z mlekiem. Rano jedną
szklankę, w południe drugą szklankę i co drugi dzień po śniadaniu szklankę
mocnej herbaty bez mleka z łyżką spirytusu, – który rozrzedza krew do
najwyższych granic, a esencja herbaciana zawiera kofeinę i delikatną teinę –
rozszerza naczynia krwionośne ……
Źródło: http://superfon.myftp.org:9080/Ksi%C4%85%C5%BCki%20opublikowane%20do%20%C5%9Bci%C4%85gni%C4%99cia/Ksi%C4%85%C5%BCki%20r%C3%B3%C5%BCne/Wo%C5%BAniakowie%20Ojca%20Grande%20przepisy%20na%20zdrowe%20%C5%BCycie.txt
genialne ! mam w trakcie czytania artykułu już ugotowany groch z cebulą, kminkiem i do tego biała gryka ! dziękuję za wszystkie niezbędne wyjaśnienia by lepiej jeść i żyć !
OdpowiedzUsuńdziekuje , juz nastawilem groch, caly, w wodzie po kartoflach... jutro zagotuje jak sie namoczy :) mmm
OdpowiedzUsuńCiekawe rzeczy, jednak co do smazonej cebuli i slodkiego mleka to mam odmienne zdanie. Czy gotowanie i smazenie nie niszczy witamin? Co do kuchni zydowskiej, to juz nie te przepisy. Rosol tez jest ulubiona zupa Zydow, a gotowanie na rozne swieta to tragedia, gotowanie, mrozenie, jedzenie potraw przez 3 dni i zadnych garnkow z woda u znajomych nie widzialam, a mam ich sporo, woda prosto z kranu do garnka. Zydzi takze uzywaja w przepisach do ciast a nawet potraw gotowanych cukier i ocet. Tak wiec, kiepsko z tym jedzeniem u nich.
OdpowiedzUsuńMoże u Twoich znajomych kiepsko. U mnie, u mojej rodziny i przyjaciół jedyną rzeczą, której brakuje jest ten oddzielny garnek do wody. Cukru ilości minimalne i tylko trzcinowy, ciemny; najczęściej jednak miód i syrop z daktyli. Mięsa mało, mleka i serów dużo. Do tego strączkowe, zbożowe i duuuuużo warzyw. Przede wszystkim warzywa, owoce znacznie rzadziej i w niewielkich ilościach, bo są słodkie.
Usuńjeżeli mam helikobakter też mogę groch i to wszystko o czym pan wspominał
OdpowiedzUsuńPomyliles linki, bo w linku, ktory podales, jako zrodlo, nie ma tej wiedzy :( Napisz prosze, z ktorej ksiazki o. Grande jest ten tekst - mysle, ze warto kupic.
OdpowiedzUsuńSą trzy tomy książki "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie"
UsuńDużo ciekawych myśli.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się co do mleka i wpływu na kości. Dorosły człowiek nie potrzebuje mleka. Żadnego. Abstrahując już od jakości tego jakie jest dostępne dla ogółu.
Wapn z mleka nie buduje kości.
Nabiał owszem.
Porady dobre, bo dostępne. Produkty tanie, krajowe. Smaki typowe dla naszego regionu.
- Mam wątpliwości co do chleba, bo ten współczesny nie ma nic wspólnego z tym z roku 1990 kiedy spisywany był ten wywiad (mleko też było inne..).
Nie mogę się zgodzić co do octu, oczywiście jabłkowego, nie spirytusowego. Może stąd zdanie odrębne. Autor nie precyzuje.
O margarynie też wiedzy Autor nie miał i nie pisze, że totalnie trująca.
Niemniej wiele informacji godnych zauważenia, zapamiętania i wprowadzenia w życie.
ok.
OdpowiedzUsuńSuper wiadomosci
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCoś tu jest nie tak z kilkoma sprawami : jeżeli chodzi o cholesterol to nie wolno go obniżać ,to było i jest wielkie kłamstwo ,opisane jest to w książce CHOLESTEROL NAUKOWE KŁAMSTWO Uffe Ravnskov a jeśli chodzi o mleko to nie z kartonu i tylko kwaszone ,pieczywo i przetwory mączne również do wywalenia http://www.fronda.pl/a/pij-mleko-bedziesz-kaleka,80083.html https://ukryteterapie.pl/cholesterol-naukowe-klamstwo-uffe-ravnskov
OdpowiedzUsuńGenialne!
OdpowiedzUsuńÌwidzę że jestem kandydatem na zdrowego człowieka ponieważ nie używam cukru natomiast tak jak tutaj ten zakonnik sugeruję czosnek i cebula w ciągłym użyciu stanowią antidotum na wszelkiego rodzaju zakażenia wirusowe bakteryjne nie znam Co to znaczy słowo grypa czy przeziębienie od dłuższego czasu cukru w ogóle nie używam i nie będę
OdpowiedzUsuń