Dla profesora Pirleta skutki konsekwentnej
diety pełnowartościowej są jasne: Po 10 czy 20 latach dochodzi do pogorszenia
stanu zdrowia. Często nagłe procesy starzenia w obrębie systemu tętnic czy
stawów zaczynają szybko postępować.
Choroby spowodowane jedzeniem żywności
pełnowartościowej
„Obywatel będący pod wpływem bijących na alarm dietetyków
oraz tego, co mówią ilustrowane książki i telewizja, wierzy, że musi
zrobić coś dla swojego zdrowia. Odżywia się zgodnie z naturą, odżywia się
pełnowartościowo. Skutki są złe, a czasem wręcz katastrofalne”.
Emerytowany profesor medycyny Karl Pirlet, były wykładowca Uniwersytetu we
Frankfurcie, przedstawia niekończącą się listę przypadków pacjentów stosujących
dietę pełnowartościową, którzy musieli zostać poddani leczeniu i którym
zdrowie wróciło dopiero po odstawieniu tej diety. Te dane są jednak zupełnie
niezgodne z tym, co przedstawiał nam jego kolega po fachu, dr Bruker.
Posłuchajmy go: „Przyszła do mnie na wywiad pewna
dziennikarka. W czasie rozmowy okazało się, że jest dyplomowanym
ekotrofologiem. Kobieta wyszła za mąż, zaszła w ciążę i zaczęła
rygorystycznie przestrzegać zasad pełnowartościowego odżywiania. Opowiadała,
że była rozdarta. Doszło do poronienia, potem znów zaszła w ciążę, znowu
stosowała dietę pełnowartościową i znowu poroniła. Powiedziała mi wtedy:
Znowu jestem w ciąży, ale teraz czuję się świetnie. Jem to, co mi smakuje
i co mi służy: lekki chleb, trochę owoców i sałatę, delikatne mięso
ryby i czasem kawałek ciasta”.
Dla profesora Pirleta skutki konsekwentnej diety
pełnowartościowej są jasne: „Po 10 czy 20 latach dochodzi do pogorszenia stanu
zdrowia. Często nagłe procesy starzenia w obrębie systemu tętnic czy
stawów zaczynają szybko postępować. W codziennej praktyce spotykam się
z bardzo zaawansowanymi przypadkami. Naturalnie nikt nie chce przyjąć, że
stosowanie przez wiele lat tak zdrowego sposobu odżywiania jest przyczyną
problemów związanych z pogorszeniem ogólnego stanu zdrowia”. Pirlet pisze
też, jak wstrząsnęło nim niedawne spotkanie z profesorem interny
i kardiologii:
W latach pięćdziesiątych sporo dyskutowaliśmy na temat
wad i zalet tych diet. Był wtedy szczupłym, żylastym ascetą, zwolennikiem
naturalnego odżywiania. Spotkałem go ponownie w 1965 r. w Baden
Naunheim siedzącego na ławce w słońcu, znacznie postarzałego.
W zrujnowanym ciele wyróżniał się wydęty brzuch. Powiedział: Panie Pirlet,
starość jest straszna. Miał pan rację, nie można żywić się ziarnem. Niektórzy
młodzi ekotrofolodzy są w stanie to wytrzymać, ale ta dieta nie jest z pewnością
właściwa dla starszych ludzi”. To wszystko dało Pirletowi do myślenia.
Kto zatem ma rację, Kollath czy Pirlet? Odpowiedź jest
wyraźnie widoczna: to, co jednym wychodzi na zdrowie, innym może zaszkodzić.
Nie jest to nic nowego, ale większość dietetyków nie chce tego przyjąć do
wiadomości. Zarówno zwolennicy liczenia kalorii, jak i propagatorzy diety
pełnowartościowej, kierują swoje przesłanie do całego społeczeństwa, nie bacząc
na istnienie różnic indywidualnych. Pytanie brzmi, komu to szkodzi, a dla
kogo jest zdrowe, ale przede wszystkim, kiedy dieta pełnowartościowa może
zaszkodzić.
To, co profesor Pirlet opisuje w tak drastyczny
sposób, możemy potwierdzić na podstawie własnych obserwacji oraz wielu rozmów
z propagatorami diety pełnowartościowej, doradcami żywieniowymi oraz
studentami ekotrofologii. Jedzą oni dla zdrowia pokarmy, których nie lubią,
a gdy nadal nie są w pełni zdrowi, wierzą, że nie jedli wystarczająco
pełnowartościowo, że czymś „zgrzeszyli”. Często początkowo surówki
i pokarmy pełnoziarniste im służą. Dopiero po kilku miesiącach zniechęcają
się i przyznają, że pełnowartościowe pokarmy powodują dolegliwości...
Głód – narkotyk młodych dziewcząt
Spróbujmy wyjaśnić powstawanie nałogu na konkretnym
przykładzie. Weźmy młodą dziewczynę z zachodniego, bogatego społeczeństwa,
w którym szczupłość jest ważna i trzeba do niej dążyć. Dziewczyna
jest w wieku dojrzewania, zmienia szkołę i doznała zawodu miłosnego.
Ma więc dużo stresów i nie jest w najlepszym nastroju. Najpierw
poprawia go sobie czekoladą. Tym sposobem dorabia sobie trochę tłuszczyku. Jest
to w zasadzie normalne przy zawodzie miłosnym. W szkole i wśród
przyjaciółek widziane jest to jednak trochę inaczej, a właśnie ich ocena
jest dla niej najważniejsza. Jej nastrój spada.
Dlatego decyduje się zastosować ścisłą dietę. Wszystko
przebiega świetnie, chudnie i wszyscy wokół ją podziwiają. Jej nastrój
jest fantastyczny.
To, co na pierwszy rzut oka wygląda niewinnie
i „normalnie”, może jednak w pewnych warunkach mieć fatalne skutki:
ta młoda dziewczyna nauczyła się właśnie, że przez zrezygnowanie
z jedzenia może poprawić sobie nastrój.
Jej organizm ukrył negatywne strony diety (głód,
nerwowość i depresję) pod przykrywką endorfin. Dzięki nim ekstremalne bóle
czy silny głód stają się „znośne”. „Przystosowanie powstaje w ciągu kilku
dni ścisłej diety i utrzymuje się tak długo, jak długo brakuje organizmowi
pokarmu”, opisuje profesor Huebner. Dlatego też naszej młodej dziewczynie jest
dobrze w czasie głodu, na pewno lepiej w porównaniu z podłym
nastrojem przed dietą.
Uznanie społeczne rosnące dzięki chudnięciu jeszcze
bardziej polepsza samopoczucie. Nagradzanie endorfinami przewyższa
nieprzyjemności związane z głodem, nie można się więc dziwić, że ktoś się
od tego uzależnia.
Powstaje prawdziwe uzależnienie, co okazuje się
najpóźniej wtedy, gdy nasza młoda dama osiągnie „wymarzoną wagę” i chce
przestać trzymać się diety: nie udaje jej się to. Jej organizm po prostu tęskni
za tym pięknym uczuciem „high’u”, nakazuje jej ciągle się głodzić, chociaż ona
sama dużo myśli o jedzeniu i artykułach spożywczych, chociaż się
odcina od przyjaciół i rodziny i chociaż jej organizm już przestaje
przypominać ideał piękna, ponieważ staje się regularnie wychudzony.
Jednak ona tego nie zauważa. Nałóg ogranicza jej
percepcję rzeczywistości. Nałóg troszczy się o to, by ludzie wychudzili
się aż do szkieletu i ciągle uważali, że są za grubi. Uzależniony organizm
zrobi wszystko, by dostać to, co poprawia mu nastrój. Ciągle potrzebuje tego
więcej, a w końcu powstaje anoreksja – zupełnie jak w przypadku
prawdziwego narkotyku – uzależnienie zawsze wraca.
Fragment książki "Smacznego! Chorzy z
powodu zdrowego jedzenia"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz