piątek, 29 kwietnia 2016

Wycieczka po naczyniach krwionośnych. Tego nie dowiesz się od lekarzy


Oczyść swoje tętnice w naturalny sposób. Tego nie dowiesz się od lekarzy
Wycieczka po naczyniach krwionośnych

Naczynia krwionośne przypominają system wodno-kanalizacyjny w domu. Składa się on zazwyczaj z wytrzymałych, miedzianych rur doprowadzających wodę pod ciśnieniem. Są również rury odprowadzające wodę wykonane z tworzyw sztucznych, o dużej średnicy i cienkich ściankach, pozwalają wodzie po prostu odpływać.
Rury doprowadzające wodę można porównać do tętnic, które dostarczają krew do narządów Twojego ciała. Tętnice to solidne naczynia krwionośne o grubych ścianach – przepływająca przez nie krew znajduje się pod wysokim ciśnieniem nie mogą, więc pękać. Jednakże nie są one aż tak sztywne jak rury kanalizacyjne. Są one do pewnego stopnia elastyczne, tak aby mogły dostosować się do przepływu krwi w zależności od potrzeb narządów.
Naczynia odprowadzające krew z narządów i przenoszące ją do serca to żyły. Są one miękkie, mają cienkie ściany, ale nie stanowi to zagrożenia, ponieważ krew płynie w nich powoli.
Tak jak woda w domu, krew płynąca naczyniami pod ciśnieniem, (czyli w tętnicach) ma żywą barwę. Krew odpływająca miękkimi naczyniami, czyli żyłami, jest ciemna. Nerki i wątroba służą jako oczyszczalnie ścieków – filtrują odpady. Natomiast płuca wzbogacają krew w tlen. Dodatkowo, wątroba jest jak stacja paliw: dostarcza krwi glukozę, która służy komórkom za paliwo.
Dlaczego krew nie przykleja się do tętnic?
Krew ma niedobry zwyczaj lepienia się do wszystkiego. Możesz się o tym przekonać, kiedy zaczniesz krwawić: krew zostawia plamy na każdej powierzchni, z którą się zetknie! A jednak nie przykleja się ona do ścian tętnic.
Ten cud zawdzięczamy cienkiej warstwie komórek nabłonkowych, które wyściełają wnętrze tętnic. Komórki te wytwarzają antykoagulant, dzięki któremu krew spływa po ścianach tętnic jak woda po kaczce.
Niestety palenie tytoniu, działanie wolnych rodników (kanibalistycznych cząstek), homocysteiny (substancji prowadzącej do stanów zapalnych), niewłaściwa dieta czy siedzący tryb życia nieustannie niszczą nabłonek tętnic.
W przypadku uszkodzenia nabłonka komórki krwi przyklejają się do ściany, tworząc niewielki skrzep. Pozwala to naprawić tętnicę, ale po takiej naprawie pozostają ślady.
Kluczowa rola płytek krwi
Krew nie jest jednorodnym czerwonym płynem. Składa się ona z żółtawego przezroczystego płynu zwanego osoczem, w którym zawieszone są białe i czerwone krwinki oraz płytki krwi. Oprócz tego we krwi znajdują się cukry oraz białka, które jak statki transportują tłuszcze, a wśród nich – cholesterol.
Rolą płytek krwi jest zapobieganie utracie krwi.
W przypadku powstania otworu w żyle lub tętnicy płytki gromadzą się w danym miejscu, sklejają ze sobą i zatykają otwór jak korkiem. Następnie w uszkodzonym miejscu tworzy się rodzaj „sieci rybackiej” z fibryny, w który wplatane są czerwone i białe krwinki oraz elastyna; „korek” twardnieje i staje się niemal niezniszczalny: to zjawisko nazywamy koagulacją. To ten sam mechanizm, który hamuje krwawienie z ran, tworząc strupki na skórze.
W przypadku powstania otworu w wewnętrznej ścianie tętnicy wyłożonej nabłonkiem rana zabliźnia się, a komórki nabłonka z powrotem ją pokrywają. Krew znowu może przepływać jak wcześniej, nie przylegając do ściany tętnicy. Jednakże powstała blizna sprawia, że ściana tętnicy grubieje. Staje się twardsza. Dochodzi do tak zwanej sklerotyzacji tętnicy. W środku zmiany powstaje „czop lipidowy”, składający się z tłuszczów, kryształów cholesterolu, żelaza, miedzi i wapnia. Ta miękka substancja zwana jest blaszką miażdżycową. Zjawisko to nazywamy miażdżycą tętnic (lub arteriosklerozą).
Miażdżyca tętnic może zaniknąć samoczynnie zwłaszcza, gdy zmiana jest świeża. Jednakże, jeśli nie zmienimy szkodliwego stylu życia, wówczas zjawisko to będzie, co jakiś czas nawracać. Po kilkudziesięciu latach blizna powiększa się, a wraz z nią blaszka miażdżycowa. Światło tętnic może zmniejszyć się nawet o 80%. Jeśli w tym momencie pójdziesz do kardiologa, to zleci on prawdopodobnie badania w kierunku zwężenia światła tętnic (nazywane stenozą).
Zagrożenia związane z miażdżycą
Kardiolog słusznie będzie się martwić. Tak naprawdę wystarczy niewielkie krwawienie we wnętrzu zmiany miażdżycowej. To zdarza się dość często. Takie krwawienie może spowodować zgrubienie blizny i całkowite zablokowanie światła tętnicy. Kolejnym zagrożeniem jest powstanie zakrzepu. W obu tych przypadkach przepływ krwi może zostać całkowicie zablokowany.
Można sobie wyobrazić, że powstanie dużego zakrzepu w tętnicy jest bardzo niebezpieczne!
Narządy nie otrzymują potrzebnego tlenu ani glukozy, a w przypadku utrzymania się takiego stanu – obumierają. Jest to szczególnie niebezpieczne wtedy, gdy dotyczy serca, mózgu, nerek, oczu czy nóg. Zjawisko to nazywamy zakrzepicą; może ona nawet prowadzić do zawału mięśnia sercowego (obumarcia komórek serca) lub udaru mózgu.
Miażdżyca często występuje w tętnicach wieńcowych, które dostarczają do mięśnia sercowego glukozę i tlen. Nazywamy je „wieńcowymi”, ponieważ tworzą one swego rodzaju wieniec wokół serca. Zakrzepica tętnic wieńcowych oznacza zawał mięśnia sercowego, który charakteryzuje się śmiertelnością na poziomie 50% w przeciągu kilku godzin.
Leki przeciwcholesterolowe niczego nie zmieniają
Jeżeli obejrzysz blaszki miażdżycowe pod mikroskopem to zobaczysz, że około 10% ich składu stanowi cholesterol.
Współcześni kardiologowie zaczęli podawać osobom cierpiącym na miażdżycę leki obniżające poziom cholesterolu we krwi. Podręczniki medycyny uczą, że obniżenie stężenia cholesterolu spowalnia postęp miażdżycy i zmniejsza ryzyko powstania zakrzepu prowadzącego do zatoru.
Jednakże obniżenie stężenia cholesterolu wcale nie jest skuteczne. W rzeczywistości cholesterol nie jest przyczyną miażdżycy tętnic, tylko służy do ich naprawy. Dlatego też z wyników większości badań wynika, że leki przeciwcholesterolowe (fibraty, statyny) obniżają stężenie cholesterolu we krwi, jednak nie przyczyniają się do obniżenia śmiertelności związanej z zawałami serca, co było celem tych badań1.
Wręcz przeciwnie – niskie stężenie cholesterolu jest problemem dla organizmu. Cholesterol to niezbędna cząsteczka wchodząca w skład ścian komórek, zapobiegająca wnikaniu w nie płynów pochodzących z zewnątrz komórki. Po obniżeniu stężenia cholesterolu odpowiednią dietą lub lekami osłabiasz swoje komórki i zwiększasz ryzyko wystąpienia udaru krwotocznego, jak potwierdziły to niedawne badania kliniczne2.
Ponadto leki przeciwcholesterolowe mają wiele skutków ubocznych: bóle mięśni i więzadeł3, impotencję4, zaburzenia pamięci5, a także prawdopodobnie zwiększone ryzyko zachorowania na raka6.
Leki przeciwzakrzepowe to obosieczna broń
No dobrze, zapomnij o cholesterolu. Ze względu na to, że incydenty sercowo-naczyniowe wywoływane są przez zakrzepy, współczesna medycyna wymyśliła zażywanie leków zapobiegających krzepnięciu krwi (leki przeciwzakrzepowe).
Dokładnie to zalecają zazwyczaj kardiolodzy. Przepisują oni niewielkie dzienne dawki np. aspiryny, która zapobiega sklejaniu się płytek krwi.
Problem polega na tym, że zmniejszenie krzepliwości krwi zwiększa ryzyko powstania krwawienia związanego z miażdżycą.
Z kolei 40% udarów wiąże się z krwotokiem w obrębie mózgu, co również jest konsekwencją obniżonej krzepliwości.
Jednakże udary występują także u osób, które nie zażywają leków przeciwzakrzepowych, ale ich tryb życia (przede wszystkim brak sportu) i dieta (nadmiar kwasów omega-6 i brak kwasów omega-3) sprawiają, że ich proces krzepnięcia krwi jest zaburzony.
Widać, że zażywanie leków przeciwzakrzepowych nie jest rozwiązaniem pomagającym uniknąć udarów mózgu. Można je stosować w nagłych przypadkach (do rozpuszczenia powstałych wcześniej niebezpiecznych zakrzepów) lub po zabiegu chirurgicznym.
Pomostowanie aortalno-wieńcowe: trudne rozwiązanie
Ponieważ obniżanie stężenia cholesterolu lekami jest nieskuteczne, a leki przeciwzakrzepowe są groźne dla zdrowia, pozostaje zabieg chirurgiczny. Podczas zabiegu chirurgicznego można dosłownie obejść problem stenozy (zwężenia) tętnicy, wszczepiając dodatkowe połączenia między tętnicami. Rezultat takiej operacji jest natychmiastowy. Na tym właśnie polega słynne wszczepienie by-passów. Jednakże zabieg ten jest niezwykle obciążający. Wymaga on znieczulenia ogólnego, otwarcia klatki piersiowej oraz zatrzymania akcji serca, które musi przestać bić, aby można było wykonać zabieg. Ponadto podczas zabiegu konieczne jest użycie pompy do krążenia pozaustrojowego, która co prawda jest niezbędna do utrzymania pacjenta przy życiu, ale jest szkodliwa dla organizmu, szczególnie w przypadku przedłużającego się zabiegu.
Obecnie zabiegi te można przeprowadzać z wykorzystaniem robotów, dzięki czemu nie trzeba otwierać klatki piersiowej ani stosować krążenia pozaustrojowego. Trzeba jednakże pamiętać, że wszczepienie by-passów powinno być ostatecznością. Podobnie jak leki przeciwzakrzepowe, zabieg ten może uratować życie w nagłym przypadku.
Kiedy z powodu zwężonej tętnicy narządom chronicznie brakuje krwi, dochodzi do naturalnego pomostowania (wytworzenia krążenia obocznego). Nowe tętnice omijają zwężenie i nie trzeba przeprowadzać zabiegu.
Takie zjawisko zachodzi jednak tylko w przypadku często używanych narządów. Innymi słowy, organizm jest w stanie sam poradzić sobie z problemem, ale pod warunkiem prowadzenia zdrowego, aktywnego trybu życia (ćwiczenia około min. 30 minut dziennie aż do lekkiej zadyszki i spocenia się).
W przypadku wszczepienia by-passów i prowadzenia siedzącego trybu życia nowe tętnice ponownie zaczynają się zwężać. Wtedy prawdopodobnie znowu trzeba będzie przeprowadzić operację, co niesie za sobą różne zagrożenia.
Teraz już wiesz, że pomostowanie wieńcowe należy przeprowadzać wyłącznie w sytuacjach nagłych. Naturalne pomostowanie jest skuteczniejsze, mniej ryzykowne i wiąże się z mniejszymi kosztami.
Kardiolodzy powinni przede wszystkim zalecać zmianę stylu życia, a nie przepisywać leki i wysyłać na operacje.
Tak się jednak nie dzieje, ponieważ całkiem niedawno pojawiły się nowe rozwiązania: angioplastyka, którą zaczęto stosować pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, oraz stentowanie – w praktyce stosowane od około 1980 r.
Iluzja postępu technologicznego w medycynie
Angioplastyka polega na usunięciu zwężenia bez pomostowania. Chirurg wprowadza do tętnicy wieńcowej cewnik zwany cewnikiem prowadzącym. Cewnik ten jest wsuwany aż do miejsca zwężenia, a następnie wprowadzany jest cewnik z balonikiem nadmuchiwanym pod ciśnieniem. Pozwala to na rozszerzenie przewężonego naczynia.
Na początku rezultaty są zadziwiające. Tętnica rozszerza się, ponownie umożliwiając przepływ krwi. Jak jednak łatwo sobie wyobrazić, płytka miażdżycowa przygnieciona balonikiem na nowo się zabliźnia i narastają na niej nowe komórki. W 40% przypadków po około pół roku po wprowadzeniu balonika tętnice zwężają się ponownie, (czyli następuje tzw. restenoza).
„To nieważne” – orzekli pod koniec lat 80. ubiegłego wieku specjaliści kardiolodzy, kiedy dowiedzieli się o ograniczeniach wiążących się z zabiegiem angioplastyki. „Możemy wstawić do tętnicy niewielką rurkę, która zapobiega jej ponownemu zwężaniu się”.
Wynalazek ten nazwano stentem i zaczęto go wstawiać niemal bez umiaru. Zapominano przy tym, że:
  • wszczepionych stentów nie można usunąć. W razie problemów, cóż, pacjent musi nauczyć się z tym żyć (lub umrzeć);
  • stent, jak łatwo sobie wyobrazić, nie jest tak gładki jak naczynia krwionośne. Wręcz przeciwnie – chropowaty, do którego płytki krwi uwielbiają się przyklejać i tworzyć zakrzepy. W związku z tym pacjentowi po zabiegu należy podawać leki przeciwzakrzepowe, które z kolei zwiększają ryzyko wystąpienia krwawienia (a więc również udaru krwotocznego);
  • komórki tętnic szybko narastają we wnętrzu stentu i w 25% przypadków dochodzi do restenozy.
„To nieważne” – znowu stwierdzili specjaliści kardiolodzy.
Na początku XXI wieku wynaleźli oni tzw. aktywne stenty, pokryte uwalnianą stopniowo substancją zapobiegającą restenozie. Rozwiązanie idealne? Skądże – aby tętnice ponownie się nie zwęziły, pacjent musi latami przyjmować leki przeciwzakrzepowe!
A długotrwałe zażywanie leków przeciwzakrzepowych prowadzi nie tylko do zwiększonego ryzyka krwotoku, ale także sprzyja powstawaniu wrzodów żołądka. W efekcie trzeba przyjmować leki zmniejszające kwaśny odczyn soków żołądkowych, których poważną wadą jest utrudnienie trawienia pokarmów. A to z kolei prowadzi do niedoborów żywieniowych i sprzyja nawet chorobom śmiertelnym. Istna lawina efektów ubocznych!
Kardiolodzy przyparci do muru
Przez długi czas pomniejszano znaczenie tych niedogodności, jednakże kardiolodzy zaczęli mieć pewne wątpliwości. Zauważono, że udary krwotoczne występują częściej, niż sobie to wyobrażano (40% przypadków udarów), a z pozostałych 60% aż 40% miało charakter kryptogenny, czyli nieznaną przyczynę.
Wniosek: należy jak najmniej ingerować w fizjologię chorego, aby nie spowodować (oczywiście nieumyślnie) katastrofy!
Dlatego też większość najbardziej obeznanych z tematem kardiologów, w tym doskonały dr Michel de Lorgeril z CNRS w Grenoble,
nawołują w przypadku chorób dotykających serca i tętnic do stosowania prostszych, bardziej naturalnych i mniej inwazyjnych metod leczenia.
W 2004 roku niemiecki kardiolog Rainer Hambrecht stał się sławny dzięki porównaniu dwóch grup pacjentów ze stenozą naczyń wieńcowych. W pierwszej grupie znaleźli się pacjenci, którzy nie przeszli żadnego zabiegu chirurgicznego, nie brali leków i uprawiali umiarkowaną aktywność fizyczną. Pacjenci z drugiej grupy przeszli zabieg wszczepienia stentu i wrócili do poprzedniego trybu życia. Po 12 miesiącach 42% pacjentów z wszczepionym stentem zaczęło ponownie odczuwać problemy; w grupie osób ćwiczących było to tylko 12%. Ponadto pacjenci z grupy uprawiającej ćwiczenia byli wyraźnie w lepszej formie.
Należy, zatem przestać faszerować osoby cierpiące na choroby serca i tętnic lekami! Poza sytuacjami nagłymi trzeba unikać wszelkich zabiegów chirurgicznych.
Osoby cierpiące na miażdżycę tętnic lub osoby po udarze mózgu powinny przejść na zdrowy styl życia, codziennie uprawiać umiarkowane ćwiczenia fizyczne, stosować dietę śródziemnomorską (Michel de Lorgeril zaleca dietę kreteńską). A przede wszystkim nie zażywać leków obniżających stężenie cholesterolu, ponieważ nie zapobiegają one incydentom naczyniowo-sercowym i mają wiele skutków ubocznych.
Należy jednak unikać wyczynowego uprawiania sportu, ponieważ może to prowadzić do udaru mózgu.
Jak zmotywować się do zmiany stylu życia?
Nowa generacja kardiologów, świadomych wyższości takiego podejścia do leczenia, stanęła przed poważnym problemem. Zdali sobie oni sprawę, że pacjenci nie potrzebują nowego leku ani nowych technologii, ale wsparcia, dzięki któremu odnajdą oni motywację do zmiany stylu życia. Nikt ich tego nie nauczył na studiach…
Oczywiście nie jest łatwo w znaczący sposób zmienić czyjś styl życia. Nawet codzienna praca z trenerem może być niewystarczająca.
Jest to szczególnie trudne w dzisiejszych czasach, kiedy żyje się w pośpiechu i ciągłym stresie, które sprawiają, że regularne uprawianie sportu i przygotowywanie organicznych posiłków staje się utopią.
Michel de Lorgeril w swojej książce „Prévenir l’infarctus et l’AVC” (Zapobieganie zawałom i udarom) pisze tak:
„Aby odnieść sukces i zrelaksować się – palę papierosy i nie dbam o jakość posiłków; aby mieć więcej czasu – pomijam posiłki. Bieganie dwa lub trzy razy w tygodniu znajduje się na końcu mojej listy, ponieważ przez palenie i złe odżywianie odczuwam przewlekłe zmęczenie7”. Czyż to nie jest prawdziwe i nagminne?
Przy tego typu pacjentach, gdzie wprowadzanie zmian w stylu życia jest trudne, kardiolodzy odczuwają czasem nieodpartą chęć przepisania po prostu leków obniżających ciśnienie krwi, stężenie cholesterolu i zmniejszających krzepliwość oraz zalecają zabieg chirurgiczny.
Łatwo wybrać się do apteki i łykać tabletki dwa czy trzy razy dziennie, popijając szklanką wody. Zabieg jest nieco droższy, ale przecież wystarczy zarezerwować tylko termin. Pacjent przychodzi do szpitala rano, jest znieczulany, a kilka dni później wraca do domu. W tym właśnie celu powstał system opieki zdrowotnej.
Z kolei wprowadzenie sporych zmian w stylu życia wymaga znacznego wysiłku oraz nieustającej pracy nad sobą. Pracy, którą pacjent musi wykonać tylko sam.
W obliczu tak radykalnej zmiany pojawia się wiele ważnych pytań. Po co mam się starać? Co tak naprawdę motywuje mnie do wstawania rano i ćwiczenia? W jaki sposób mam wyeliminować wszystkie produkty, które mi szkodzą? Skąd wziąć energię na zmianę miejsca pracy, by przenieść się na spokojne, ale pewnie mniej płatne i mniej prestiżowe stanowisko, ale gdzie będę mógł prowadzić zdrowszy tryb życia? Czy naprawdę chcę poczuć się lepiej?
Niestety odpowiedzi na te pytania nie znajdziesz na recepcie czy podczas sesji z psychologiem. Należy zastanowić się nad dwiema kwestiami:, po co i dlaczego żyję? Trzeba na nowo dokonać wyborów związanych z nauką, pracą, związkami czy rodziną.
Jean-Marc Dupuis
Źródła:
  1. Badania instytutów: Framingham, Wolfson, MRFIT, Honolulu.
  2. „Modifiable Etiological Factors and the Burden of Stroke from the Rotterdam Study: A Population-Based Cohort Study” badanie opublikowane w kwietniu 2014 roku.
  3. Badanie ILLUMINATE (2007), opublikowane w „New England Journal of Medicine”.
  4. S. Sultan and N. Hynes, „The Ugly Side of Statins. Systemic Appraisal of the Contemporary Un-Known Unknowns”, Open Journal of Endocrine and Metabolic Diseases, Vol. 3 No. 3, 2013, pp. 179-185. doi: 10.4236/ojemd.2013.33025.
  5. Cholesterol jest niezbędny do budowy neuronów, a statyny z kolei obniżają poziom cholesterolu. Statyny zwiększają współczynnik kwasów omega-6/omega-3, co powoduje pogorszenie funkcji poznawczych, jak pisze w swojej książce Michel de Lorgeril „Cholestérol, Mensonges et Propagande” (Cholesterol, kłamstwa i propaganda), Thierry Souccar Editions, s. 211.
  6. Szwedzkie badanie naukowe opublikowane w czerwcu 2013 r. w czasopiśmie naukowym „PlosOne”.
  7. Thierry Souccar Editions, s. 199.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz