Czy choroba może być wynikiem naszego
podejścia do codziennych spraw? Autosugestii? Okazuje się, że tak! To, w jaki
sposób patrzymy na otaczający nas świat, może mieć zasadniczy wpływ zarówno na
siłę, częstotliwość, jak i rodzaj chorób, które nas dotykają.
Nikt nie lubi być chory,
co do tego
możemy mieć chyba stuprocentową pewność. Dla niektórych już sama myśl o
przeziębieniu, anginie czy grypie to poważny powód do zaniepokojenia. Wywołuje
on nie tylko zwykły lęk czy poczucie dyskomfortu, ale poważne, psychofizyczne
problemy, łącznie z atakiem paniki. Okazuje się, że tak radykalne, emocjonalne
podejście do zdrowotnej
niedyspozycji może okazać się bardzo niebezpieczne – stając się tzw.
samospełniającą się przepowiednią.
Choroba i autosugestia
Ostatnie badania jasno wskazują na to,
że przesadny niepokój o własne zdrowie jest jednym z głównych czynników…
wywołujących lub przyspieszających rozwój chorób. Innymi słowy: strach o
swoje zdrowie w rzeczywistości
negatywnie wpływa na samopoczucie i ogólną dyspozycję organizmu. Jeśli zatem
bliska jest Ci maksyma Jana Kochanowskiego – szlachetne zdrowie, nikt się nie
dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz – pojawiająca się w jednej z jego
fraszek, lepiej odpuść sobie zamartwianie się własną dyspozycją.
To może tylko zaszkodzić.
Jak pokazują badania, jednym z głównych czynników, odpowiedzialnych za
degenerację naszego zdrowia, jest przesadny stres – obawa o to, że możemy się
rozchorować. Działanie organizmu w obliczu stresu jest dosyć proste:
momentalnie pojawia się zwiększone tętno, występuje pocenie się, podwyższoną
czujność i uczucie niepokoju, zazwyczaj zmieszane z lekkim lękiem.
To uczucia, które wymuszają na nas podjęcie prostej decyzji: walczyć czy
uciekać? Jest to naturalna reakcja fizjologiczna na to, co ciało postrzega jako
niebezpieczeństwo. Ma ona chronić nas przed krzywdą. Problem polega na tym, że
we współczesnym świecie (który jest niewątpliwie o wiele bezpieczniejszy niż
ten, w którym ewoluowali nasi paleolityczni przodkowie) nasze reakcje na lęki
są wyzwalane przez nieodpowiednie rzeczy. Między innymi właśnie przez
zamartwianie się o własny stan zdrowia. Na skutek dosyć błahej sprawy
wywołujemy u siebie niezwykle szkodliwe reakcje fizjologiczne.
Z czasem jest tylko gorzej
Co gorsza, pojawiająca się wielokrotnie obawa o własne zdrowie z czasem
ewoluuje. Zamienia się w przewlekły, obsesyjny lęk przed chorobą. Lęk, który znany
jest powszechnie jako hipochondria i klasyfikowany jako zaburzenie psychiczne.
Nie brzmi to być może jakoś szczególnie groźnie – ile razy zdarzyło nam się
powiedzieć o kimś pół-żartem, pół-serio „hipochondryk”?. Pewnie niejeden.
Słowo to weszło do powszechnego użytku i posługujemy się nim zanadto
często. Nie uświadamiamy sobie przy tym, jak niezwykle złożony problem się za
nim kryje. Kiedy ciało jest w stanie stresu, uwalnia hormony takie jak m.in.
kortyzol. Podnoszą one ciśnienie krwi, częstość akcji serca oraz poziom
trójglicerydów i cukru we krwi. W ten sposób organizm próbuje dostarczyć sobie
odpowiedniej ilości energii do działania w obliczu poważnego wyzwania.
Jest to niezwykle ważny proces, który od zarania dziejów pomagał ludziom
wychodzić z ciężkich opresji. Znamy dziesiątki przypadków, gdy tego typu
bodziec pozwalał dokonywać rzeczy niezwykłych. Wspomnijmy choćby o kobiecie,
której w pojedynkę udało się podnieść prawie dwutonowe auto i pomóc wydostać
spod niego dziecko. Albo o matce, która dogoniła jadący autobus (z własnym
dzieckiem w środku) i wdarła się do niego wyłamując przy tym drzwi w biegu. W
ten sposób uratowała dziesiątki dzieci, które nie zdawały sobie nawet sprawy z
tego, że kierowca pojazdu stracił przytomność.
Historii tego typu, jak powiedzieliśmy, jest niezwykle dużo. Łączy je jedno
– silny instynkt przetrwania, który pobudzany jest przez organizm za pomocą
odpowiednich reakcji chemicznych. Stres, i wynikające z niego procesy, to
bardzo ważny czynnik przetrwania w naszym życiu. Niestety, jest to także bardzo
wyniszczający dla nas mechanizm.
Niczym żrący kwas
Można powiedzieć, że stres działa na nasz organizm niczym żrący kwas.
Powoli wypala organy, degeneruje komórki i doprowadza nas do wyniszczenia.
Jeśli więc niepokoimy się nawet drobnymi chorobami, robimy sobie poważną
krzywdę. Występują nieprzyjemne objawy fizyczne, takie jak skurcze mięśni,
zawroty głowy, suchość w ustach, zmęczenie, duszność, drżenie itp. Ponadto cały
czas z powodu zmartwień, poziom cukru we krwi jest znacząco podwyższony. Nie
jest on jednak zużywany do wysiłku fizycznego (ucieczki, walki, podniesienia
samochodu itp.), a to powoduje większą szansę na atak serca, zaburzenia trawienia,
osłabienie układ odpornościowego i jeszcze wielu innych okropnych dolegliwości.
Badanie przeprowadzone przez naukowców z Norwegii wykazało, że istnieje
bezpośrednia korelacja pomiędzy obawami dotyczącymi zdrowia osobistego a
faktycznymi, negatywnymi skutkami zdrowotnymi tych obaw. W badaniu wzięło
udział ponad 7 000 wolontariuszy, którzy wypełnili kwestionariusze w celu
ustalenia stopnia, w jakim martwili się o swoje zdrowie. Dwanaście lat później
nastąpiła kontynuacja eksperymentu z tymi samymi uczestnikami. Naukowcy
odkryli, że osoby cechujące się największym „lękiem zdrowotnym”, byli o 73%
bardziej narażeni na rozwój chorób serca!
Czy jest jakieś rozwiązanie?
Jeśli masz do czynienia z ciągłym stresem i „lękiem przed lękiem” w
kontekście chorób, warto spróbować temu przeciwdziałać. Oto kilka praktycznych
kroków, które możesz wykonać:
1. Medytacja i joga
Są powszechnie stosowanymi i naukowo udowodnionymi metodami zmniejszania
stresu i wpajania sobie poczucia wewnętrznego ładu oraz spokoju. Uczą nie tylko
cierpliwości i skupienia na sobie, lecz także większej obojętności na rzeczy,
które faktycznie od nas nie zależą.
2. Szerokie grono znajomych
Jeśli czujesz się społecznie odizolowany lub spędzasz większość swojego
czasu z toksycznymi ludźmi, którzy zużywają twoją energię, może to w końcu być
źródłem frustracji i psychicznego dyskomfortu. Im więcej czasu poświęcasz
innym, im częściej możesz dzielić z nimi swoje radości i fascynacje, tym
mniejsze ryzyko, że będziesz skupiać się na sobie i swoim zdrowiu.
3. Ćwiczenia i jedzenie
To nie powinno stanowić szczególnego zaskoczenia. To, co jemy, ma
naturalnie bezpośredni wpływ na zdrowie i nastrój. Natomiast ćwiczenia – już
choćby dlatego, że wymagają koncentracji na pewnych powtarzalnych czynnościach
– odciągają umysł od zmartwień, kwestii chorób i, przede wszystkim, pomagają
organizmowi uwalniać endorfiny. Te, natomiast, odpowiadają za uczucia szczęścia
i dobrego samopoczucia.
4. Zajęcie czymś swojego umysłu
Brzmi to może nieco dosyć prosto, ale generalnie może się to okazać jednym
z najlepszych sposobów, aby oderwać umysł od lęku przed chorobą. Zajęcie się
jakimś zadaniem lub projektem, który wymaga uwagi, pozwoli zredukować stres.
To oczywiście tylko kilka propozycji radzenia sobie z presją i przesadną
troską o własne zdrowie. Ale od czegoś trzeba zacząć. Być może to właśnie za
ich sprawą, uda Ci się naprzód uświadomić sobie własny problem, a dalej wykonać
pierwszy krok w kierunku jego wyeliminowania. O zdrowiu warto myśleć, na co
dzień. Z pewnością jednak nie należy się nim przesadnie zamartwiać. Jak
pokazują badania może to przynieść zgoła odwrotny rezultat.
I go
Ciekawy tekst
OdpowiedzUsuńChoć jeśli chodzi o kwestie chorowania to jedną z moich głównych zasad poza jak najbardziej zdrowym życiem są regularne badania. Ostatnio zaczęłam wykonywać hpv test. W wielu przypadkach nawet dzięki największym staraniom nie jesteśmy w stanie się uchronić przed chorobą, dlatego najlepiej wykryć ją jak najszybciej.
OdpowiedzUsuń