O
tym, że w Polsce nie ma rodzimego piśmiennictwa
naukowego, piszę od wielu lat. O tym, że brak takowego piśmiennictwa przynosi ewidentne straty biologiczne i materialne, nie
trzeba nikomu przypominać. Stosowanie starych dobrych metod zostaje zastąpione
przez tzw. współczesne, przez nikogo niesprawdzone procedury.
Jedynym powodem
jest fakt, że stare kanony medyczne były zdecydowanie tańsze od
nowowprowadzanych i znacznie skuteczniejsze. Przykładowo zapobieganie
odleżynom: dawniej wystarczało przekładanie chorego z boku na bok. Obecnie
zakupuje się sprzęt wielotysięcznej wartości, a odleżyny są coraz poważniejszym
problemem.
Tresura młodych ludzi na sprzedawców procedur weszła od
20 lat na stałe do programu studiów wyższych uczelni, dawniej zwanych
Akademiami Medycznymi. Otwieranie prywatnych szkół medycznych, jak to wiemy na
podstawie doświadczeń z personelem średnim, w sposób zasadniczy obniża poziom wyszkolenia i przygotowania do
zawodu.
Coś,
co było dawniej niespotykane, na przykład odleżyny, obecnie stają się chlebem
powszednim, szczególnie na oddziałach ciężkich, takich jak chirurgia,
onkologia, czy neurologia.
Takiemu
ogłupianiu przyszłych lekarzy służą właśnie wydawnictwa periodyczne,
akceptowane przez Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego zwane Zdrowia, a wydawane
przez firmy farmaceutyczne oraz szkolenia przeprowadzane przez te firmy.
Od
wielu już lat nie organizuje się takich
konferencji naukowych jak kiedyś, w których poszczególni lekarze przedstawiali
swoje doświadczenia, a robi się spędy, na których opłacani przez firmy prelegenci opowiadają to, co
im dział marketingowy konkretnego koncernu zleci. Chcąc zmniejszyć wagę danej
pracy krytycznej w stosunku do sprzedawanego produktu, wykonuje się ją
powtórnie, ale produkt stosuje w znacznie mniejszej dawce.
Typowy
przykład to badanie witaminy D przez
koncerny. Ustaliły one poziom prawidłowy na 30 ng, kiedy wszelkie poważne prace
podają jako poziom prawidłowy 50 - 70 ng we krwi. Czyli dzienna dawka zostaje
obniżona do 1000 - 2000 j.
Pomimo,
że o witaminie D-3 jako hormonie, wiadomo od co najmniej 2 pokoleń, w Polsce do
dnia dzisiejszego pediatrzy, ortopedzi, reumatolodzy, czy dermatolodzy i
psychiatrzy nie wiedzą, że witaminę D-3 należy
podawać łącznie z witaminą K-2, i to w dawkach co najmniej 3 razy większych,
aniżeli proponują to koncerny. Wstyd przyznać, ale
u niemowląt nadal widzi się przeczosy na
potylicy, czy odstające żeberka. Pacjenci są
zbywani odpowiedzią, że „PAN” specjalista nie widzi potrzeby wykonywania badań
25OHD, pomimo, iż wynik wcześniejszy wykonany prywatnie pokazywał poziom
witaminy D-3 równy 4.5ng. Podobnie nagminnie onkolodzy dziecięcy nie wykonują tego badania i nie substytuują
podawaniem doustnym pomimo posiadanej wiedzy, że dzieci po chemii nie mogą się opalać.
1.
Generalny istnieje zakaz publikacji negatywnych
wyników i monopolizacja piśmiennictwa medycznego. Praktycznie całość
piśmiennictwa spoczywa w „rencach” Elsevier, władającego 2460 tytułami.
Wydawnictwo to powstało w Holandii. Przypominam, Książę Holandii to były oficer
SS, a potem dyrektor CIA, założyciel Klubu Bilderberga i zamieszany w liczne
afery, na przykład z Lockhidem.
2. Ukrywanie powiązań finansowych autorów
wykonujących dane badania. Jest to w Polsce powszechne postępowanie. Lobbing,
czyli łapówkarstwo jest powszechne. Maleńka firma Angelini Pharma, ma na swojej
liście tylko w jednym roku ponad 1200 beneficjentów.
3. Badania wykonane już przez około 20 laty wykazały, że 40 % autorów
prac popełnia fałszerstwa. Brak możliwości znalezienia recenzenta,
niepowiązanego w taki, czy inny sposób z przemysłem. Redaktor Naczelny jednego
z najważniejszych czasopism medycznych NEMJ w 2002 roku powiedziała:
Redakcja nie może znaleźć niepowiązanego
z przemysłem recenzenta. Prezenty firm farmaceutycznych, czy opłaty
konsultingowe są tak wszechobecne, że nie można znaleźć eksperta, który by nie
brał. I dopiero w tym kontekście należy popatrzeć na tzw. wycofywanie
artykułów z wydawnictw internetowych.
Typowym
przykładem takiego ogłupiania PT Lekarzy jest artykuł z Medycyny Praktycznej
pt.
„Suplementacja
witaminy D w przypadku jej niedoboru u kobiet po menopauzie.”
Praca
pochodzi z JAMA 2015 Aug.3/ jamainternmed.2015.3874. Autorstwa Hansena K, Johnsona
R, Chambersa K. at all
Dlaczego
Redakcja dokonała akurat przedruku tego, a nie innego artykułu, nie wyjaśniono,
ale wnioski nasuwają się same.
Praca
dotyczy badań 230 kobiet po menopauzie, które podzielono na 3 grupy. Do badań
wybrano kobiety mające niedobór witaminy D rzędu 14 - 27 ng/ml
Autorzy
uznali, że norma to 30 ng/ml .
Pierwsza
grupa, 76 kobiet, otrzymywała placebo czyli nic, dwa razy w miesiącu.
Druga
grupa, 75 kobiet, otrzymywała 800 IU witaminy D3 w miesiącu plus placebo.
Trzecia
grupa, 75 kobiet, otrzymała 2 razy w miesiącu 50 000 IU witaminy D-3.
Dodatkowo
kobietom zalecono przyjmowanie od 600 do 1400 mg wapnia i koniecznie stosowanie
kremów z filtrem.
Po
roku stwierdzono, że wzrost o 1% poziomu witaminy D-3 nastąpił tylko w grupie
przyjmującej 50 000 IU dwa razy w miesiącu. Natomiast w grupach pozostałych
zmniejszył się odpowiednio o 2% i 1.3%. Mierzona gęstość kości była podobna.
Sprawność ruchowa taka sama. Czyli de facto nie ma podawanie witaminy D żadnego
znaczenia.
Tyle
Medycyna Praktyczna.
A co
mówią na ten temat naukowcy?
Po
pierwsze, uznawana na świecie norma stężenia witaminy D-3, czyli 25 OHD w
surowicy krwi, to nie 30 ng, a co najmniej 50-70 ng.
Czyli dwa razy więcej.
Oczywiście
w tej sytuacji Autorzy wymienionej pracy porównywali jeden niedobór do drugiego. Trudno więc, aby cokolwiek zauważyli.
Po
drugie, przeciętna dawka witaminy D-3 powinna wynosić dla dorosłej osoby 5000
IH, a nie 800IU. Innymi słowy chłopcy podawali dawkę prawie o 700 % mniejszą,
aniżeli wymagana. Oczywistym jest, że gdyby podawali o 700% mniej kalorii
aniżeli człowiek potrzebuje, to wynik byłby negatywny i pogrzeb pewny.
Po
trzecie, podawanie 50 000 IU witaminy D-3 dwa razy w miesiącu jest
niedopuszczalne i powinno być traktowane jako nie tylko błąd w sztuce, ale jako
działanie celowo negatywne na chorego. Z
dawek tzw. uderzeniowych wycofano się 50 lat temu. Dawki takie były proponowane
dla społeczeństw mających problemy z dotarciem do ośrodków zdrowia lub
bezpośrednio w terenach wojennych.
Po
czwarte, kolejny błąd to podawanie witaminy D-3 bez podawania
witaminy K-2. Świadczy to jednoznacznie o brakach w wykształceniu PT Autorów
tej pracy, ponieważ od co najmniej ćwierć wieku wiadomo wszystkim chętnym, że
witaminy D-3 bez witaminy K-2 podawać nie wolno.
Po
piąte, zmuszanie do smarowania się kremami z filtrem
wskazuje, że reprezentowali owi autorzy nie wiedzę medyczną, a koncerny
farmaceutyczne. Każdy przeciętnie wyedukowany student medycyny wie, że fala
elektromagnetyczna o częstotliwości światła UVB powoduje powstawanie witaminy D
w skórze. Przewaga witaminy D powstającej w skórze nad substytutami jest tak
wielka, jak pomiędzy trabantem, a jaguarem.
Po
pierwsze, witaminy D powstająca w skórze nie może być przedawkowana.
Po
drugie, witamina D naturalna jest siarczanem i rozpuszcza
się w wodzie, w odróżnieniu od tabletek, które rozpuszczają się w
tłuszczu. Z góry można więc przyjąć, że starsze panie jajecznicy na boczku nie
będą konsumowały, a więc wchłanianie tabletek jest co najmniej ograniczone.
W
własnego doświadczenia. Żona „odchudzająca się” NA SAŁATKACH”, pobierająca
witaminę D -3 w ilości 5000 ID po 6 tygodniach zanotowała wzrost z 18 ng/ml do
23 ng/ml, a jej mąż, normalny facet zjadający jajecznicę z 5 jaj i boczek, w
tym samym okresie, przy tej samej dawce, zanotował wzrost z 20 ng do 56 ng/ml.
Po
trzecie, wymienieni Autorzy nie wiedza, że witamina D-3 tak naprawdę jest hormonem i receptory
znajdują się w każdej komórce. Witamina D uczynnia około 3000 genów z puli 27
000 znajdujących się w człowieku. A więc zwykła odporność zależy od poziomu witaminy
D, a nie tylko złamania. Badanie gęstości kości jest szalbierstwem pospolitym,
mającym za zadanie tylko oskubanie naiwnego osobnika. Podobnie jak to dawnej na
Kercelaku [kto to pamięta] naciągano na kupo szarej maści [ najlepszy środek na
mendy].
I mamy
poważny problem.
Za
czytanie takich i podobnych artykułów Ministerstwo Zdrowia i Izby Lekarskie
przyznają tzw. punkty doskonalenia zawodowego. Czyli od razu możemy wykonać
proste przełożenie, jaki poziom reprezentują urzędniczy w Ministerstwie i nie
tylko. Wiadomo, że dla Bolka pięcioklasisty już siedmioklasista jest już
profesorem.
Skutek
niedoboru witaminy D-3 w POLSCE JEST POWSZECHNY. NIEDOBÓR TEN JEST BEZPOŚREDNIO
ZWIĄZANY Z RAKIEM PIERSI I JAJNIKÓW U KOBIET.
To
znaczy wprost, jeżeli kobieta przychodzi z podejrzeniem tylko raka piersi, to
badanie poziomu witaminy D-3 wskazuje na stężenia najczęściej poniżej 10 ng/ml.
Jeżeli
chory przychodzi z cukrzycą to stężenie witaminy D-3 jest poniżej 20 ng/ml
Jeżeli
zaczynają się choroby serca, to stężenie jest już poniżej 30 ng/ml.
Podniesienie
poziomu witaminy D-3 do 50 -60 ng/ml praktycznie zapobiega zakażeniom wirusowym typu grypa -
przeziębienie. U seniorek miałem już wyniki badania 25 OHD - „nieoznaczalna”.
No
i już chyba rozumiesz Dobry Człeku, że mając niski poziom witaminy D i nie
opalając się, jesteś dobrym surowcem dla
przemysłu farmaceutycznego. Sam się opodatkowujesz, kupując ich preparaty,
czasami zwane lekami.
A
gdybyś skorzystał z Boskiego wynalazku czyli słońca, to po pierwsze byłbyś
zdrowszym, a po drugie zaoszczędziłbyś sporo pieniędzy z tej marnej emeryturki.
No, ale w tym interesie przecież nie o to chodzi.
Przede
wszystkim, masz płacić,
Poza
tym, masz umierać przed terminem, zaoszczędza wówczas
grupa trzymająca władzę na wypłacie Twojej emerytury, którą przymusowo w
postaci podatku zabierano Tobie przez te 40 lat pracy zawodowej.
Musisz
pamiętać, że przecież pod pretekstem emerytury i opieki zdrowotnej zabierają
Tobie ponad 50 % wynagrodzenia, a wypłacają tylko prze kilka lat do śmierci.
Innymi
słowy, Twoja przedwczesna śmierć to czysty zysk dla państwa. To
się nazywa depopulacją.
www.mp.pl/ginekologia/pregląd-badania/127410
http://www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/sloneczko_sloneczko,p1141053704
http://www.akademiawitalnosci.pl/bezpieczne-opalanie-jak-produkowac-witamine-d-bez-szkod/
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=15089&Itemid=119
https://prawdaxlxpl.wordpress.com/tag/dr-j-jaskowski/
http://www.polishclub.org/2015/06/06/dr-jerzy-jaskowski-edukacja-niewolnikow-a-witamina-d-3/
http://www.zyciekalisza.pl/?str=61,89&id=159350
dr J.
Jaśkowski
Pamiętaj:
lekarza od handlarza łatwo odróżnić.
Lekarz
informuje za i przeciw danej metodzie.
Handlarz
tylko chwali.
Gdańsk
06.07.2016 r.
Źródło: alexjones.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz