Oczyść swoje tętnice w naturalny sposób. Tego nie dowiesz
się od lekarzy
Wycieczka po naczyniach krwionośnych
Naczynia krwionośne przypominają system wodno-kanalizacyjny
w domu. Składa się on zazwyczaj z wytrzymałych, miedzianych rur
doprowadzających wodę pod ciśnieniem. Są również rury odprowadzające wodę
wykonane z tworzyw sztucznych, o dużej średnicy i cienkich ściankach, pozwalają
wodzie po prostu odpływać.
Rury doprowadzające wodę można porównać do tętnic, które
dostarczają krew do narządów Twojego ciała. Tętnice to solidne naczynia
krwionośne o grubych ścianach – przepływająca przez nie krew znajduje się pod
wysokim ciśnieniem nie mogą, więc pękać. Jednakże nie są one aż tak sztywne jak
rury kanalizacyjne. Są one do pewnego stopnia elastyczne, tak aby mogły
dostosować się do przepływu krwi w zależności od potrzeb narządów.
Naczynia odprowadzające krew z narządów i przenoszące ją do
serca to żyły. Są one miękkie, mają cienkie ściany, ale nie stanowi to
zagrożenia, ponieważ krew płynie w nich powoli.
Tak jak woda w domu, krew płynąca naczyniami pod ciśnieniem,
(czyli w tętnicach) ma żywą barwę. Krew odpływająca miękkimi naczyniami, czyli
żyłami, jest ciemna. Nerki i wątroba służą jako oczyszczalnie ścieków –
filtrują odpady. Natomiast płuca wzbogacają krew w tlen. Dodatkowo, wątroba
jest jak stacja paliw: dostarcza krwi glukozę, która służy komórkom za paliwo.
Dlaczego krew nie przykleja się do tętnic?
Krew ma niedobry zwyczaj lepienia się do wszystkiego. Możesz
się o tym przekonać, kiedy zaczniesz krwawić: krew zostawia plamy na każdej
powierzchni, z którą się zetknie! A jednak nie przykleja się ona do ścian
tętnic.
Ten cud zawdzięczamy cienkiej warstwie komórek nabłonkowych,
które wyściełają wnętrze tętnic. Komórki te wytwarzają antykoagulant, dzięki
któremu krew spływa po ścianach tętnic jak woda po kaczce.
Niestety palenie tytoniu, działanie wolnych rodników
(kanibalistycznych cząstek), homocysteiny (substancji prowadzącej do stanów
zapalnych), niewłaściwa dieta czy siedzący tryb życia nieustannie niszczą
nabłonek tętnic.
W przypadku uszkodzenia nabłonka komórki krwi przyklejają
się do ściany, tworząc niewielki skrzep. Pozwala to naprawić tętnicę, ale po
takiej naprawie pozostają ślady.
Kluczowa rola płytek krwi
Krew nie jest jednorodnym czerwonym płynem. Składa się ona z
żółtawego przezroczystego płynu zwanego osoczem, w którym zawieszone są białe i
czerwone krwinki oraz płytki krwi. Oprócz tego we krwi znajdują się cukry oraz
białka, które jak statki transportują tłuszcze, a wśród nich – cholesterol.
Rolą płytek krwi jest zapobieganie utracie krwi.
W przypadku powstania otworu w żyle lub tętnicy płytki
gromadzą się w danym miejscu, sklejają ze sobą i zatykają otwór jak korkiem.
Następnie w uszkodzonym miejscu tworzy się rodzaj „sieci rybackiej” z fibryny,
w który wplatane są czerwone i białe krwinki oraz elastyna; „korek” twardnieje
i staje się niemal niezniszczalny: to zjawisko nazywamy koagulacją. To ten sam
mechanizm, który hamuje krwawienie z ran, tworząc strupki na skórze.
W przypadku powstania otworu w wewnętrznej ścianie tętnicy
wyłożonej nabłonkiem rana zabliźnia się, a komórki nabłonka z powrotem ją
pokrywają. Krew znowu może przepływać jak wcześniej, nie przylegając do ściany
tętnicy. Jednakże powstała blizna sprawia, że ściana tętnicy grubieje. Staje
się twardsza. Dochodzi do tak zwanej sklerotyzacji tętnicy. W środku zmiany
powstaje „czop lipidowy”, składający się z tłuszczów, kryształów cholesterolu,
żelaza, miedzi i wapnia. Ta miękka substancja zwana jest blaszką miażdżycową.
Zjawisko to nazywamy miażdżycą tętnic (lub arteriosklerozą).
Miażdżyca tętnic może zaniknąć samoczynnie zwłaszcza, gdy
zmiana jest świeża. Jednakże, jeśli nie zmienimy szkodliwego stylu życia,
wówczas zjawisko to będzie, co jakiś czas nawracać. Po kilkudziesięciu latach
blizna powiększa się, a wraz z nią blaszka miażdżycowa. Światło tętnic może
zmniejszyć się nawet o 80%. Jeśli w tym momencie pójdziesz do kardiologa, to
zleci on prawdopodobnie badania w kierunku zwężenia światła tętnic (nazywane
stenozą).
Zagrożenia związane z miażdżycą
Kardiolog słusznie będzie się martwić. Tak naprawdę
wystarczy niewielkie krwawienie we wnętrzu zmiany miażdżycowej. To zdarza się
dość często. Takie krwawienie może spowodować zgrubienie blizny i całkowite
zablokowanie światła tętnicy. Kolejnym zagrożeniem jest powstanie zakrzepu. W
obu tych przypadkach przepływ krwi może zostać całkowicie zablokowany.
Można sobie wyobrazić, że powstanie dużego zakrzepu w
tętnicy jest bardzo niebezpieczne!
Narządy nie otrzymują potrzebnego tlenu ani glukozy, a w
przypadku utrzymania się takiego stanu – obumierają. Jest to szczególnie
niebezpieczne wtedy, gdy dotyczy serca, mózgu, nerek, oczu czy nóg. Zjawisko to
nazywamy zakrzepicą; może ona nawet prowadzić do zawału mięśnia sercowego
(obumarcia komórek serca) lub udaru mózgu.
Miażdżyca często występuje w tętnicach wieńcowych, które
dostarczają do mięśnia sercowego glukozę i tlen. Nazywamy je „wieńcowymi”,
ponieważ tworzą one swego rodzaju wieniec wokół serca. Zakrzepica tętnic
wieńcowych oznacza zawał mięśnia sercowego, który charakteryzuje się
śmiertelnością na poziomie 50% w przeciągu kilku godzin.
Leki przeciwcholesterolowe niczego nie zmieniają
Jeżeli obejrzysz blaszki miażdżycowe pod mikroskopem to zobaczysz,
że około 10% ich składu stanowi cholesterol.
Współcześni kardiologowie zaczęli podawać osobom cierpiącym
na miażdżycę leki obniżające poziom cholesterolu we krwi. Podręczniki medycyny
uczą, że obniżenie stężenia cholesterolu spowalnia postęp miażdżycy i zmniejsza
ryzyko powstania zakrzepu prowadzącego do zatoru.
Jednakże obniżenie stężenia cholesterolu wcale nie jest
skuteczne. W rzeczywistości cholesterol nie jest przyczyną miażdżycy
tętnic, tylko służy do ich naprawy. Dlatego też z wyników większości badań
wynika, że leki przeciwcholesterolowe (fibraty, statyny) obniżają stężenie
cholesterolu we krwi, jednak nie przyczyniają się do obniżenia śmiertelności
związanej z zawałami serca, co było celem tych badań1.
Wręcz przeciwnie – niskie stężenie cholesterolu jest
problemem dla organizmu. Cholesterol to niezbędna cząsteczka wchodząca w skład
ścian komórek, zapobiegająca wnikaniu w nie płynów pochodzących z zewnątrz
komórki. Po obniżeniu stężenia cholesterolu odpowiednią dietą lub lekami
osłabiasz swoje komórki i zwiększasz ryzyko wystąpienia udaru krwotocznego, jak
potwierdziły to niedawne badania kliniczne2.
Ponadto leki przeciwcholesterolowe mają wiele skutków
ubocznych: bóle mięśni i więzadeł3, impotencję4,
zaburzenia pamięci5, a także prawdopodobnie zwiększone ryzyko
zachorowania na raka6.
Leki przeciwzakrzepowe to obosieczna broń
No dobrze, zapomnij o cholesterolu. Ze względu na to, że
incydenty sercowo-naczyniowe wywoływane są przez zakrzepy, współczesna medycyna
wymyśliła zażywanie leków zapobiegających krzepnięciu krwi (leki
przeciwzakrzepowe).
Dokładnie to zalecają zazwyczaj kardiolodzy. Przepisują oni
niewielkie dzienne dawki np. aspiryny, która zapobiega sklejaniu się płytek
krwi.
Problem polega na tym, że zmniejszenie krzepliwości krwi
zwiększa ryzyko powstania krwawienia związanego z miażdżycą.
Z kolei 40% udarów wiąże się z krwotokiem w obrębie mózgu,
co również jest konsekwencją obniżonej krzepliwości.
Jednakże udary występują także u osób, które nie zażywają
leków przeciwzakrzepowych, ale ich tryb życia (przede wszystkim brak sportu) i
dieta (nadmiar kwasów omega-6 i brak kwasów omega-3) sprawiają, że ich proces
krzepnięcia krwi jest zaburzony.
Widać, że zażywanie leków przeciwzakrzepowych nie jest
rozwiązaniem pomagającym uniknąć udarów mózgu. Można je stosować w nagłych
przypadkach (do rozpuszczenia powstałych wcześniej niebezpiecznych zakrzepów)
lub po zabiegu chirurgicznym.
Pomostowanie aortalno-wieńcowe: trudne rozwiązanie
Ponieważ obniżanie stężenia cholesterolu lekami jest
nieskuteczne, a leki przeciwzakrzepowe są groźne dla zdrowia, pozostaje
zabieg chirurgiczny. Podczas zabiegu chirurgicznego można dosłownie obejść
problem stenozy (zwężenia) tętnicy, wszczepiając dodatkowe połączenia między
tętnicami. Rezultat takiej operacji jest natychmiastowy. Na tym właśnie polega
słynne wszczepienie by-passów. Jednakże zabieg ten jest niezwykle obciążający.
Wymaga on znieczulenia ogólnego, otwarcia klatki piersiowej oraz zatrzymania
akcji serca, które musi przestać bić, aby można było wykonać zabieg. Ponadto
podczas zabiegu konieczne jest użycie pompy do krążenia pozaustrojowego, która
co prawda jest niezbędna do utrzymania pacjenta przy życiu, ale jest szkodliwa
dla organizmu, szczególnie w przypadku przedłużającego się zabiegu.
Obecnie zabiegi te można przeprowadzać z wykorzystaniem
robotów, dzięki czemu nie trzeba otwierać klatki piersiowej ani stosować
krążenia pozaustrojowego. Trzeba jednakże pamiętać, że wszczepienie
by-passów powinno być ostatecznością. Podobnie jak leki
przeciwzakrzepowe, zabieg ten może uratować życie w nagłym przypadku.
Kiedy z powodu zwężonej tętnicy narządom chronicznie brakuje
krwi, dochodzi do naturalnego pomostowania (wytworzenia krążenia obocznego).
Nowe tętnice omijają zwężenie i nie trzeba przeprowadzać zabiegu.
Takie zjawisko zachodzi jednak tylko w przypadku często
używanych narządów. Innymi słowy, organizm jest w stanie sam poradzić sobie z
problemem, ale pod warunkiem prowadzenia zdrowego, aktywnego trybu życia
(ćwiczenia około min. 30 minut dziennie aż do lekkiej zadyszki i spocenia się).
W przypadku wszczepienia by-passów i prowadzenia
siedzącego trybu życia nowe tętnice ponownie zaczynają się zwężać. Wtedy
prawdopodobnie znowu trzeba będzie przeprowadzić operację, co niesie za sobą
różne zagrożenia.
Teraz już wiesz, że pomostowanie wieńcowe należy
przeprowadzać wyłącznie w sytuacjach nagłych. Naturalne pomostowanie jest
skuteczniejsze, mniej ryzykowne i wiąże się z mniejszymi kosztami.
Kardiolodzy powinni przede wszystkim zalecać zmianę stylu
życia, a nie przepisywać leki i wysyłać na operacje.
Tak się jednak nie dzieje, ponieważ całkiem niedawno
pojawiły się nowe rozwiązania: angioplastyka, którą zaczęto stosować pod koniec
lat 70. ubiegłego wieku, oraz stentowanie – w praktyce stosowane od
około 1980 r.
Iluzja postępu technologicznego w medycynie
Angioplastyka polega na usunięciu zwężenia bez pomostowania.
Chirurg wprowadza do tętnicy wieńcowej cewnik zwany cewnikiem prowadzącym.
Cewnik ten jest wsuwany aż do miejsca zwężenia, a następnie wprowadzany jest
cewnik z balonikiem nadmuchiwanym pod ciśnieniem. Pozwala to na rozszerzenie
przewężonego naczynia.
Na początku rezultaty są zadziwiające. Tętnica rozszerza
się, ponownie umożliwiając przepływ krwi. Jak jednak łatwo sobie wyobrazić,
płytka miażdżycowa przygnieciona balonikiem na nowo się zabliźnia i narastają
na niej nowe komórki. W 40% przypadków po około pół roku po wprowadzeniu
balonika tętnice zwężają się ponownie, (czyli następuje tzw. restenoza).
„To nieważne” – orzekli pod koniec lat 80. ubiegłego wieku
specjaliści kardiolodzy, kiedy dowiedzieli się o ograniczeniach wiążących się z
zabiegiem angioplastyki. „Możemy wstawić do tętnicy niewielką rurkę, która
zapobiega jej ponownemu zwężaniu się”.
Wynalazek ten nazwano stentem i zaczęto go wstawiać niemal
bez umiaru. Zapominano przy tym, że:
- wszczepionych
stentów nie można usunąć. W razie problemów, cóż, pacjent musi nauczyć się
z tym żyć (lub umrzeć);
- stent,
jak łatwo sobie wyobrazić, nie jest tak gładki jak naczynia krwionośne.
Wręcz przeciwnie – chropowaty, do którego płytki krwi uwielbiają się
przyklejać i tworzyć zakrzepy. W związku z tym pacjentowi po zabiegu
należy podawać leki przeciwzakrzepowe, które z kolei zwiększają ryzyko
wystąpienia krwawienia (a więc również udaru krwotocznego);
- komórki
tętnic szybko narastają we wnętrzu stentu i w 25% przypadków dochodzi do
restenozy.
„To nieważne” – znowu stwierdzili specjaliści kardiolodzy.
Na początku XXI wieku wynaleźli oni tzw. aktywne stenty,
pokryte uwalnianą stopniowo substancją zapobiegającą restenozie. Rozwiązanie
idealne? Skądże – aby tętnice ponownie się nie zwęziły, pacjent musi latami
przyjmować leki przeciwzakrzepowe!
A długotrwałe zażywanie leków przeciwzakrzepowych
prowadzi nie tylko do zwiększonego ryzyka krwotoku, ale także sprzyja
powstawaniu wrzodów żołądka. W efekcie trzeba przyjmować leki zmniejszające
kwaśny odczyn soków żołądkowych, których poważną wadą jest utrudnienie
trawienia pokarmów. A to z kolei prowadzi do niedoborów żywieniowych i sprzyja
nawet chorobom śmiertelnym. Istna lawina efektów ubocznych!
Kardiolodzy przyparci do muru
Przez długi czas pomniejszano znaczenie tych niedogodności,
jednakże kardiolodzy zaczęli mieć pewne wątpliwości. Zauważono, że udary
krwotoczne występują częściej, niż sobie to wyobrażano (40% przypadków udarów),
a z pozostałych 60% aż 40% miało charakter kryptogenny, czyli nieznaną
przyczynę.
Wniosek: należy jak najmniej ingerować w fizjologię chorego,
aby nie spowodować (oczywiście nieumyślnie) katastrofy!
Dlatego też większość najbardziej obeznanych z
tematem kardiologów, w tym doskonały dr
Michel de Lorgeril z CNRS w Grenoble,
nawołują w przypadku chorób dotykających serca i tętnic do
stosowania prostszych, bardziej naturalnych i mniej inwazyjnych metod leczenia.
W 2004 roku niemiecki kardiolog Rainer Hambrecht stał
się sławny dzięki porównaniu dwóch grup pacjentów ze stenozą naczyń wieńcowych.
W pierwszej grupie znaleźli się pacjenci, którzy nie przeszli żadnego zabiegu
chirurgicznego, nie brali leków i uprawiali umiarkowaną aktywność fizyczną.
Pacjenci z drugiej grupy przeszli zabieg wszczepienia stentu i wrócili do
poprzedniego trybu życia. Po 12 miesiącach 42% pacjentów z wszczepionym stentem
zaczęło ponownie odczuwać problemy; w grupie osób ćwiczących było to
tylko 12%. Ponadto pacjenci z grupy uprawiającej ćwiczenia byli wyraźnie w
lepszej formie.
Należy, zatem przestać faszerować osoby cierpiące na choroby
serca i tętnic lekami! Poza sytuacjami nagłymi trzeba unikać wszelkich zabiegów
chirurgicznych.
Osoby cierpiące na miażdżycę tętnic lub osoby po udarze
mózgu powinny przejść na zdrowy styl życia, codziennie uprawiać umiarkowane
ćwiczenia fizyczne, stosować dietę śródziemnomorską (Michel de Lorgeril zaleca
dietę kreteńską). A przede wszystkim nie zażywać leków obniżających stężenie
cholesterolu, ponieważ nie zapobiegają one incydentom naczyniowo-sercowym i
mają wiele skutków ubocznych.
Należy jednak unikać wyczynowego uprawiania sportu, ponieważ
może to prowadzić do udaru mózgu.
Jak zmotywować się do zmiany stylu życia?
Nowa generacja kardiologów, świadomych wyższości takiego
podejścia do leczenia, stanęła przed poważnym problemem. Zdali sobie oni
sprawę, że pacjenci nie potrzebują nowego leku ani nowych technologii, ale
wsparcia, dzięki któremu odnajdą oni motywację do zmiany stylu życia. Nikt ich
tego nie nauczył na studiach…
Oczywiście nie jest łatwo w znaczący sposób zmienić czyjś
styl życia. Nawet codzienna praca z trenerem może być niewystarczająca.
Jest to szczególnie trudne w dzisiejszych czasach, kiedy
żyje się w pośpiechu i ciągłym stresie, które sprawiają, że regularne
uprawianie sportu i przygotowywanie organicznych posiłków staje się utopią.
Michel de Lorgeril w swojej książce „Prévenir l’infarctus et
l’AVC” (Zapobieganie zawałom i udarom) pisze tak:
„Aby odnieść sukces i zrelaksować się – palę papierosy i nie
dbam o jakość posiłków; aby mieć więcej czasu – pomijam posiłki. Bieganie
dwa lub trzy razy w tygodniu znajduje się na końcu mojej listy, ponieważ przez
palenie i złe odżywianie odczuwam przewlekłe zmęczenie7”. Czyż
to nie jest prawdziwe i nagminne?
Przy tego typu pacjentach, gdzie wprowadzanie zmian w stylu
życia jest trudne, kardiolodzy odczuwają czasem nieodpartą chęć przepisania po
prostu leków obniżających ciśnienie krwi, stężenie cholesterolu i
zmniejszających krzepliwość oraz zalecają zabieg chirurgiczny.
Łatwo wybrać się do apteki i łykać tabletki dwa czy trzy
razy dziennie, popijając szklanką wody. Zabieg jest nieco droższy, ale przecież
wystarczy zarezerwować tylko termin. Pacjent przychodzi do szpitala rano, jest
znieczulany, a kilka dni później wraca do domu. W tym właśnie celu powstał
system opieki zdrowotnej.
Z kolei wprowadzenie sporych zmian w stylu życia wymaga
znacznego wysiłku oraz nieustającej pracy nad sobą. Pracy, którą pacjent musi
wykonać tylko sam.
W obliczu tak radykalnej zmiany pojawia się wiele ważnych
pytań. Po co mam się starać? Co tak naprawdę motywuje mnie do wstawania rano i
ćwiczenia? W jaki sposób mam wyeliminować wszystkie produkty, które mi szkodzą?
Skąd wziąć energię na zmianę miejsca pracy, by przenieść się na spokojne, ale
pewnie mniej płatne i mniej prestiżowe stanowisko, ale gdzie będę mógł
prowadzić zdrowszy tryb życia? Czy naprawdę chcę poczuć się lepiej?
Niestety odpowiedzi na te pytania nie znajdziesz na recepcie
czy podczas sesji z psychologiem. Należy zastanowić się nad dwiema kwestiami:,
po co i dlaczego żyję? Trzeba na nowo dokonać wyborów związanych z
nauką, pracą, związkami czy rodziną.
Jean-Marc Dupuis
Źródła:
- Badania
instytutów: Framingham, Wolfson, MRFIT, Honolulu.
- „Modifiable Etiological Factors
and the Burden of Stroke from the Rotterdam Study: A Population-Based
Cohort Study” badanie opublikowane w kwietniu 2014 roku.
- Badanie ILLUMINATE (2007),
opublikowane w „New England Journal of Medicine”.
- S. Sultan and N. Hynes, „The
Ugly Side of Statins. Systemic Appraisal of the Contemporary Un-Known
Unknowns”, Open Journal of Endocrine and Metabolic Diseases, Vol. 3 No. 3,
2013, pp. 179-185. doi: 10.4236/ojemd.2013.33025.
- Cholesterol
jest niezbędny do budowy neuronów, a statyny z kolei obniżają poziom
cholesterolu. Statyny zwiększają współczynnik kwasów omega-6/omega-3, co
powoduje pogorszenie funkcji poznawczych, jak pisze w swojej książce
Michel de Lorgeril „Cholestérol, Mensonges et Propagande” (Cholesterol,
kłamstwa i propaganda), Thierry Souccar Editions, s. 211.
- Szwedzkie
badanie naukowe opublikowane w czerwcu 2013 r. w czasopiśmie naukowym
„PlosOne”.
- Thierry
Souccar Editions, s. 199.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz