Wybudzenie z
chorego systemu i zmiana w kierunku
nowej, prawdziwej medycyny.
– artykuł na podstawie autobiografii dr
S.Humphries „Rising from the DEAD” („Powstanie z MARTWYCH”)
1. Chory System
Przez ponad dekadę, w trakcie rozwoju
mojej medycznej kariery, zastanawiałam się, dlaczego czułam się tak martwa.
Czasami dzieliłam się tym pytaniem z moimi zaufanymi znajomymi i rodziną: Nikt
tak naprawdę nie rozumiał, jak ktoś z dwoma dyplomami, sukcesem i pieniędzmi,
mógł nie być zachwycony. U samego szczytu sukcesu, byłam jedynie automatem
(mechanicznym człowiekiem) z władzą, który miał za zadanie wyłączyć swoją
naturalną ciekawość i skłonność do leczenia ludzi, aby zyskać aprobatę i
uznanie braterstwa.
„Leczenie” jest jedynie przyzwolone za
pomocą podręcznikowych metod i zgodnie z protokołami zatwierdzonymi przez
system medyczny. A to, co ten system definiuje, jako lekarstwo, może być po
prostu usunięciem jednego symptomu, które skutkuje wywołaniem kolejnego.
Patrząc na to teraz z perspektywy czasu,
kiedy rozważam jak wyglądało zdobywanie mojego pierwszego tytułu magisterskiego
z fizyki, to było wyzwaniem dla mojego mózgu. Musiałam stale rozwiązywać
zagadki, rozumować i łączyć fakty. Natomiast uczelnia medyczna nie była aż tak
trudna, czy intelektualnie wymagająca. To była kwestia bezustannego picia z
niekończącego się węża pożarowego, oraz posiadania zdolności do osadzania
obszernej ilości faktów w pamięci, bez zadawania pytań. Na pytania nie ma
czasu. Program nauczania jest zbyt przepełniony, aby wszystko można było
zrozumieć dogłębniej. I domniemanym założeniem było, co zresztą wszyscy
przyjmowaliśmy jako Ewangelię, że za wszystkim kryła się wiarygodność
biologiczna i w związku z tym, istniało logiczne rozumowanie u podstaw tych
informacji, którymi byliśmy karmieni.
Żaden student nie wziąłby ogromnych
pożyczek na czesne, gdyby te informacje nie były uznawane za warte poznania,
więc wszyscy zakładaliśmy, że w którymś momencie w końcu to zrozumiemy. Jednak
rzeczywistość była taka, że pod koniec uczelni medycznej już jako stażyści,
byliśmy w najlepszym wypadku – PAPUGAMI. Stanie się papugą było aktem
precyzyjnego zapamiętania i wyrecytowania całej encyklopedii rzeczy, których często
nawet nie rozumiesz. A co gorsze, studenci nie wiedzą tego, czego ich
nauczyciele nie rozumieją.
Lekarze, którzy wypisują recepty zgodnie
z Zestawem Zasad i świadczą zatwierdzone przez szpital usługi, są uznawani za
znakomitych i odnoszących sukcesy. Protokoły z Zestawu Zasad zapewnią, aby w
różnych formach i odstępach czasu, każda osoba była kłuta, faszerowana
tabletkami, krojona i dłubana. To rzekomo „złoty standard opieki zdrowotnej” od
kołyski aż po grób, ale jest to głównie łatwe zarabianie przy bezmyślnej pracy.
Nic więc dziwnego, że wielu lekarzy czuje się jak pracownik techniczny; przez
większość czasu wciskając przyciski i pociągając przełączniki w uporządkowanej
sekwencji, jak marionetka.
Są lekarze, którzy uważają takie jałowe
życie za wspaniałe, jak dobrze wytrenowane psy. Nigdy nie kwestionują tego, że
ich pacjenci ciągle do nich wracają, stają się coraz chorsi, podczas gdy lista
ich medykamentów robi się coraz dłuższa. Nie muszą się nawet nad tym
zastanawiać, a pieniądze im napływają.
A ci z nas, którzy czują się jak trybik
na finansowym kole zębatym i mają wiele pytań, są zbywani jako osoby nietypowe
z „niską złożonością kognitywną w schematach myślowych” – mimo tego, że
spędziliśmy wiele lat w bibliotekach czytając literaturę medyczną, aby znaleźć
lepsze odpowiedzi, oraz rozciągnęliśmy nasze wzorce myślowe wysoko poza
granice, jakie są oczekiwane od typowego lekarza. To prowadzi do nowego
problemu, ponieważ ci, którzy podnoszą swój poziom wiedzy ponad ramy konwencji,
bez względu na to czy są lekarzami, czy nie, są już z góry uznawani za
znachorów, szaleńców i być może teoretyków spiskowych.
Lekarze uwielbiają swoją wysoką pozycję
w społeczeństwie i nie znoszą, gdy nazywa się ich znachorami. Większość z nich
jest gotowa zrobić wszystko, co w ich mocy, aby nie nadstawić karku – nawet
jeśliby to oznaczało udostępnienie ich pacjentom mniejszej ilości wyborów i
więcej niebezpiecznych terapii, niż konieczne. Nigdy nie można zakładać, że
lekarze naprawdę wiedzą, co robią. Całokształt ich edukacji to informacje
pochodzące z węża pożarowego, z którego starali się pić będąc niedospanym i
zestresowanym na uczelni medycznej, oraz podczas odbywania stażu.
Moim zdaniem, bycie o „niskiej
złożoności kognitywnej w schematach myślowych” jest formą martwicy i jest tym,
co oczekuje się od większości lekarzy, aby pozostawali w wąskich granicach
ustalonych praktyk. Preferuje się, aby lekarze zachowywali wszelkie spiskowe
myśli dla siebie i pozostawali w swoich trumienkach na cmentarzu wśród wysoce
wytrenowanych medycznych zombiaków, którzy każdego roku kreują WIĘCEJ chorych i
zranionych pacjentów poprzez możliwe do uniknięcia błędy medyczne i
„prawidłowo” przepisane leki, tzw. „lecznicze procedury”, oraz medycznie
wywołane infekcje wtórne, niż których kiedyś było dotkniętych przez wszystkie
choroby wieku dziecięcego, razem wzięte.
Czy twierdzę, że cały system medyczny
jest do kitu? Oczywiście, że nie! Ratuje się życia, organy są podtrzymywane, a
niektóre z leków są warte przyjmowania przez niektórych ludzi. Moim największym
argumentem jest to, że lekarzom i ich pacjentom nie oferuje się pełnego zakresu
opcji, w tym wiele naturalnych alternatyw, których pożyteczność udowodniono w
literaturze medycznej. Lekarze są uczeni, że wszystko inne poza „złotym
standardem” praktyki medycznej to znachorstwo. Taka mentalność to głupota! Tak
wielu ludzi udaje się do tych tzw. znachorów po tym, jak ich ten system zawodzi
– po czym wracają do zdrowia i stają się bardzo ostrożni wobec konwencjonalnej
medycyny. Kiedy wracają do swoich lekarzy, aby im pokazać dowód, to są albo
wyśmiewani, albo ignorowani. Myślenie systemowe nie może sobie poradzić z
faktem, że odpowiedzi leżą poza ich ograniczonymi paradygmatami.
2. Ograniczeni Lekarze
To mnie zaskakuje, kiedy widzę, jak
wielu lekarzy zaprzestaje naukę w momencie rozpoczęcia swojej praktyki
lekarskiej. Uważają, że już nauczyli się ogromu wiedzy, którego potrzebują.
Większość z nich nigdy się w nią nie wgłębia, aby zrozumieć większy obraz,
jakim jest całokształt patofizjologii, immunologii, dietetyki, stanów
zapalnych, czy innych aspektów pełnego zdrowia, co przecież znajduje się w ich
własnej literaturze medycznej.
Większość lekarzy przeczyta tylko
krótkie biuletyny podesłane im przez informatorów z systemu, które
przedstawiają jedynie te pożądane kwestie. Cokolwiek jest zawarte w tych
biuletynach uważane jest za prawdę. To dlatego niektórzy lekarze nadal zalecają
acetaminofen po szczepieniach (*np. paracetamol). Jednak trudno jest uzasadnić użycie
acetaminofenu po szczepieniach (lub przy gorączkach infekcyjnych), kiedy
medyczna literatura ma tak wiele do powiedzenia na temat negatywnych efektów
tego leku. Acetaminofen nie daje żadnych korzyści biologicznych.
Jeśli chodzi o gorączki związane z
infekcjami, to dlaczego lekarze nie zastosują chociaż probiotyków, znakomitej
diety, witaminy D i C, a potem zaobserwują, co się wydarzy? Mogliby się mile
zaskoczyć. A może obowiązujący 15-minutowy przydział czasowy na pacjenta nie
pozwala im na poświęcenie takiej uwagi dla celów kreowania zdrowia?
W mojej praktyce obecnie widuję wiele
kobiet, które opowiadają mi o strasznych problemach zdrowotnych pierwszego
dziecka, które podlegało konwencjonalnej medycynie. Matki sumiennie wykonywały
polecenia lekarza i godziły się na szczepionki. Potem urodziły drugie i trzecie
dziecko w domu bez interwencji i nie wymagały jakiejkolwiek pomocy lekarskiej.
Te dzieci nigdy nie przyjmowały leków, ani antybiotyków, a są silne i
szczęśliwe. Ten schemat jest niezwykle powszechny, kiedy rodzice się budzą i
widzą na własne oczy, jak rozgrywają się te sprawy w życiu codziennym.
Drugie i trzecie dziecko w tych
rodzinach ma już inne zdrowie, ponieważ rodzice czytają wiele książek i przy
tych kolejnych ciążach postępowały zupełnie inaczej, zdając sobie sprawę, że
ich pierwsze dziecko (a czasami również drugie) było żywym przykładem szkód,
jakie mogą wystąpić, kiedy rodzice bezkrytycznie słuchają słów lekarzy i
korzystają z ich recept.
3. Moje Wybudzenie
Do czasu zimy 2009 roku nigdy nie
kwestionowałam tego, że szczepionki są bezpieczne i są najlepszym sposobem, aby
zapobiegać chorobom. Sama podawałam szczepionki, płaciłam za towar i nigdy nie
pomyślałam, żeby zajrzeć do torby, aż do czasu kiedy pojawił się powód, aby
przyjrzeć się gruntownie tej zawartości.
Pandemia świńskiej grypy H1N1 miała
rzekomo zabić miliony w 2009 roku, więc oprócz szczepionki przeciwko sezonowej
grypie, podawano oddzielnie szczepionkę przeciwko świńskiej grypie. Pewnego
dnia, jeden pacjent zaczął być bardzo zrzędliwy wobec mnie podczas dializy.
Zaczęłam zadawać mu standardowe pytania, a on w końcu wybuchnął na mnie: “Byłem
zdrowy do czasu przyjęcia tej szczepionki!”. Zaskoczona zapytałam: “Co to była
za szczepionka?” Kiedy pan ją otrzymał i skąd pan wie, że pana nerki były
wcześniej zdrowe?” Podobno mówił to już wszystkim, ale był zbywany. Teraz był
zdziwiony, że ktoś mu w końcu zadaje sensowne pytania. Więc opowiedział całą
historię i po dokładnym przestudiowaniu jego karty pacjenta okazało się, że
faktycznie czynność jego nerek była wcześniej w normie, więc uznałam, że jego
słowa i przekonania są zasadne.
To wydarzenie na zawsze odbiło się w
mojej pamięci, ponieważ te słowa były pierwszymi z wielu podobnych historii,
jakie usłyszałam. Lub może po prostu trafniej byłoby powiedzieć, że po raz
pierwszy byłam gotowa, aby usłyszeć nieprzyjemną prawdę.
Po tym pierwszym pacjencie z
niewydolnością nerek, zaczęłam pytać innych ludzi, którzy mieli nietypowe opisy
przypadków, czy oni zostali zaszczepieni, czy nie. Niektórzy byli zaskoczeni,
gdyż nigdy nie brali pod uwagę istnienia związku, ale po chwili przyznawali, że
“TAK, to było krótko po tym!” Czasami gwałtowna choroba miała swój początek
tego samego dnia. Ta cała historia została nagrana i jest przedstawiona na
YouTube w filmie, który nazwałam “Honesty vs. Policy” (Uczciwość, a Polityka) i
w którym szczegółowo opisałam kilka z tego typu przypadków.
Kiedy mijałam w korytarzu naczelnego
szpitala, postanowiłam go uświadomić o tych przypadkach. Po wysłuchaniu
nastąpiła chwila ciszy, po czym poznałam zupełnie inną stronę tego człowieka.
Jego natychmiastową odpowiedzią było: “To nie była reakcja na szczepionkę. Oni
po prostu mieli grypę, a szczepionka nie zdążyła zadziałać.” Problem polegał na
tym, że żaden z tych pacjentów nie miał objawów grypopodobnych? Dlaczego
automatycznie wyciągnął takie pochopne wnioski?
W przeszłości, kiedy konsultowano ze mną
przypadki niewydolności nerek i wskazywano na jakieś statyny, antybiotyk, czy
diuretyk, który się do tego przyczynił, to był on natychmiast wstrzymywany –
bez zadawania pytań. Jednak teraz stosowano nowy standard dla szczepionek. Nie
miało to znaczenia, że uznałam szczepionkę za możliwą przyczynę po tym, jak
wszystkie inne potencjalne powody zostały wyeliminowane. To nigdy nie była
szczepionka. Kolektywna mentalność z przeszklonymi oczami mówiła: “Szczepionki?
Niemożliwe.”
Większość lekarzy nie ma pojęcia, co
znajduje się w szczepionkach. Nie rozumieją tej rozszalałej burzy zapalnej,
jaką wzniecają szczepionki, ani która część układu odpornościowego jest
wzmożona po szczepionkach przeciwko grypie. Z uwagi na to, co im się mówi,
większość lekarzy po prostu wierzy, że jeśli jesteś dobrym obywatelem, to się
szczepisz i jako lekarz ładujesz tak wiele szczepionek, jak to możliwe, na
potrzeby odporności stada. Koniec historii. Do 2009 roku, ja tak również
myślałam.
Dobry lekarz bada fakty. Moje
dochodzenie ujawniło całą stertę artykułów o niewydolności nerek związanych ze
szczepionkami, również przeciwko grypie, oraz powody, aby podejrzewać, iż
szczepionki mogą również powodować wiele innych chorób, które są określane jako
“idiopatyczne”. Byłam zszokowana potencjalnym zakresem uszkodzeń, które
wcześniej zbywałam z powodu braku wiedzy. Tak jak moi koledzy po fachu,
uważałam wiele reakcji poszczepiennych za koincydencje.
Opisałam wszystkie przypadki i
przedstawiłam je razem w formie wyczerpującego streszczenia administracji
szpitala, jednak bez skutku. Nawet nauka nie była w stanie przemówić do tych
kanciarzy, którzy nadal zaprzeczali moim odkryciom.
Wraz z upływem czasu, interesujące było
obserwowanie podziału między pracownikami szpitala. Pielęgniarki wstawiały się
za mną opowiadając po cichu na uboczu historie, które całkowicie potwierdzały
to, co widziałam. Popierały mnie ostrożnie, kiedy nie było przełożonych w
zasięgu wzroku, czy słuchu.
Kwestionowanie dogmatu, z jakim żyło się
tak wygodnie, jest bolesne dla każdego lekarza. Byłam bardzo nieszczęśliwa
przez ten rozłam pomiędzy tym, co widziałam, a tym jak kazano mi myśleć.
Medycyna oparta na dowodach jest naprawdę dla mnie bardzo ważna. Większość
lekarzy, nawet tych najbardziej konserwatywnych, spośród moich partnerów
medycznych, widziało sens nieszczepienia chorych pacjentów przyjmowanych do
szpitala, ale ostatecznie zamykali przed tym drzwi umysłu. Ja postanowiłam
poruszać się przez nowe przejścia. Sposób, w jaki mnie potraktowano w
rezultacie mojej doinformowanej opinii był na pewno przykry, ale wstawanie się
w obronie tego, co słuszne dla pacjentów, było tego warte.
Po poważnym rozważeniu tej sytuacji
zdecydowałam, że mój czas będzie lepiej wykorzystany, jak poświęcę go na dalsze
dochodzenie, aby lepiej zrozumieć pełną historię, immunologię, toksykologię i
politykę związaną ze szczepieniami, oraz aby przekazać moje odkrycia
społeczeństwu i pozwolić ludziom zadecydować za siebie.
Złożyłam swoje wymówienie z pracy w
lutym 2010 roku. Moi partnerzy nie mogli uwierzyć, że odchodzę. Dla nich, mój
problem ze szczepionkami nie był aż tak wielki i nie widzieli tego, jako
bariery. Moi partnerzy byli strapieni, gdyż byłam bystrym, ciężko pracującym i
niezawodnym nefrologiem, a teraz byli zmuszeni znaleść kogoś na moje miejsce. Z
uwagi na to, że to było trochę pózno jak na rok akademicki, żeby zatrudnić
nowego absolwenta uczelni, zgodziłam się na to, iż zostanę do czasu, aż znajdą
dla mnie zastępstwo, co im zajęło prawie dwa lata.
Przez te ostatnie dwa lata do czasu
pojawienia się zastępstwa czyłam się tak, jakbym wkraczała na terytorium wroga
każdego dnia, kiedy wchodziłam do szpitala. To, co mnie jednak tam trzymało, to
byli moi pacjenci i pielęgniarki, z których część informowała mnie o tym, co
było mówione za moimi plecami, a większość zgadzała się z moimi obawami o dobro
pacjentów.
Jednak również one zaczęły płacić za to
cenę. Zanim odeszłam, każda pielęgniarka oddziałowa kierująca stacją dializ
została zwolniona, łącznie z niektórymi z najlepszych dyplomowanych
pielęgniarek, z jakimi pracowałam. Choć nie mam pewności, że istnieje jakiś
związek, to jednak było to niepokojące, kiedy zdałam sobie sprawę, że wszystkie
te wspaniałe pielęgniarki miały ze sobą coś wspólnego: one były moimi
współczującymi koleżankami.
4. Nowa, Prawdziwa
Medycyna
Dziesięć lat od czasu podpisania mojego
kontraktu w Maine, porzuciłam moją pracę z dobrą reputacją, aby studiować i
później starać się dostarczyć moim pacjentom taką medycynę, która jest w stanie
zaoferować trwałe lekarstwo; rodzaj medycyny, o którym myślałam, że się jego
nauczę, kiedy zapisałam się do szkoły medycznej. Taką medycynę, która jak na
ironię przypisuje lekarzowi etykietkę: szarlatana.
W ciągu ostatnich 5 lat miałam możliwość
leczyć pacjentów w taki sposób, jaki nie wolno mi było robić wewnątrz systemu
medycznego. Wielokrotnie widziałam, jak większość ludzi, którzy są zaangażowani
w proces powrotu do zdrowia, jest w stanie zapanować nad swoimi problemami
zdrowotnymi bez użytku chemicznych bomb kasetowych.
Są pewne elementy mojej edukacji
medycznej, które głęboko sobie cenię, ponieważ zdarzają się sytuacje kiedy z
pewnych powodów ludzie potrzebują tego medycznego systemu. Jednak ta obietnica
“zdrowia” dla wszystkich została wypaczona i zniekształcona stając się
koszmarem zarówno dla wielu pacjentów i lekarzy. W przeprowadzanych ankietach
znaczny procent lekarzy odpowiada, że czuje się jak “trybik w systemie”,
służebnik farmaceutyczny, czy pracownik techniczny na autopilocie.
Gdyby szkoły medyczne umożliwiały
lekarzom na praktykowanie medycyny, która leczy, to być może nie widzielibyśmy
400 lekarzy popełniających samobójstwo każdego roku pod ciężarem wszechobecnej
bezradności ( Physician Suicide )
Bardzo często zdarza się, że w
rezultacie obrzydzenia wobec tego ciągłego rozczarowania, niepowodzenia w
leczeniu, oraz zniszczenia, ludzie opuszczają ten system i po cichu zwracają
się do alternatywnej medycyny, podczas gdy system wypełniany jest nowymi bystrymi,
idealistycznymi i naiwnymi lekarzami, którzy nie mają pojęcia, że zostaną do
niego przykuci. Reakcją systemu na niezadowolenie i rezygnację pacjentów jest
atak i wyśmiewanie tych procedur zdrowotnych, które oni wybiorą.
Niedawno zwolennicy przymusowych
szczepień posunęli się nawet dalej, pisząc książki o tym, jak to alternatywne
sposoby leczenia są niebezpieczne i mogą zabić. Co ciekawe, brakuje danych na
potwierdzenie ich oświadczeń. Możecie być pewni, że gdyby medycyna alternatywna
zabiła choćby jedną tysięczną ludzi, co medycyna konwencjonalna, to mielibyśmy
numery z PMID wciskane w nasze gardła na każdym korku, aby nam to udowodnić.
Jeśli naprawdę interesuje nas
świadczenie usług, z których ludzie chętnie korzystają i którym ufają –
ponieważ one działają – to pierwszą rzeczą, jaką musimy zrobić, jest wyleczenie
siebie, jako lekarzy i zaprzestanie praktykowania tego rodzaju pancernej
medycyny, która doprowadza tych ludzi do odejścia.
Aby tego dokonać, musimy całkowicie
przemyśleć program i system nauczania w szkołach medycznych. Musimy wykształcić
lekarzy, którzy rzeczywiście rozumieją fizjologiczne, ekologiczne i społeczne
czynniki prowadzące do chorób, oraz którzy nie są na uwięzi farmaceutycznie
napędzanych celów i rezultatów. Wierzę, że nadal możliwe jest wskrzeszenie
systemu medycznego, odzyskanie zachwytu i podekscytowania z leczenia, oraz
praktycznego zastosowania pragnień i ideałów, które większość studentów
medycznych ma w swoich umysłach i sercach.
Prawdziwie funkcjonująca medycyna to
taka, gdzie lekarze wiedzą wystarczająco wiele, aby odwrócić rozwój choroby i
poprawić ogólnoustrojową oraz jelitową dysbiozę, pomóc organizmowi
przezwyciężyć infekcje podczas gdy wzmacniany jest układ odpornościowy. Taka,
gdzie lekarze są w stanie zapobiec, czy powstrzymać reakcje autoimmunologiczne,
gdzie na rodzicach nie wywiera się presji przy użyciu strachu, nakazu, czy
zadręczania, oraz gdzie lekarze mają pewność, że potrafią nauczyć ludzi zasad w
pełni funkcjonującego zdrowia.
To jest ta medycyna,
którą teraz staram się praktykować. W pewnym sensie, ma ona potencjał
pozbawienia mnie pracy, ponieważ pacjenci nie są ode mnie uzależnieni przez
resztę życia. Z drugiej strony, zamiast czuć się martwa i bezradna, każdego
dnia dostarczam ludziom narzędzi, aby zamiast koncentrować uwagę na strachu i
niepokoju, przekierowali ją na pozytywne działanie i wynikającej z tego
radości.
Wybudzenie z
chorego systemu
Za http://szczepienia.wybudzeni.com/2016/10/31/wybudzenie-z-chorego-systemu/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz