„[…] Najbardziej podejrzane są dezodoranty, a
dokładniej mówiąc: antyperspiranty.
Fragment książki p.t. „Aluminium. O tym nie mówi się
głośno…” Bert Ehgartner
[…] Faktyczną substancją czynną w dezodorantach jest
aluminium, najczęściej w połączeniu z chlorem, czyli np. pentawodorotlenek
chlorku glinu. Natychmiast po naniesieniu dezodorantu na skórę substancja
czynna wchodzi w reakcję z komórkami skóry. Aluminium przywiera do komórek
skóry i zmienia je tak bardzo, że dochodzi do zatkania gruczołów potowych.
„Związki glinu stanowią nawet 25% zawartości
dezodorantu – tłumaczy Darber. – To, co nanosimy na skórę, to nie jest mała
ilość.”
[…] Już przed laty naukowcy pokazali, że aluminium bez
trudności przenika przez skórę i że jony tego metalu można później znaleźć w
układzie krwionośnym i narządach. Z aluminium za pośrednictwem skażonej
żywności wraz z jedzeniem i piciem nie pozostaje w organizmie zbyt dużo,
ponieważ układ pokarmowy jest dobrze przystosowany do usuwania niepotrzebnych
obcych substancji. Wydalanie przez skórę jest znacznie trudniejsze. W takim
przypadku w organizmie pozostaje znacznie więcej aluminium. I to oczywiście
przede wszystkim w tych miejscach, gdzie aluminium jest wcierane w skórę.
[…] Darbre wspólnie z Chrisem Exleyem przeprowadziła
analizę, w ramach której zbadani tkankę piersi pod kątem zawartości aluminium.
Wykazały one znaczący spadek jego zawartości wraz z rosnącą odległością od
miejsc spryskiwanych dezodorantem w dole pachowym.
W nowym, jeszcze niepublikowanym doświadczeniu Darber
zdecydowała się najwierniej odtworzyć wpływ aluminium na komórki piersi. W tym
celu poddała komórki w laboratorium działaniu bardzo niskiej dawki wodorotlenku
chlorku glinu. „Ponieważ wiele osób stosuje dezodoranty przez dłuższy czas,
zdecydowaliśmy się oprzeć właśnie na tym długofalowym efekcie. Hodowla
pozostawała więc w szafie, w roztworze odżywczym przez rok, w stałej
temperaturze: komórki z aluminium i – jako preparat kontrolny – komórki bez
aluminium.
Podczas mojej wizyty w laboratorium Philippa Darbre
rzuca okiem na kultury składowane w roztworze, w stałej temperaturze. Wgląda na
podekscytowaną, kiedy bada pod mikroskopem próbki lekko różowego płynu.
„Rzeczywiście wygląda, że to prawda. Niech pan spojrzy.” I pokazuje binormalne
hodowle komórkowe bez aluminium. „Od kiedy je założyliśmy kilka miesięcy temu,
niemal się nie zmieniły.” Następnie kładzie pod mikroskop inne preparaty i
nawet ja, laik, na pierwszy rzut oka widzę, że jest między nimi gigantyczna
różnica. W hodowlach komórek tkanki piersiowej z dodatkiem aluminium widać
dziwaczne twory, niekiedy także duże, czarne komórki olbrzymie. „Te twory
komórkowe – mówi Darbre – to rak piersi w początkowym stadium.”
Na początku 2012 roku grupa naukowców z uniwersytetu w
Genewie opublikowała serię doświadczeń z użyciem komórek tkanki piersiowej,
które poddano działaniu chlorku glinu. Roztwór aluminium miał 100 000 razy
mniejsze stężenie niż to, które występuje w dezodorantach, był jednak zbliżony
do stężenia stwierdzonego w tkance piersiowej. Już po sześciu tygodniach
zauważono wyraźne różnice w porównaniu z hodowlą bez dodatku aluminium.
Komórki nabłonka w kobiecej piersi przywierają do
przewodów mlecznych, których zadaniem jest produkcja mleka. W laboratorium
komórki te przyczepiały się do ścianek naczynia. Bez tego kontaktu nie mogłyby
się rozwijać. Szwajcarscy naukowcy opisywali, że pod wpływem chlorku glinu
odczepiały się i zaczynały rozwijać w nietypowy sposób. Bliższe badania
wykazały gwałtownie postarzałe, zgrzybiałe komórki oraz liczne pęknięcia w obu
łańcuchach podwójnej helisy DNA.
„Uszkodzenia materiału genetycznego zawsze stanowią
pierwszą przesłankę powstawania nowotworu” – wyjaśnia Darbre. […]
„Próbujemy zmierzyć, czy aluminium wpływa także negatywnie
na ruch, na rozsiewanie się komórek rakotwórczych – tłumaczy Darbre. – Ma to
szczególne znaczenie, ponieważ nikt nie umiera z powodu guzka w piersi. Kobiety
umierają natomiast w wyniku rozsiewania się, przerzutów rozprzestrzeniających
się na odległe narządy, np. płuca lub wątrobę.”
[…] Była to kooperacja z grupą włoskich naukowców;
zajmowano się badaniem zawartości aluminium w płynie piersiowym kobiet, które
zachorowały na nowotwór piersi. Porównano te wartości z wartościami zmierzonymi
u zdrowych kobiet. Łącznie w badaniu wzięło udział 35 kobiet. Przy użyciu pompy
próżniowej odessano im z sutka kilka kropel płynu. U kobiet chorujących na
nowotwór piersi zawartość aluminium w płynie pobranym z sutka wynosiła
przeciętnie 268 mikrogramów na litr (µg/l). U zdrowych kobiet stwierdzono
przeciętnie 131 µg/l.
W kobiecej piersi – tak jak w pozostałych częściach
ludzkiego organizmu – aluminium w ogóle nie powinno występować i nie pełni tak
żadnej funkcji. Ślady aluminium są zatem „śladami cywilizacji”. Porównanie ze
stężeniem we krwi pokazuje dobitnie, że ta w szczególnym stopniu dotyczy tkanki
piersiowej. We krwi kontaminacja aluminium to przeciętnie zaledwie 6 µg/l. I
nawet w mleku matki średnia wartość jest znacznie niższa, wynosi bowiem 25
µg/l.
Darbre ostrzega, że znacznie wyższe stężenia aluminium
w piersi wynika ze stosowania dezodorantów. Dotyczy to nie tylko powstawania
raka, lecz także niezłośliwych torbieli. Chodzi tu o zatkane przestrzenie w
tkance wypełnionej płynem. […]
Torbiele są przyczyną ogromnego stresu . Kobiety
wyczuwają pod palcami w piersi guzek i myślą o najgorszym. Gdy lekarz rozwiej
te obawy, następuje ogromna ulga.
[…] „Wiele kobiet opowiada mi, że torbiele
zniknęły, od kiedy przestały używać dezodorantów.”
[…] Odstawienie dezodorantów wymaga nieco
cierpliwości, ponieważ wiele komórek zostało tak mocno uszkodzonych przez
chlorek glinu, że obumarły i odnawiając się, wydzielają wyraźny odór. Kto
przetrwa ten etap, będzie mógł odetchnąć i ostatecznie pożegnać się z epoką
aluminium.”
Fragment książki p.t. „Aluminium. O tym nie mówi się
głośno…” Bert Ehgartner
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz