W domu Georga
Ashkara pojawili się agenci FBI.
Aresztowali go pod zarzutem leczenia bez uprawnień.Wytoczono mu proces. Na
świadków wezwano innych uleczonych.
– Był pan chory na raka? – zapytał świadka sędzia.
– Tak wysoki sądzie.
– Czy teraz jest pan zdrowy?
– Tak wysoki sądzie.
– Czy stosował pan metodę obecnego tu Georga Ashkara?
– Tak wysoki sądzie.
Drugi świadek udzielił dokładnie takich samych
odpowiedzi. W rezultacie ława przysięgłych uznała, że Georg Ashkar ich
wyleczył. Nie pomogły tłumaczenia, że z medycznego punktu widzenia chory miał
umrzeć, a żyje, że dr Ashkar nie diagnozował, nie dotykał pacjenta, ani że
ziarno ciecierzycy, które zalecał nie jest lekarstwem.
Sąd niczym bezduszny robot potraktował dr. Ashkara
paragrafami – leczył bez uprawnień.
George Ashkar jest doktorem fizyki, nie medycyny, więc skazano go na 5 lat
więzienia w zawieszeniu i dodatkowo na 5
tysięcy dolarów grzywny.
Oto mamy sytuację, gdzie ktoś twierdzi, że znalazł
oczekiwane przez ludzkość skuteczne w 100 proc. lekarstwo na raka, ma świadków
i dowody w postaci mnóstwa listów dziękczynnych. Próbuje, nie oczekując żadnego
wynagrodzenia, zainteresować świat medyczny swoim odkryciem. Dobija się do
wielu instytutów i lekarzy niby walczących z rakiem. I co? System się wścieka,
bo zagrożone jest jego status quo. Przecież w razie rozwiązania problemu raka gigantyczne pieniądze na badania nagle
się skończą. Zamiast nagrody więc jest proces, który skazuje Ashkara niczym
przestępcę. W tym czasie w samym tylko USA umiera z powodu raka aż 1500 osób
dziennie.
Przypomnijmy sobie, że 2000 lat temu skuteczne leczenie
Jezusa również doprowadzało do
wściekłości ówczesnych kapłanów. Wtedy
też nie ważne było wyleczenie tylko to, że leczył o złej porze, bo w szabat.
Jak widać mechanizm działania systemu wtedy i dziś jest bardzo podobny.
Przypomina się jeszcze profesor Wilczur,
albo z ostatnich miesięcy – doktor
Lenart ze szpitala w Kolbuszowej, który pijawkami uratował nogę pacjenta ale
naraził się na ostre szykany dyrekcji szpitala.
George nie poddał się. Dobrze wiedział, że jego metoda
jest w 100 proc. skuteczna. Nazwał ją metodą NIA (Neutral Infection Absorption
Method). Według jego danych do dzisiaj
wyzdrowiało około 1000 osób stosujących tę
metodę. W samej Kaliforni uratował 40 ludzi. Dr Ashkar przyznaje, że 8 z nich zmarło, ale były to
wyłącznie osoby bardzo zamożne, które stać było na najdroższe amerykańskie
szpitale i tam kontynuowały leczenie. Wszyscy biedniejsi, których nie było stać
na nowoczesną terapię, przeżyli. Oprócz raka metoda NIA uzdrowiła również
przypadki reumatyzmu, artretyzmu, astmy, choroby układu immunologicznego a
także AIDS. Skoro dr. Ashkarowi zabroniono polecać tej metody, wymyślił inny
sposób, by pokazać światu jej skuteczność. To niesamowite, ale sam zapragnął
dostać raka, by móc publicznie pokazać, że metoda jest dobra. Wyobraźcie sobie
państwo kogoś, kto bardzo chce dostać raka?
I stało się tak, jak chciał. 6 lat temu, w wieku 72 lat,
dr George Ashkar znalazł się w szpitalu z powodu dziwnych bóli z lewej strony
ciała.W ciągu tygodnia schudł 25 kg.
Lekarze otworzyli mu brzuch i zdiagnozowali ciężki przypadek raka
trzustki. Diagnozę przekazali jego żonie. Powiedzieli, żeby szykowała się do
pogrzebu.
– George oni powiedzieli, że masz raka trzustki i wkrótce
umrzesz! A my przecież nie mamy pieniędzy na pogrzeb! – powiedziała jego żona.
– Skoro nie mamy pieniędzy, to nie będzie pogrzebu ...bo
nie umrę. Po czym, ku zdziwieniu lekarzy na własną prośbę wypisał się ze szpitala i zastosował
swoją metodę. Po 2 miesiącach wyzdrowiał i żyje do dziś. Nie widząc żadnego
zainteresowania medyków sam napisał o tym książkę. Niestety, nie wolno mu jej
było wydać w USA, więc potajemnie wydrukował w
Armenii i przeszmuglował do USA.
Spotkanie z Georgem
Byłbym bardzo
zdziwiony gdyby ktoś mi powiedział,
że 78–letni George przyjedzie do Polski. Jeszcze bardziej zdziwiłbym się, gdyby ktoś zapowiedział,
że podczas jego pobytu w naszym kraju
spotkam go przypadkowo. A jednak! 6 maja wpadliśmy na siebie w hoteliku w Kowarach, gdzie zajrzałem na
chwilę podczas urlopu w Karkonoszach. Miałem zaszczyt poznać osobiście tego niezwykle ciepłego i sympatycznego
staruszka. Spędziłem z nim kilka godzin. Pomijając dowody i wiedzę, gdzieś w
duszy poczułem, że facet ma dużo racji,
że trzeba o tym napisać. Z radością
przyjął moją propozycję wydania jego książki w Polsce.
Zresztą podczas jego pobytu w naszym kraju wszędzie
budził zainteresowanie.
Oto jego metoda:
Kiedy George miał 5 lat z powodu raka zmarł jego wujek.
Właśnie wtedy przysiągł sobie, że kiedyś odkryje lekarstwo na raka. Odkrycia
dokonał stosunkowo szybko, bo już w wieku 12 lat. Wtedy jego domowym
obowiązkiem było przygotowywanie jogurtu dla całej rodziny. Tego dnia grał
akurat w piłkę, gdy mama jak zwykle zawołała go do zrobienia jogurtu. Proces
polegał na zagotowaniu mleka, ostudzeniu go i dodaniu odpowiedniej porcji
zaczynu. Chcąc jak najszybciej wrócić do gry zwiększył płomień pod garnkiem.
Udało mu się przyśpieszyć gotowanie, ale mleko przypaliło się. Pomimo tego,
dokończył produkcję. Następnego dnia zaczerpnął łyżeczkę z wierzchu i ze
zdziwieniem zauważył, że jogurt nie wykazuje żadnych oznak przypalonego mleka.
Jednak gdy pobrał próbkę z dna garnka,
gdzie ciecz była bardziej wodnista, wyraźnie poczuł spaleniznę. Zjawisko wykorzystał,
gdy jego matka zachorowała na reumatyzm. Jeździła do najlepszych lekarzy, ale
nikt nie potrafił jej pomóc. – Coś złego jest we krwi, a my nie wiemy jak się
togo pozbyć – twierdzili lekarze i radzili przebywać w suchym i ciepłym
klimacie.
George opowiedział mamie o swoim doświadczeniu z jogurtem
i zasugerował, że z krwią może być podobnie – trucizny mogą się zbierać w
bardziej wodnistym składniku krwi, choćby takiej wodzie, jaka powstaje w bąblu
po oparzeniu. Mama uśmiechnęła się i natychmiast tlącym się papierosem
przypaliła sobie nogę. Potem z powstałego bąbla upuściła płyn. Poczuła się
lepiej, więc powtórzyła eksperyment. Ponieważ szpetnych przypaleń zaczęło
przybywać, George wymyślił sposób, aby nie robić codziennie nowej rany, tylko
wysączać ciecz ze starej. Po kilku próbach doszedł do wniosku, że najlepiej do
tego nadaje się ziarno ciecierzycy. W żywej ranie umieszczał ziarno
cieciorki i bandażował nogę. Po 12
godzinach, kiedy ziarno nasiąknęło, wymieniał je na nowe. Po pewnym czasie
stosowania tej metody mama odzyskała zdrowie i co ważne, do końca życia nigdy więcej
nie odczuwała problemów z reumatyzmem.
Po latach badań i studiów George udoskonalił swoją
metodę. Wybiera miejsce na nodze powyżej łydki, ale poniżej kolana, tak by nie
było na żyle ani na kości. Goli to miejsce z włosów i odkaża. Do wywołania
sztucznego bąbla nie stosuje już rozżarzonego papierosa, – ale zmiażdżony
czosnek, który przykłada w małym pierścieniu.
Po 6 godzinach od kontaktu z czosnkiem pojawia się bąbel na skórze.
Następnie George odkaża powierzchnię wokół bąbla i wycina z ze środka martwą już skórę. Potem na gołej ranie
umieszcza jedno zwykłe ziarno ciecierzycy. Takie jakie można kupić w sklepie.
Ranę przykrywa chusteczką higieniczną z otworkiem, na który przykłada liść
kapusty. Kapusta ma za zadanie utrzymać wilgoć aby rana nie wysychała. Całość
opasa bandażem elastycznym i zostawia na
12 godzin po czym wymienia ziarno z opatrunkiem oraz liściem kapusty na nowe.
Ziarno cieciorki chłonie płyny sączące się z rany. Po 2 miesiącach takich zabiegów krew oczyszcza się. Potem
dopiero zaczyna oczyszczać się reszta organizmu. Specyficzne toksyny, które
George nazywa cancerogenami mogą gromadzić się w różnych tkankach.
– Teraz organizm znajduję „otwartą furtkę” i korzysta z
okazji by się ich pozbyć. Pełne oczyszczenie organizmu i tym samym wyleczenie z
przyczyny raka następuje po 6 miesiącach. Czasami jednak wymaga to nawet 12 a
nawet 18 miesięcy, o ile pacjent otrzymywał chemoterapię. Wskaźnikiem końca
jest wyciek czystej wody przez około 3 tygodni oraz dobre samopoczucie –
twierdzi dr Ashkar.
Dokładny opis i teorię tej metody pokazał na filmie, który można jeszcze zobaczyć w
internecie (nie wiadomo jak długo) narzucając w Google hasło „metoda NIA”.
Jeden ze znajomych lekarzy po zapoznaniu się z metodą NIA
stwierdził delikatnie, że wiedza medyczna jest inna. Drugi lekarz postanowił po prostu ją sprawdzić i prowadzi
w ten sposób 4 pacjentów.
Cóż, wiedza i mądrość to są dwie różne sprawy. Wiedza
pochodzi jedynie z materii, a mądrość od Boga.
Wiedza analizuje i dzieli na kawałeczki, a mądrość łączy
wszystko w całość.
Arkadiusz Woźniak
Osoby zainteresowane terapią dr Ashkara w celach profilaktycznych lub leczniczych proszone są o kontakt emailowy: ashkar@remedium.us lub telefoniczny: 791 767 840.
O bezpośredni kontakt z dr Ashkarem (po angielsku) gashkar@aol.com
www.zdrowiezroslin.pl
Za http://www.zyciekalisza.pl/?str=61,89&id=43513
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz