sobota, 14 maja 2016

O JODZIE, MISTRZU JODZIE

Niemal każdy słyszał o ogromnym znaczeniu jodu dla właściwego funkcjonowania naszego organizmu. Jego braki do początku XX w. boleśnie odczuwali zwłaszcza mieszkańcy rejonów oddalonych od morza, które w naturalny sposób pozbawione były łowionych tam ryb i morskich wód gruntowych, ubogacających glebę w potrzebny pierwiastek. Po wprowadzeniu powszechnego jodowania soli, najpierw w USA, później w reszcie świata, wydawało się, że problem jest rozwiązany.

A co gdyby się okazało, że pomimo dużego spożycia soli przez 30 lat średni poziom jodu w organizmie człowieka obniżył się o połowę? Niestety taki stan rzeczy jest faktem, a za naszym dobrym samopoczuciem stoi powoli upadający mit zbawiennego działania jodowanej soli. Sięgając do historii i teraźniejszości sprawdźmy czy naprawdę jest się o co martwić.
Śmiem twierdzić, że to właśnie badania nad właściwościami jodu stanowiły narodziny zachodniej medycyny w znanym nam kształcie. Dzięki staraniom Jeana François’a Coindet’a na przełomie XVIII i XIX w. po raz pierwszy powszechnie zaczęto używać jednego składnika do leczenia konkretnej choroby.
Wola, będące objawem zaburzeń tarczycy, były ówcześnie prawdziwą plagą, szczególnie na obszarach centralnych każdego kontynentu. Coindent ustalił, że genezą tego schorzenia jest niedobór jodu, którego regularne dostarczanie zupełnie niweluje ryzyko zachorowań. Po dziś dzień w taki sam sposób przeprowadza się większość diagnoz, szukając specyficznego składnika (w większości przypadków odpowiedniego antybiotyku), do zwalczenia wyszczególnionego typu choroby.
Jednym z miejsc, w którym na wole cierpiało wyjątkowo dużo ludzi, był znany z ubogiej zawartości jodu w glebie rejon Wielkich Jezior w Stanach Zjednoczonych. Na początku XX w. chorobę tą wykryto u niemal 40% dzieci w wieku szkolnym. Zaniepokojony skalą zjawiska dr David Marine rozpoczął badania na zwierzętach, którym regularnie podawał duże dawki jodu. Jak się okazało, jego zażywanie niemal zupełnie zniwelowało problemy z tarczycą. Zachęcony wynikami, Marine postanowił przeprowadzić ten sam eksperyment na prawie 5. tysięcznej grupie uczniów ochotników w mieście Akron w stanie Ohio. Miejsce to nie zostało wybrane przypadkowo, ponieważ właśnie tam notowano wyjątkowo duży procent zachorowań związanych z niedoborem jodu w organizmie.
W toku 2,5 lat badań w których jedna grupa otrzymywała dziennie 9 miligramów jodu (ponad 100 razy większa dawka niż zalecana obecnie), natomiast grupa kontrolna nie była suplementowana, okazało się że u osób nieprzyjmujących pierwiastka wole powiększyło się o 22%, natomiast u przyjmujących jod zmiana ta wynosiła jedynie 0,2%. Rezultaty okazały się na tyle obiecujące, że błyskawicznie zadecydowano o jodowaniu soli w rejonie Wielkich Jezior, a praktykę tą niedługo potem przejęły całe Stany Zjednoczone. Mało kto jednak wie, że stopień wzbogacania soli o ten składnik był wówczas o wiele wyższy niż dzisiaj.
Przykład sukcesu Davida Marine’a, choć okrzyknięty został pierwszym powszechnym cudem medycznym, pokazuje genezę jednego z mitów dotyczących jodowanej soli. Wśród dużej liczby lekarzy oraz większości społeczeństwa panuje bowiem niezachwiane przekonanie, że samo dodawanie wzbogaconej o jod soli do potraw zapewnia większą niż wymagana dawkę tego składnika. Z opinią tą w swojej książce „Jod. Dlaczego go potrzebujesz i nie możesz bez niego żyć”, polemizuje dr David Brownstein, a my się z nim zgadzamy w 100%.
Co więcej uważamy, że w bardzo wielu przypadkach suplementacja jodu- podobnie jak vit.D3vit.B12 i vit.C powinna być wręcz standardem przy leczeniu chorób odkleszczowych, pasożytniczych i powodowanych przez drożdżaki candida, zwłaszcza przy słabych postępach leczenia lub nawrotach.
Z pozoru dane statystyczne wydają się uspokajające– w każdym gramie soli znajduje się obecnie średnio 77 mikrogramów potrzebnego dla organizmu pierwiastka. Przy dziennym spożyciu soli w okolicach od 4 do 10 gramów u statystycznego Amerykanina, zalecana dawka jodu (150 mikrogramów) powinna zostać przekroczona nawet kilkukrotnie. Niestety, tak się nie dzieje. Jak wskazują nowe badania, tylko niespełna 10% jodu w soli jest przyswajane biologicznie, czyli całkowicie przyswajane przez nasze ciało. Jeśli powrócimy do naszych wcześniejszych ustaleń, okaże się, że dzienna dawka faktycznie wchłanianego jodu waha się pomiędzy 33 a 77 mikrogramami na dzień, czyli poniżej zalecanego spożycia.
„Przemilczanym problemem jest fakt, że blisko 70% używanej do celów spożywczych soli, pozbawionej jest jodowania. Jeśli dodamy do tego coraz popularniejsze diety niskosodowe, faktycznie spożycie jodu okaże się z roku na rok niższe” – alarmuje David Brownstein. Niestety, fakty potwierdzają jego przypuszczenia. W USA podobnie jak w Polsce, ilość spożywanej soli cięgle spada. Oczywiście sam ten proces nie jest negatywny, ale w przypadku braku uzupełniania zapotrzebowania na jod np. rybami, warzywami lub mlekiem, otrzymujemy receptę na nieustanne wypłukiwanie tego pierwiastka z organizmu.
Jak podaje w swoim raporcie Centers for Disease Control, w samej Ameryce w przeciągu 30 lat poziom jodu w organizmie spadł przeszło o połowę, a na całym świecie problemem tym dotkniętych jest już ponad 600 mln osób. Jakby tego było mało, swój wkład do tego narastającego zagrożenia wnoszą firmy spożywcze i zła dieta. Niestety droga do naszej tarczycy jest ciasna, a wiele konsumowanych na co dzień potraw bogata jest w składniki, które przyczyniają się walnie do redukcji przyswajania jodu.
Przynajmniej do początku lat 70. jod powszechnie dodawano do mąki. Dzięki temu ewentualne niedobory w przypadku diety niskosodowej, można było wyrównać jedząc choćby makarony czy pieczywo. Niestety od kilkudziesięciu lat obserwuje się stałą tendencję do zastępowania jodu bromem w niemal wszystkich produktach mącznych. Choć firmy tłumaczą się zmianą technologii produkcji, powody tej decyzji nie są do końca jasne. Tak czy inaczej, jedno nie ulega wątpliwości, choć brom nie spełnia żadnej roli w procesach życiowych, poprzez podobną strukturę chemiczną (grupa halogenków), utrudnia receptorom naszego ciała właściwe przyswajanie jodu. De facto przyczynia się zatem do upośledzenia wchłaniania potrzebnego pierwiastka, a sam dodatkowo podejrzewany jest o tendencje rakotwórcze.
Jeśli dodamy do tego stanu rzeczy coraz częściej występujący chlor w wodzie z kranu oraz fluorki w naszych pastach do zębów- które podobnie jak brom utrudniają przyswajanie jodu- zagrożenie jego globalnym niedoborem okaże się nie tylko zmartwieniem krajów trzeciego świata.
Nie jesteśmy jakimiś szczególnymi zwolennikaami teorii spiskowych, ale może przyzwolenie na ww praktyki, skutkujące globalnym niedoborem jodu jest celowe? Zastanówcie się głębiej…Przemilczenie, względnie bagatelizowanie kwestii konieczności suplementacji jodu i vit.D3, lansowanie szkodliwych modeli żywieniowych, ośmieszanie idei eradykacji pasożytów, trąbienie o rzekomej straszliwej toksyczności leków stosowanych w „odrobaczaniu”, to tylko niektóre przyczyny stojące za „masową produkcją” tzw. objawowych pacjentów. Firmy farmaceutyczne mogą śmiało liczyć na stale rosnącą sprzedaż leków, stosowanych, w dominującym obecnie, leczeniu objawowym. Pielgrzymki po kolejnych specjalistach, kupowanie kolejnych toreb leków, zaleczanie objawów i leczenie efektów ubocznych stosowanych „leków objawowych”, to standard w dzisiejszych czasach. I o to właśnie chodzi! O doprowadzenie do rozpadu struktury zdrowotnej delikwenta…Ale nie może umrzeć! Ma żyć i leczyć się, konsumować leki, DUŻO leków! Przecie na pieczątkach, nie bez kozery, stoi jak byk napisane: LEKARZ, nie WYLEKARZ! To zobowiązuje i usprawiedliwia zarazem.
A ze swojej strony- palcie, palcie! Państwo zarabia na akcyzie, a że potem nogę upitolą albo płuco lub krtań wyciepią- to i cóż, trudno- podatnicy zapłacą za rentę… Brutalne? Ale prawdziwe! Osoby niepalące z problemami naczyniowymi (pomijając cukrzycę) lub nowotworami układu oddechowego to margines zachorowań.
Przeciętny polski pacjent ma w d… zalecenia aby schudnąć. W d… ma ograniczenia dietetyczne w cukrzycy. Jeszcze głębiej, zapewne gdzieś w okolicy zastawki krętniczo-kątniczej (valva ileoc(a)ecalis) ma propozycje rzucenia palenia.
Ale wróćmy do jodu. Choć bez dwóch zdań sytuacja jest poważna, nie stoicie jednak na z góry przegranej pozycji. Pierwszym krokiem do ponownego zbilansowania diety jest uświadomienie sobie, jak ważnym pierwiastkiem jest jod i tego, że to co do tej pory uważaliście za wystarczające we właściwej gospodarce jodowej organizmu, zwykle nie jest wystarczające!
Wg. dietetyków aby mieć pewność, że nasza tarczyca działa prawidłowo i produkuje wystarczające ilości tyroksyny i trójjodyny, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania wszystkich komórek organizmu, powinniśmy wzbogacić nasze menu o następujące produkty: ryby (dorsz, flądra, sardynki, tuńczyk), wino białe i czerwone, owoce morza (kraby, małże, krewetki, kawior), soki owocowe i warzywne (głównie marchew), wszelkiego rodzaju nabiał (ser biały, mleko) oraz jajka. I tu pojawiają się dylematy- ryby= metale ciężkie, pasożyty i inne toksyny, to samo owoce morza. Marchew to roślina spichrzeniowa- ciągnie z ziemi, wody i powietrza wszelakie zanieczyszczenia. O zdrowe warzywa, owoce i jajka też trudno. Co myślimy o krowim mleku- wiadomo. Wina są siarkowane na potęgę. Zapytacie: Jak żyć Dr O.? Jak żyć?! Sami nie wiemy, ale w kwestii jodu możemy podpowiedzieć… Wtranżalamy bogate w jod wodorosty- kelp na zasadzie wyboru mniejszego zła. Dodatkowo zwiększamy okresowo dawkę przy wydarzeniach typu…Fukushima…
A oto dobowe zapotrzebowanie na jod w różnych okresach życia:
niemowlęta do 1 roku życia- 50 μg
dzieci 1-3 lat- 70 μg
dzieci do 6 lat- 90 μg
dzieci 6-10 lat- 120 μg
młodzież- 150 μg
dorośli- średnio 200 μg
kobiety ciężarne- 230 μg
kobiety karmiące- 260 μg
Jak wspomniałem wyżej, na rynku są dostępne (bez recepty) różne preparaty zawierające kelp w tabletkach/ kapsułkach. Zwykle zawierają „dorosłą dawkę” tj. 200 μg jodu. Zatem np. dawki kelp w standardowych- zawierających 200 μg jodu tabletkach- powinny wyglądać następująco:
niemowlęta do 1 roku życia- 50 μg- tj. 1⁄4 rozkruszonej tabletki preparatu Kelp
dzieci 1-3 lat- 70 μg- tj. 0,35 rozkruszonej tabletki preparatu Kelp
dzieci do 6 lat- 90 μg- tj. 0,45 (rozkruszonej) tabletki preparatu Kelp
dzieci 6- 10 lat- 120 μg- tj. 0,6 tabletki preparatu Kelp
młodzież- 50 μg- tj. 0,75 tabletki preparatu Kelp
dorośli- średnio 200 μg- tj. 1 tabletka preparatu Kelp
kobiety ciężarne- 230 μg- tj. 1,15 tabletki preparatu Kelp
kobiety karmiące- 260 μg- tj. 1,3 tabletki preparatu Kelp
Suplementując jod, pamiętajcie, że w zależności od wieku oraz płci, zapotrzebowanie może być bardzo zróżnicowane. W skrajnych przypadkach potrafi się wahać od 50 mikrogramów u niemowląt, do 260 u kobiet karmiących piersią.
Jak widać przedawkować jod nie jest tak łatwo, zatem i mit o łatwości w przedawkowaniu jodu można włożyć między bajki, najlepiej tuż obok innej powszechnie znanej, o tym, że przyjmowanie dawek vit.D3 większych niż 1000 j.m. na dobę drastycznie zwiększa ryzyko kamicy nerkowej i może „szkodzić nerkom”….
Pamiętajcie, że Waszym sprzymierzeńcem jest Wiedza i potężnym sprzymierzeńcem ona jest…Nie zapominajcie tego, czego się nauczyliście. Ocalić Was to może! Niech MOC JODU i…YODY będzie z Wami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz