od rodziców!: Państwo ingeruje w życie prywatne rodzin - alarmują Tomasz i Karolina Elbanowscy
Ręce precz od rodziców! Bardzo często słyszymy w Polsce o
dzieciach wymagających drogich terapii czy skomplikowanych operacji, których
NFZ nie ma w swoim „koszyku świadczeń gwarantowanych”, i o publicznych
zbiórkach na leczenie za granicą. Rodzice stają na głowie, żeby wywalczyć dla
swoich dzieci życie i zdrowie, bo w realiach polskiej służby zdrowia nadzieja
zderza się nierzadko z informacją, że chory może liczyć jedynie na opiekę
paliatywną. I taka postać rzeczy jest, według naszych władz, zrozumiała
i oczywista, „bo nie ma pieniędzy”, bo „ogólne wydatki na służbę zdrowia rosną”
itd. Polityczne lanie wody trwa nieustannie, niezależnie od barw partyjnych.
Żeby było jeszcze bardziej okrutnie, do rodziców, którym uda się wyżebrać
więcej niż 4 tysiące zł na leczenie dziecka, zgłasza się fiskus.
Bo w końcu,
jak by nie patrzeć, mają dodatkowy dochód, więc podatek od darowizny państwu
polskiemu się należy. Bezosobowe urzędy i instytucje nie mają skrupułów, by
skazywać konkretne jednostki na wegetację, a nawet śmierć. Państwo jest bardzo
pobłażliwe wobec samego siebie. Ale to wyrozumiałe podejście nie obejmuje
zwykłych obywateli, a w szczególności rodziców, na których padnie choćby cień
podejrzenia, że ryzykują zdrowie swojego dziecka. By postawić komuś taki
zarzut, wystarczy odmowa błahej procedury, mała niesubordynacja wobec urzędnika
w białym kitlu. Jak ta zasada realizowana jest w praktyce, mieliśmy okazję
obserwować w wielodniowym show, który zaprezentowali nam lekarze z Białogardu,
sąd, policja, minister zdrowia i oczywiście media. Ścigani za troskę o dziecko
W powiatowym szpitalu rodzi się pierwsze dziecko młodego małżeństwa. Rodzice
chodzili do szkoły rodzenia, są świadomi i zaangażowani. Nie chcą, żeby dziecko
było po porodzie myte, bo takie są współczesne standardy okołoporodowe w
cywilizowanym świecie. Noworodek nie potrzebuje pachnącego szamponu. Jego skóra
jest bardzo delikatna, a tak zwana maź płodowa to dla niej najlepsze
zabezpieczenie. Rodzice nie chcą, żeby dziecku wykonano zabieg Credego,
ponieważ mają pewność, że matka nie ma rzeżączki i córce z pewnością nie grozi
ślepota. Tu ciekawostka, którą potwierdziliśmy u krajowego konsultanta ds.
pediatrii: taniej jest w ciemno wkraplać wszystkim noworodkom w Polsce do oczu
drażniący azotan srebra (czyli wykonać XIX-wieczny zabieg Credego), niż przebadać
mamy w ciąży na obecność bakterii rzeżączki. Rodzice nie chcą też szczepić
dziecka w pierwszej dobie (tak jak opóźnia się pierwsze szczepienia np. w
Austrii, Belgii, Czechach, Grecji, Irlandii, Islandii, na Litwie, Malcie itd.).
Nie chcą też, żeby dziecku podawano zastrzyk z witaminy K, ponieważ szpital nie
przedstawia im ulotki o preparacie. Podkreślają, że zgodzili się na podanie
witaminy K doustnie. Przepisy przewidują, że rodzice muszą przed wykonaniem
wszystkich powyższych zabiegów na noworodku wyrazić na nie zgodę na piśmie. Ale
jak uczy nas personel szpitala w Białogardzie, jest to zgoda czysto
teoretyczna. Bo na tych, którzy zgody nie wyrażą, nasyła się kuratora i sąd.
Już dwie godziny po porodzie, gdy jeszcze nie minął nawet pierwszy poporodowy
szok, gdy emocje radości, szczęścia, ulgi i miłości sięgają zenitu, szpital
zgłasza sprawę niesubordynowanych rodziców do sądu. Nie dlatego, że życiu
dziecka cokolwiek zagraża, ale dlatego, że nie zgodzili się na zabiegi
pielęgnacyjne i profilaktyczne. Rodzice dziękują za taką „opiekę medyczną” i w
drugiej dobie wychodzą ze szpitala. I wtedy się zaczyna. Standardy rodem z PRL
Nasze państwo jest słabe wobec silnych i silne wobec słabych. Dlatego na młodą
rodzinę z nowo narodzonym dzieckiem policja urządza obławę z blokadami dróg w
trzech powiatach. Nie ma zagrożenia życia, dziewczynka jest zdrowa i donoszona,
co potwierdza przed sądem lekarz prowadzący ciążę. Tymczasem przedstawiciel
szpitala, który najwyraźniej zatrzymał się na standardach z czasów PRL, kompromituje
swoją placówkę, perorując, że rodzice nie zgodzili się nawet na podstawowe
zabiegi higieniczne wobec noworodka, czyli w domyśle są brudasami. Bezmyślne,
młodziutkie dziennikarki podchwytują gorący temat i zaczyna się ogólnopolska
nagonka na rodziców. Bezdusznych lekarzy ze szpitala w Białogardzie wspiera
swoim autorytetem i reprezentowanego przez siebie rządu minister wszystkich
lekarzy Konstanty Radziwiłł. Minister nadzorujący Narodowy Fundusz Zdrowia,
który z matematyczną precyzją wylicza, czyje życie opłaca się ratować albo
jakie rzadkie choroby warto leczyć, publicznie popiera zaszczuwanie rodziców
zdrowego noworodka, już i tak ukrywających się przed policyjno-medialną
nagonką. Państwo polskie nie ma czasu łapać bandziorów. Tym, którzy nie wierzą,
polecamy niedawną historię kobiety, która szukała oprawców męża, publikując
apel na Facebooku, bo policja umorzyła postępowanie w sprawie brutalnego
pobicia z powodu niewykrycia sprawców, mimo że dostępne były nagrania z
monitoringu. Ale „niegrzecznych” rodziców państwo ściga z największą
bezwzględnością. W ostatni piątek października odbyło się kolejne,
sześciogodzinne posiedzenie sądu w Białogardzie w sprawie ograniczenia praw
rodzicielskich. Sprawy nie rozstrzygnięto. Niewykąpanie dziecka i niepodanie mu
witaminy K będą przedmiotem kolejnych wielogodzinnych posiedzeń władzy
sądowniczej w Rzeczypospolitej Polskiej. Jakby tego było mało, jednocześnie
trwa śledztwo prokuratury. Na ławie oskarżonych znów zasiądzie mama w połogu i
ojciec, jak się okazuje, zbyt dociekliwy jak na polskie standardy. Rodzina w
potrzasku Musimy zmartwić wszystkich rodziców, którzy myślą, że podobny horror
ich już nie spotka, bo poród mają na szczęście za sobą. Mimo ogromnych nadziei
nowy rząd nadal nie ograniczył ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie,
przez którą na podstawie niesprawdzonego donosu dziecko może w Polsce stracić
dosłownie każdy. I to bez wyroku sądu. Niedowiarkom polecam raporty z działania
Telefonu Wsparcia Rodziców naszej Fundacji, na który wciąż zgłaszają się setki
rodziców, którym grozi utrata dzieci. System ingerencji w życie prywatne działa
w najlepsze i powinien być wyrzutem sumienia obecnej władzy, bo został
zapoczątkowany jeszcze za czasów minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej jako
ministra pracy w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Ale to nie koniec złych
informacji. Ministerstwo Zdrowia, to samo, które generuje wieloletnie kolejki
do specjalistów, właśnie zakończyło konsultacje społeczne projektu ustawy o
zdrowiu dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, który będzie nowym batem na
polskie rodziny. Każda pielęgniarka szkolna będzie miała prawo i obowiązek
monitorowania wspólnie z dyrektorem i nauczycielami m.in., czy w rodzinach
terminowo szczepi się dzieci oraz czy rodzice wypełniają wszystkie zalecenia po
wizycie u lekarza. Aby tego dokonać, ma zostać stworzony gigantyczny i – jak
można sobie wyobrazić – mało bezpieczny, informatyczny system danych
wrażliwych, w ramach którego pielęgniarki mają ściągać do szkolnego komputera
dane z przychodni zdrowia. Korzystanie z publicznej opieki zdrowotnej stanie
się nie prawem jak dziś, ale obowiązkiem, z którego będzie rozliczała rodziny
kilkusettysięczna armia pracowników oświaty. Pielęgniarka szkolna będzie miała
obowiązek raportowania nieprawidłowości w rodzinach do opieki społecznej. Start
wielkiego i z pewnością kosztownego systemu zaplanowany jest już na rok szkolny
2018/2019. Matki kolekcjonujące niezrealizowane recepty na antybiotyki, które
niektórzy lekarze przepisują dzieciom na każde zaczerwienione gardło, będą
musiały liczyć się z konsekwencjami. Także wtedy gdy rodzice będą leczyć
przeziębione dziecko domowymi sposobami, zamiast odsiedzieć swoje w kolejce do
lekarza – w ślad za ich niesubordynacją podąży uwaga czujnego państwa. Musimy
dziś powtórzyć to samo, co pisaliśmy pod adresem premiera Tuska za czasów walki
o sześciolatki: „Polityka prorodzinna zaczyna się od szacunku do rodziców”.
Póki to się nie zmieni, ani program „500+”, ani program „Za życiem” nie pokryją
deficytu zaufania społecznego do państwa. A rodzice tacy jak małżeństwo z
Białogardu będą wyjeżdżać z kraju na stałe. I nikt nie będzie im się dziwił.
Karolina i Tomasz Elbanowscy, Fundacja Rzecznik Praw
Rodziców
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/191405,rece-precz-od-rodzicow.html
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/191405,rece-precz-od-rodzicow.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz