poniedziałek, 25 lipca 2016

Czy witaminy są zabójcze i dla kogo?

Aleksandra Niedzwiecki
Zabójcze witaminyNaukowcy: witaminy mogą skracać życie — to niektóre dramatyczne tytuły, jakie ukazały się w polskich mediach w rok po opublikowaniu badań grupy naukowców z Serbii, Danii i Włoch. Tymczasem badania te zawierały wiele nieprawidłowości, które autorzy później skorygowali1.

Przedstawiona przez Cochrane Collaboration praca nie jest badaniem klinicznym, ale tzw. metaanalizą, czyli statystyczną ewaluacją dostępnych publikacji różnych badań klinicznych z użyciem witamin i przedstawioną, jako pojedyncze badanie. Spośród 815 badań obejmujących suplementację witaminą A, witaminą E, beta-karotenem, witaminą C i selenem autorzy z Serbii, Danii i Włoch autorytatywnie wybrali tylko 68 do swojej analizy. Spośród tej małej grupy danych kolejne wyselekcjonowane przez nich badania (47), prowadzone na osobach cierpiących na różne choroby, wskazywały, że dodatek dietetyczny beta-karotenu, witaminy A lub E zwiększa śmiertelność o 5 proc. Z drugiej strony, pozostałe 21 badań wykazało odwrotny skutek, mianowicie że suplementacja tymi mikroelementami zmniejsza śmiertelność o 9 proc. Z powodu subiektywnej i niesprecyzowanej selekcji badań użytych do tej analizy autorzy wykluczyli duże i dokładnie kontrolowane badania dokonane w prowincji Linxian w Chinach i badania IGSSI Prevenzione we Włoszech. Badania w Chinach wykazały, że suplementacja beta-karotenem, witaminami A, C, E i selenem zmniejsza śmiertelność o 6 proc.2, a badania kliniczne we Włoszech wykazały o 8 proc. mniejszą śmiertelność przy suplementacji witaminą E3. Dlaczego wyniki tych badań zostały zignorowane? Badania te zostały zaakceptowane w czołowych publikacjach naukowych w USA i Anglii, co jednak nie było wystarczającym kryterium dla autorów tej metaanalizy. Włączenie tylko tych dwóch dobrze kontrolowanych badań całkowicie zmieniłoby końcowy wniosek autorów. Jednakże autorzy dokonali już wyboru, który udowodniłby wynik, jaki chcieli otrzymać. To nie jest nauka, lecz manipulacja.

Pseudonaukowe badania
Po pierwsze, w wybranych przez naukowców 47 badaniach pacjenci ze zdiagnozowanymi różnymi chorobami (m.in. choroby serca, oczu, przewodu pokarmowego, wątroby, parkinson, rak skóry) przyjmowali witaminy i jednocześnie kontynuowali terapię lekami, co oczywiście miało zróżnicowany wpływ na końcowy wynik. Co więcej, w przypadku wielu tych badań pacjenci brali nie tylko analizowane witaminy, ale przyjmowali równocześnie inne przeciwutleniacze, zioła, suplementy diety lub dodatkowe leki (m.in. antybiotyki, leki przeciwko wrzodom żołądka, statyny), co również może maskować lub zmieniać końcowy wynik. Połączenie tak różnych badań nie daje pewności, czy wynik końcowy jest rezultatem brania jednej wybranej substancji, czy interakcji z innymi witaminami lub lekami.
Po drugie, chociaż do analizy wybrano mikroelementy o właściwościach przeciwutleniaczy, żadne z tych badań nie testowało rozmiaru stresu oksydacyjnego przed i po braniu tych witamin. To tak jakby testowano środki na obniżenie ciśnienia, nie mierząc go ani przed ani po rozpoczęciu kuracji.

Po trzecie, dawki suplementów w badaniach wybranych do analizy skrajnie się różniły, jak również czas ich brania, np. włączono do analizy badania zarówno dawki z użyciem 10 IU witaminy E, co jest poniżej dziennej rekomendowanej dawki (22 IU), jak i z użyciem 5000 IU dziennie. Podobnie witamina A była podawana w ilościach 1333 IU (rekomendacja dzienna to 2333 IU dla kobiet i 3000 IU dla mężczyzn ), jak również w dawkach 200 000 IU (limit to 10 000 IU), gdzie powszechnie wiadomo, że wysokie przedawkowanie witaminy A ma działanie uboczne. Nie trzeba być naukowcem, by spodziewać się innych efektów w zależności od dawki. Nawet więcej — traktowano tak samo rezultat brania witaminy przez jeden dzień (!), przez 28 dni czy 14 lat! Nie trzeba mieć dyplomu naukowego, by zrozumieć, że efekt np. picia szklanki mleka dziennie będzie inny po jednym dniu i po 14 latach, jednak dla autorów tej publikacji nie robiło to różnicy. To tak jakby nie brać pod uwagę różnicy między piciem jednej szklanki mleka i kilkunastu litrów mleka dziennie.

Po czwarte, śmiertelność pacjentów w różnych badaniach była rozpatrywana, jako wynik suplementacji witaminami, chociaż przyczyny śmierci były skrajnie różne. Włączały one zarówno śmierć z powodu choroby serca, raka, złamania biodra, jak i śmierć w wypadkach i z powodu samobójstwa. Jeżeli witaminy zwiększałyby ryzyko śmierci, powinno to być zaobserwowane przynajmniej w niektórych badaniach klinicznych i takie badania byłyby przerwane. Nic takiego nie miało miejsca. Co więcej, wszystkie badania z zastosowaniem witaminy E (54 badania) i beta karotenu (24 badania) nie wykazały żadnego wpływu na śmiertelność, a do tego suplementacja selenem wskazała na statystycznie potwierdzone obniżenie śmiertelności.

Badania te były krytykowane przez wielu naukowców, lekarzy i specjalistów w dziedzinie żywienia. Wśród krytyków znalazła się dr Bernardine Healy, była szefowa Narodowego Instytutu Zdrowia w USA (NIH), a obecnie dyrektor zarządu Czerwonego Krzyża i członek Prezydenckiego Komitetu Doradców w Sprawach Nauki i Technologii. Dr Healy oceniła: „Miksowanie tak różnych badań w jedno ogromne badanie obejmujące 232 606 pacjentów i doprowadzenie do tak uproszczonego i zaskakującego wniosku jest bez sensu. Oczywiście statystyki mogą udowodnić wszystko. Ale to badanie zaprzecza podstawowym zasadom metaanalizy. Porównywane badania muszą być podobne. Znaczy to, że należy porównać »jabłka do jabłek«, co w tym przypadku znaczy przynajmniej dobranie podobnych pacjentów, porównywalnych dawek suplementów i podobnego czasu ich brania. Podstawowe pytanie, jakie musimy sobie zadać przed zaakceptowaniem takiego badania, brzmi: czy selekcja poszczególnych badań opiera się na zdrowym rozsądku i czy ma sens z punktu racjonalnego i medycznego? W obu przypadkach te zasady zostały pogwałcone”.

Ignorancja faktów
Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że badania kliniczne z zastosowaniem suplementów mają różne ograniczenia. To nie jest badanie pojedynczego leku, substancji obcej dla naszego organizmu i metabolizowanej jako toksyna. Mikroelementy są niezbędnym składnikiem metabolizmu każdej komórki naszego ciała i są obecne, jako składniki codziennej diety zarówno w trakcie testu, jak i przed jego rozpoczęciem, co oczywiście zmniejsza impakt statystycznej ewaluacji ich działania.
Jednocześnie od prawie stulecia nauka i praktyka wskazują na ogromny pozytywny wpływ witamin, minerałów i innych niezbędnych składników odżywczych na funkcje naszego ciała. Informacje te są udokumentowane w podręcznikach biologii i medycyny, jak i zawarte w licznych publikacjach badań klinicznych i naukowych. Szereg badań z udziałem dziesiątków tysięcy pacjentów wykazało pozytywny wpływ suplementacji na jakość i długość życia. Również badania naukowe wskazują, że wyższe dawki witamin niż ustalone jako dzienne mogą pozytywnie modulować metabolizm organizmu nawet przy zmianach genetycznych oraz selektywnie zabijać komórki rakowe.

Dziewięć Nagród Nobla zostało przyznanych za badania w dziedzinie witamin i ich wpływu na zdrowie. Niestety, kontynuacja tego kierunku badań ustąpiła miejsca badaniom w kierunkach farmakologicznych. Dokonane w ostatnich latach odkrycia naukowe dr. Matthiasa Ratha i potwierdzona w pracach naszego Instytutu skuteczność działania medycyny komórkowej otwierają możliwości naturalnej kontroli wielu chorób, włączając w to choroby serca, nowotworowe, osteoporozę czy wzmacnianie obrony immunologicznej.

Ukryty cel badań
Publiczne kampanie na temat szkodliwości witamin przeczą logice, podstawom wiedzy naukowej i praktyce, jednak pozwalają ich sponsorom osiągnąć jeden cel: sianie wątpliwości w skuteczność działania substancji naturalnych, których stosowanie konkuruje z rynkiem leków. Witaminy nie podlegają patentom, w związku z tym nie zapewniają tak wysokich zysków jak substancje chemiczne (leki), które chronione patentami są źródłem miliardowych dochodów liczonych w dolarach lub euro dla ich producentów. Co więcej, leki generują wiele niepożądanych działań ubocznych, prowadząc do nowych schorzeń i tym samym zwiększając zapotrzebowanie na nowe farmaceutyki. Tymczasem witaminy i inne substancje odżywcze mogą usuwać źródła chorób, a w związku z tym zawężają rynek zbytu na leki.
Taktyka siania wątpliwości w skuteczność suplementacji witaminami nie jest nowa. Przemysł tytoniowy używał jej efektywnie przez dziesiątki lat, sponsorując i popularyzując badania, których celem było podważanie związku między paleniem papierosów a rakiem płuc czy innymi chorobami. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale... przy użyciu naukowych metod i oczywiście ogromnej machiny marketingowej kształtującej opinię publiczną. Nie jest tajemnicą, że firmy farmaceutyczne przeznaczają ogromne sumy na finansowanie ekspertów i badań w celu obrony i powiększania swoich zysków.

Coraz więcej ludzi rozumie, że zdrowia nie mierzy się ilością zrealizowanych recept, ale odpowiednią dietą, stylem życia i suplementacją witaminami w dawkach opartych na synergistycznym działaniu ich składników. Coraz więcej ludzi nie chce zaakceptować, że ich zdrowie to źródło miliardowych dochodów i ogromny, globalny biznes. Ma to swoje konsekwencje. Zasady maksymalizacji zysków, a nie społeczna czy indywidualna wartość odkrycia decydują o wyborze kierunków badań naukowych. W związku z tym promowane są te dziedziny, które wiodą do rozwiązań patentowych. Przemysł farmaceutyczny inwestuje miliardy w rozwój rynku leków, przemysł żywieniowy buduje swoje zyski na modyfikacjach genetycznych, a biotechnologia na rozwoju terapii genowej. Nie ma tu miejsca i funduszy na rozwój kierunków promujących witaminy, minerały czy naturalne substancje, których nie można patentować, a które mają niezaprzeczalne wartości dla zdrowia i obniżenia kosztów opieki zdrowotnej.
Wytworzenie klimatu, w którym ludzie obawiają się witamin, pomaga zalegalizować prawa ograniczające nasz dostęp do mikroelementów.

Aleksandra Niedzwiecki
[Dr Aleksandra Niedzwiecki jest dyrektorem Instytutu Naukowego Dr. Ratha w Santa Clara w USA. Artykuł jest przedrukiem z:www.dr-rath-koalicja.pl.

1Praca przedstawiona przez Cochrane Collaboration w kwietniu 2008 roku nie była rezultatem najnowszych „testów”, ale powieleniem wcześniejszych danych opublikowanych przez tych samych autorów w czasopiśmie „JAMA” w lutym 2007 roku (tom 297). Autorzy skorygowali nieprawidłowości w jednej z następnych edycji „JAMA” (tom 299).
2Wyniki badań opublikowano w „Journal of the National Cancer Insitute”.
3Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie medycznym „Lancet”. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz