Rozmowa z Anną Sosnowską - lekarzem medycyny, autorką i wydawcą
kilkudziesięciu publikacji z zakresu ekomedycyny.
Czy odrobaczanie to konieczność, która dotyczy nas
wszystkich?
Od czasu
zaobserwowania przez Roberta Kocha związku pomiędzy chorobami epidemicznymi a
obecnością w organizmach chorych ludzi bakterii świat ogarnęła gorączka
sterylizacji: antybiotyki, antyseptyczne mydła, płyny, kosmetyki… Obecnie, w
dobie biorezonansu, dołączyła do niej gorączka odgrzybiania i odrobaczania.
Ale czy jest
to słuszna droga? Myślę, że jak we wszystkim potrzebne jest indywidualne
podejście. Są przypadki wymagające radykalnego leczenia przeciwpasożytniczego,
a nawet hospitalizacji, są takie, w których leczenie przyczynowe wymaga
wsparcia odrobaczaniem, i takie, w których wystarczy przywrócić organizmowi
równowagę, aby pasożyty same się wyniosły. Dokładna diagnostyka to zawsze
podstawa. Jeżeli pacjent zgłasza się do gabinetu z określonymi dolegliwościami,
a jedynym zaleconym badaniem jest skanowanie w kierunku pasożytów skutkujące
receptą na kurację odrobaczającą, to jest to moim zdaniem ogromny błąd.
Twierdzi pani, że pasożyty są raczej markerem choroby
niż jej przyczyną. Co to dokładnie oznacza?
Na dziś w
zakresie robaczyc śmiało mogę stwierdzić: wiem, że nic nie wiem. To, co kiedyś
było pewnikiem, teraz nim być przestało. Obserwuję, zbieram doświadczenia i
stawiam pytania, jak choćby np. takie: jeśli robaki są przyczyną chorób, to
dlaczego dobrze dobrane leczenie konstytucjonalne jest w stanie oczyścić
organizm trwale (lub przynajmniej długotrwale), a leki przeciwrobacze czy
zabiegi biorezonansowe trzeba stosować stale i to aż cztery razy w roku (dr
Wojnowski)? Jak niektórzy ludzie osiągnęli długowieczność bez regularnego
odrobaczania (oprócz długowiecznych w moim kręgu mam też na myśli konkretne
badania prowadzone przez PAN nad grupą osób w wieku 100–120 lat. Wspólną ich
cechą było nie tylko unikanie wszelkich leków, ale wręcz utrzymywanie w
organizmie ogniska zakaźnego, takiego jak np. owrzodzenie żylakowate podudzia)?
Zastanawiająca jest też niesamowita uporczywość parazytoz. W badaniu
mikroskopowym widać nawroty często już po 2 tygodniach radykalnych kuracji;
najpierw grzyby, potem robaki.
Zaobserwowałam
jednak, że w miarę poprawy stanu zdrowia pacjenta zmniejsza się liczba
stwierdzanych u niego pasożytów. Jeśli np. w trakcie leczenia ustąpiły
dolegliwości ze strony dwunastnicy, badania przestaną wykazywać obecność
tęgoryjca, nawet jeżeli nie zastosowano żadnego leczenia przeciwpasożytniczego.
Czy więc
pasożyty nie wskazują na to, że organizm jest chory? To znaczy, że są w nim
obecne niestrawione resztki, toksyczne związki i metale oraz chore bądź
obumierające tkanki, czyli materia, którą robaki się żywią? Jeśli tak
jest, to odrobaczanie bez leczenia przyczynowego jest pozbawione sensu, a w
przypadku metod radykalnych – prawdopodobnie nawet niebezpieczne.
Niebezpieczne? Co ma pani na myśli?
Nie mówię tu
o odrobaczaniu czosnkiem czy dynią, lecz o kuracjach radykalnych, takich jak
np. zapping. Najpoważniejsze ryzyko dotyczy tu zaburzeń ze strony układu
odporności. Badania prowadzone w różnych krajach a zebrane na stronie „Science
News” w artykule „Worming your way to better health”, ale też moje własne
obserwacje, wskazują przede wszystkim na możliwość zwiększonego ryzyka chorób
autoimmunologicznych. Sama Hulda Clark, prekursorka mody na odrobaczanie,
padła, jak się wydaje, ofiarą metody, w którą tak wierzyła. Autorka „Leku na
wszystkie choroby”, „Leku na wszystkie postacie raka” zachorowała na raka
układu odporności i zmarła w wyniku powikłań. Jej tragiczna śmierć nie świadczy
o tym (jak niektórzy twierdzą), że była oszustką. Po prostu pomyliła się. Ale
na tej pomyłce zbudowano na całym świecie setki, tysiące, a może miliony
praktyk, w których diagnoza i leczenie to procesy banalnie proste, możliwe do
opanowania przez w miarę uzdolnionego absolwenta szkoły podstawowej. Wystarczy
tylko zakupić odpowiednio drogi aparat.
Leki ziołowe
są bezpieczniejsze, ale trzeba pamiętać, że również one działają na wszystkie
komórki organizmu, a nie tylko na pasożyta, więc stosując je, warto zachować
ostrożność.
Osobnym
problemem jest obecność w organizmie rozpadających się ciał pasożytów, w
których często zgromadzone są różne toksyny i szkodliwe metale.
Czym dla pani jest leczenie chorób pasożytniczych?
Choroba
pasożytnicza wydaje się czymś wtórnym do choroby pierwotnej. Jeżeli mamy dziurę
w dachu, to deszczówka będzie się wlewać do domu, powodując spustoszenie. Ścierając
ją, ratujemy sytuację, ale tylko do następnej ulewy. Przyczyną problemów nie
jest woda, lecz dziura w dachu i tą trzeba się zająć. Mam na myśli przywracanie
organizmu do stanu równowagi.
Czy można takie leczenie przeprowadzić samodzielnie,
np. uzdrawiającą dietą?
To zależy
właśnie od tego, jak zaawansowana jest choroba i tym samym robaczyca.
W jaki sposób działają leki przeciwrobacze?
Leki
regulacyjne, takie jak np. miazmatyki, zmieniają charakter („smak”) podłoża –
tkanek. Pasożyty giną lub wyprowadzają się – w przypadku tych bytujących w
jelitach dochodzi do ich wydalenia, w innych miejscach ulegają rozłożeniu przez
komórki układu odpornościowego. Dysponuję mikroskopowymi obrazami takich
sytuacji. Podobnie działają niektóre leki ziołowe – pacjenci donoszą o
pojawieniu się na skórze krost, przez które próbują wydostać się na zewnątrz
ruchliwe nitki. Niektóre domowe specyfiki mają za zadanie wywabienie pasożytów
na zewnątrz organizmu (tak działa np. mąka z miodem w kuracji przeciw
włosogłówce). Farmakologiczne leki przeciwpasożytnicze i niektóre naturalne
powodują ich porażenie lub śmierć.
Te
nastręczają najwięcej problemów. Mamy bowiem potem w organizmie martwe ciała
pasożytów, o usunięcie których trzeba zadbać. Dlatego połączenie kuracji
przeciwrobaczej z oczyszczaniem jelita i wątroby to w przypadku dorosłych
bardzo dobry pomysł.
Jakie są najskuteczniejsze znane pani metody
odrobaczania?
W kontekście
dzieci najskuteczniejszym odrobaczaniem jest terapia epigenetyczna matek przed
poczęciem, ponieważ matka przekazuje dziecku zarówno podłoże, jak i infekcję.
Terapia ma na celu radykalną odnowę, oczyszczenie i zrównoważenie organizmu na
każdej płaszczyźnie, nie tylko fizycznej. Szczegółowe informacje na ten temat
można znaleźć w książce „Jak mieć zdrowe dziecko” dra L. Wilsona, która wkrótce
ukaże się na polskim rynku.
Odrobaczanie,
zwłaszcza niemowląt i małych dzieci, jest kłopotliwe ze względu na to, że leki
albo działają słabo, albo są toksyczne. Dlatego, jeśli to już konieczne, należy
zawsze dobierać je indywidualnie.
Jeśli chodzi
o dorosłych, polecam NB (nutritional balancing, czyli równoważenie składników
odżywczych) w połączeniu z detoksykacją sauną NEARinfrared (nie mylić z
infrared). Jest to szeroka metoda obejmująca pracę z ciałem i duchem prowadząca
do stopniowej odnowy, oczyszczenia i zrównoważenia organizmu na wszystkich
płaszczyznach. Zmierza do zmiany jakości podłoża, które staje się dla pasożytów
niegościnne.
Fantastyczne
efekty dają zawsze wyjazdowe turnusy detoksykacyjne. Dzieje się tak dlatego, że
warunkiem skutecznego oczyszczania jest uaktywnienie parasympatycznego układu
nerwowego, a to udaje się czasami tylko w sytuacji oderwania się od codziennej
gonitwy.
Nie jestem
jak widać entuzjastką powszechnego odrobaczania, ale oczyszczania – tak i mam w
tym zakresie bardzo dobre doświadczenia. Od czystego domu pasożyty trzymają się
z daleka.
AUTOR TEKSTU
Piszę zawodowo, prywatnie jestem matką i kurą domową. Z wykształcenia -
nauczycielką polonistką, z przekonania - antypedagogiem. Aktualnie, oprócz
pisania, dokształcam się w zakresie edukacji alternatywnej, Porozumienia Bez
Przemocy, gotowania. Ostatnio również bloguję:
http://justynaurbaniak.natemat.pl/.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz